Niewidzialna ręka korupcji…

Posted in ■ aktualności by Maciejewski Kazimierz on 2 listopada 2009

Liberałowie mówią o niewidzialnej ręce rynku. Ja mówię o niewidzialnej ręce korupcji. Bywają sytuacje, że jest to ręka jedna i ta sama… Aby złapać niewidzialną rękę korupcji za rękę, też trzeba mieć niewidzialną rękę. Tak zwane elity boją się, jak ognia czegoś, co by mogło swą konstrukcją przypominać utylitarystyczny projekt „Panoptikonu”, a więc mechanizmu wytwarzającego świadomość bycia obserwowanym.

Tak zwana „elita” –  spotykająca się na „warszawskich salonach” –  boi się teorii „Panoptikonu”, jak ognia, nawet w tej dalece zmodyfikowanej i ograniczonej formie. Świadomość skutecznego Państwa jest dla jej przedstawicieli ogromnie krępującym balastem. To właśnie ta świadomość uciska oraz uwiera w plecy. Nie pozwala wziąć „łapówki”, gdy przysłowiowy „Kowalski” przyszedł z walizką pieniędzy, aby załatwić ważną dla siebie sprawę. Wszak „Kowalskim” zawsze może okazać się agent Tomasz.

***

Aby wyeliminować z życia zachowania niepożądane, nie wystarczy kogoś obserwować. Obserwowany musi mieć przede wszystkim świadomość bycia obserwowanym. To, bowiem nie sam fakt obserwacji przesądza o unikaniu przestępstw, czy występków, lecz w pierwszej kolejności świadomość bycia obserwowanym. W ujęcie takim wcale nie trzeba kogoś obserwować, aby zachowywał się zgodnie z powszechnie przyjętymi normami. Wystarczy, aby czuł się obserwowany.

Jeremy Bentham, angielski filozof utylitarysta stworzył projekt „Panoptikonu”. Panoptikon, to więzienie tak zaprojektowane, że więźniowie nie wiedzą – czy i kiedy są obserwowani. Teoretycznie, w idealnej sytuacji wieża strażnicza mogłaby być nawet pusta, albo strażnicy mogliby sobie w najlepsze spać lub grać w karty, gdyż więźniowie nie widząc strażników mieliby i tak świadomość bycia obserwowanymi. Niezwykłość „Panoptikonu” polega na fakcie funkcjonowania niecodziennego mechanizmu, iż więźniowie są strażnikami sami dla siebie, wyręczając w tym profesjonalnych strażników. Panoptikon wszedł już na dobre do współczesnej filozofii i znalazł tam swoje doniosłe miejsce pod pojęciem panoptyzmu, głownie za sprawą francuskiego poststrukturalisty Paula Michela Foucaulta, który użył „Panoptikonu”, jako symbolu permanentnej inwigilacji, w książce pod tytułem „Nadzorować i karać”.

W badaniach nad korupcją podkreśla się jej niestatystyczny, nieempiryczny charakter. Największe rozmiary posiada ta korupcja, która jest niewidzialna. Dla jej pomiaru trzeba się odwoływać do czynników świadomościowych, gdyż proste metody statystyczne zawodzą. Statystyka nie radzi sobie z okiełznaniem korupcji i w radykalny sposób pomniejsza jej skalę. Korupcja jest, bowiem jak „rak”, w większości przypadków niewykrywalna. Najlepszym barometrem dla względnie miarodajnego odczytania rozmiarów korupcji jest społeczna świadomość. Aby dokonać wiarygodnego pomiaru korupcji trzeba wejść w ludzką świadomość, albowiem ona zawsze jest w jakimś stopniu „lustrem rzeczywistości”. Statystyka zawodzi, gdyż opiera się przeważnie jedynie na przypadkach wykrywalnych, empirycznych i stwierdzalnych, a te są niestety w dziedzinie korupcji w porażającej mniejszości. Proste metody ilościowe ponoszą więc fiasko.

Wśród wielu metod badania korupcji operuje się miedzy innymi dwoma wskaźnikami: – indeksem percepcji korupcji oraz tak zwanym globalnym barometrem korupcji. Obydwa te wskaźniki odwołują się do społecznej świadomości i koncentrują na tym, jak korupcja jest w danym kraju postrzegana. W metodach tych akcentuje się przede wszystkim takie czynniki, jak percepcja, sposób postrzegania, obserwacja oraz doświadczenie. Badania opierają się na opiniach pracowników sektora publicznego, ludzi biznesu, ekspertów, naukowców, analityków, a także doświadczeniach normalnych osób, związanych z łapownictwem. Zwraca się uwagę, jak ten problem przedstawia się w społecznej autopsji. Jest to pewnego rodzaju społeczny sondaż na temat korupcji, ale całkowicie miarodajny. Niestety Polska w regularnie publikowanych raportach plasuje się na ostatnich, albo jednych z ostatnich miejsc. Zyskaliśmy sobie niechlubne miano, tak zwanej „czerwonej latarni”.

W analizach przeprowadzanych przez Transparency International – międzynarodową organizację pozarządową – zajmującą się eksplikacją i zwalczaniemkorupcji, możemy przeczytać następujące wnioski:  –  (…) Jednocześnie Polska w coraz większym stopniu odbiega od standardów przejrzystości w innych krajach europejskich, również tych, które także przeszły okres transformacji systemowej.  Począwszy od 1996 r., kiedy po raz pierwszy obliczono dla Polski Indeks Percepcji Korupcji, poziom postrzeganej korupcji regularnie wykazuje tendencję zwyżkową. Negatywny trend widoczny jest zwłaszcza na tle innych państw Unii Europejskiej, zarówno starych, jak i nowych krajów członkowskich. Najsłabszy wynik spośród wszystkich krajów UE Polska osiągnęła w 2005 r. trzeci raz z rzędu (…) –  alarmuje jeden z raportów.

W roku 2005 Polska mogła się poszczycić najgorszym wskaźnikiem indeksu percepcji korupcji, spośród wszystkich krajów w Unii Europejskiej; było to 3,4 punktu. Dla porównania, w innych krajach przechodzących proces transformacji systemu, wyniki kształtowały się na znacznie lepszym poziomie: – 4,3 w Czechach, 5,0 na Węgrzech i 6,4 w Estonii. Nieco lepiej dla Polski, wskaźnik indeksu percepcji korupcji ukształtował się w 2006 roku, kiedy wyniósł 3,7 oraz w 2008 – 4.2 punktów.  I tak, jednak dało nam to, w obydwu przypadkach 61  (przedostatnie) miejsce. Spośród krajów należących do Unii Europejskiej, wyprzedziliśmy jedynie Rumunię.  Inni członkowie wspólnoty zajęli odpowiednio: Niemcy 16, Czechy 46, Słowacja 49, Ukraina 99, Białoruś 151, Litwa 46 i Rosja 121 miejsce. Polska jest jedynym krajem, który w badaniach przeprowadzanych na przestrzeni lat 1996 – 2005, pogarszał swoje notowania. Inne państwa odnotowywały relatywną poprawę wskaźników  postrzegania korupcji. Począwszy od 2006 roku, wyniki Polski zaczęły się nieznacznie poprawiać. Nadal jednak lokujemy się w dolnej części tabeli. Liderami światowych rankingów indeksu percepcji korupcji są kraje skandynawskie: – Finlandia, Islandia, Dania oraz zamorska Nowa Zelandia. Każdy kraj oceniany jest w skali o 10 do 0 punktów, przy czym 10 to całkowita przejrzystość, a zero największa korupcja. Polska, jak widać jest ciągle bliżej zera. Jest krajem skorumpowanym, nieprzejrzystym! Podobnie jest w przypadku wskaźnika globalnego barometru korupcji. Polacy oceniają korupcję, jako zjawisko powszechne, występujące we wszystkich sferach życia społecznego.

Co zatem zrobić, aby niewidzialna ręka korupcji nie „brała pod stołem” walizki z pieniędzmi? Przede wszystkim upraszczać prawo, likwidować zbędne przepisy oraz eliminować skomplikowane procedury. Mówiąc fachowym językiem – ograniczać sytuacje potencjalnie korupcyjne. Redukować tak zwaną urzędniczą uznaniowość i poszerzać obszar kontroli publicznej. Wprowadzać system internetowych przetargów, oparty na metodzie licytacji w dół. Skończyć z zabobonem „zaklejanych kopert” w samorządach, gdzie w istocie mamy do czynienia z dwoma kopertami; w jednej składa się ofertę wykonania danej inwestycji, a w drugiej pieniądze dla lokalnego decydenta – wójta gminy, lub burmistrza, czy prezydenta miasta. Dla rozstrzygających konkretne zamówienie publiczne osób, największe znaczenie ma niestety ta druga koperta.

Po drugie – łapać niewidzialną rękę korupcji. Wychwytywać i karać skorumpowanych urzędników. Stosować metody „Panoptikonu”; może nie koniecznie w sensie dosłownym, przedstawionym w architektonicznym projekcie Jeremy’ego Benthama, poprzez tworzenie świadomości permanentnej inwigilacji, bycia nieustannie obserwowanymi, ale przynajmniej budować świadomość skutecznego Państwa prawa, efektywnie posługującego się swoimi instytucjami, które zawsze potrafi złapać za skorumpowaną rękę. Wzmacniać autorytet Państwa prawa!

Tylko skuteczna walka z korupcją ma sens, odwrotna sytuacja wręcz deprawuje i działa zachęcająco dla skłonności oraz postaw korupcjogennych. Potencjalny skorumpowany urzędnik musi wiedzieć, iż, jak „weźnie pod stołem kasę”, to zostanie za to surowo ukarany. Lepiej niech będzie mniej przepisów prawa, ale za to powszechnie stosowane, realne, a przede wszystkim skutecznie egzekwowane. Państwo musi też zachować sobie instrumenty operacyjne, w postaci podsłuchów, prowokacji, zakupów kontrolowanych i akcji specjalnych. Te bowiem metody zawsze powiększają świadomość możliwości poniesienia odpowiedzialności, a jak wiadomo, to wytworzenie takiej świadomości, w pierwszej kolejności odstrasza od korupcji, a nie samo stosowanie tych metod. Trzeba tylko zachować rozsądną równowagę pomiędzy pragmatyką pracy operacyjnej, a regułami demokracji. Pomiędzy skutecznością, a etyką i estetyką.

Tak zwana „elita” – spotykająca się na „warszawskich salonach” – boi się teorii „Panoptikonu”, jak ognia, nawet w tej dalece zmodyfikowanej i ograniczonej formie. Świadomość skutecznego Państwa jest dla jej przedstawicieli ogromnie krępującym balastem. To właśnie ta świadomość uciska oraz uwiera w plecy. Nie pozwala wziąć „łapówki”, gdy przysłowiowy „Kowalski” przyszedł z walizką pieniędzy, aby załatwić ważną dla siebie sprawę. Wszak „Kowalskim” zawsze może okazać się agent Tomasz.

To dlatego w 2007 roku, gdy wybuchła tak zwana „afera gruntowa”, to były komendant główny policji Konrad Kornatowski rozmawiał przez telefon z prezesem PZU Jaromirem Neclem grypsem. To dlatego ostatnio „Zbychu” spotykał się z „Rychem” na cmentarzu, a w najbardziej eleganckim, wytwornym przypadku – na stacji benzynowej, aby omówić istotne szczegóły ustawy hazardowej. W tych miejscach nie działa, bowiem świadomość skutecznego Państwa, albo działa w ograniczonej formie. Na cmentarzu ludzie nie czują się obserwowani, nie posiadają świadomości bycia obserwowanymi… Podobnie i gdzieś na bezludziu, w starej zapomnianej stacji paliw, gdzie czują się mniej obserwowani niż na przykład w pomieszczeniu własnego biura poselskiego. Jak widać, gdy skutecznie działają instytucje Państwa, to skorumpowana elita musi zejść niemal „do podziemia”, bo w realnym demokratycznym porządku nie ma dla niej miejsca. Skuteczne Państwo jest zawsze największym problemem dla ludzi nieuczciwych. Dla pospolitych przestępców, szemranych biznesmenów, albo dla skorumpowanych urzędników lub polityków. Stąd właśnie dziś wykorzystuje się zamieszanie wywołane wokół ujawnionych, w ostatnim czasie afer do zdezawuowania najskuteczniejszych metod operacyjnych, a w roli recenzentów funkcjonowania służb specjalnych ustawia skorumpowanych aktorów, albo polityków, czyli tych, którzy mają w sprawie korupcji najmniejsze prawo do zabierania głosu i zarazem najmniejszy interes, aby wypowiadać się pochlebnie o działalności konkretnych służb oraz instytucji zwalczających korupcję. To jest jakieś gigantyczne, absurdalne nieporozumienie!

.

Romano Manka-Wlodarczyk • salon24

Reklama

Możliwość komentowania Niewidzialna ręka korupcji… została wyłączona

%d blogerów lubi to: