Gry i zabawy polskich polityków
Polacy to naród indywidualistów (nie mylić z indywiduami). To wie każde dziecko. Polaka nie zorganizujesz w żadną solidną strukturę, gdyż anarchistami podszyci jesteśmy ponoć od czasów średniowiecznych.
Ilu Polaków tyle opinii i poglądów. Przez wieki żyjąc w poczuciu zagrożenia o własny byt, Polacy przekazują swoim potomkom w genach by przede wszystkim myśleli o sobie, o swoim domostwie, majątku i ogrodzie. Czy jest to upośledzony stereotyp w stylu samospełniającej się przepowiedni czy nie – nie wiem, ale na pewno coś w tym jest. Widać to dojmująco w sportach zespołowych (milion razy mniejsza od nas Chorwacja czy Serbia rok w rok produkują kolejne drużyny zespołowe we wszystkich chyba najpopularniejszych dyscyplinach), a widać też oczywiście gdzie by indziej jak nie w polityce.
Oglądając medialne naparzanki polityczne czasem mam wrażenie, że polska polityka to jakiś obłędny rój atomów i neuronów kręcących się we wszystkich możliwych trajektoriach uderzających o siebie, wybuchających lub ginących w otchłani próżni. Nie umiem znaleźć porządku jakiegokolwiek w tym co dzieje się na naszej scenie politycznej. Nawet w ponoć skonsolidowanym niczym armia PiSie widać , że każdy poseł czy inny polityk nosi buławę w plecaku i tak naprawdę to uważa, że to ON powinien rządzić i ze to „un mo racje”.
Czytam ci ja dziś w „Polsce” wywiad z sympatycznym i poczciwym skądinąd Tomaszem Nałęczem. Wywiad długi, dotyczący sytuacji na tzw. lewicy. Mniejsza o rdzeń wywiadu – czyli po raz milionowy obgadywanie kwestii : dlaczego lewica w Polsce nie może się zjednoczyć i inne nudziarstwa. Pan Tomasz nagabywany przez dziennikarza o prawdopodobne cele zunifikowanej lewicy nie wytrzymuje w którymś momencie i wymyka mu się z ust ukryty trochę między wierszami motyw działania. Przyznaje że strach wyborców przed PiSem to owszem, całkiem niezły powód do budowania nowej formacji. I tak to mniej więcej wygląda w przypadku innych partii.
Widzę niechęć polityków przed zanudzaniem polskiego społeczeństwa jakimiś programami, rzetelnymi analizami, przedstawianiem możliwych dróg rozwoju naszego kraju. Kto by chciał czytać takie nudy?. Polscy politycy oferują społeczeństwu coś znacznie ciekawszego – polityczne gry i zabawy. Jak ustawimy tutaj tego to on, wicie , tamtego kopnie w kostkę, a jak przestawimy tych tam a tamtych gdzie indziej to tamtym będzie łyso i włochato. Zręby takich gier i zabaw w krótkiej syntezie swojego czasu przedstawił już Lech Wałęsa w czasie swojej prezydentury – „..jak on mnie tak, to ja go tak, panie..a jak on mnie tak to ja go jeszcze inaczej..”. Programy publicystyczne zaczynają przypominać programy sportowe gdzie eksperci przed meczem omawiają składy i taktykę. Jak PiS zrobi skręt w prawo to tamci go zajdą od zadka. Jak X zmieni w PO Ygreka to może Z wykopie C.
Nieustanny korowód postaci jak w Mickiewiczowskich Dziadach wyłaniający się z mgieł wrzosowych. Nazwiska przelatują jak w kalejdoskopie – a publicyści zastanawiają się czy Tusk odtworzy dwór, Ziobro wbije rdzawy sztylet w plecy Kaczyńskiego i czy Joanna Mucha jest bardziej glamour czy MTV. Cała Polska czeka czy uda się wywabić Cimoszewicza dymem z gawry. Ten nie ma nawet prawa wspominać o celach czy programie – bo wszyscy uznamy ze nie umie się bawić. Ma tylko powiedzieć czy bardziej lubi Tatę czy Mamę ( tfu, znaczy PO czy SLD ).
Marność to wszystko marność. Polacy jak wspominałem na początku, to ponoć indywidualiści że hej. Trzymając się stereotypów , z Polaków niezgorsi także rewolucjoniści i powstańcy. Uważajcie Panowie politycy w tych grach i zabawach bo przyjdzie moment, że ktoś postanowi udowodnić , że ten drugi stereotyp to nie mit bynajmniej.
.
Marcin_KK • salon24
Możliwość komentowania Gry i zabawy polskich polityków została wyłączona