Prezydencki gambit, konstytucyjny mat?

Posted in ■ aktualności by Maciejewski Kazimierz on 6 stycznia 2010

Zastanawiającym może być, dlaczego ugrupowania lewicowe wystawiają do wyborów prezydenckich kandydatów, którzy, jak się wydaje, wobec rzeczywistego poparcia dla Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego – być może odpowiednio: 40 i 30 procent – nie mają zbyt wielkich szans na jakikolwiek sukces wyborczy.

Wobec domniemanych liczb, argumentacja: „społeczeństwo znudzone waśniami prawicy antydemokratycznej
z liberalną – by spróbować antycypować, jak zwykle błyskotliwe, konstatacje niektórych polityków i mediów – wybiorą człowieka lewicy, bądź kogoś prawdziwie bezstronnego”
, jest zdecydowanie zbyt naiwna, przynajmniej
w części dotyczącej ”człowieka lewicy”. Trudno bowiem wyobrazić sobie by jakimś, zgoła wówczas nieziemskim sposobem, relatywnie mało do niedawna aktywni medialnie, panowie Tomasz Nałęcz czy Jerzy Szmajdziński, mogli spotkać się z szerszym poparciem.

Osobliwymi postaciami są tu jednak, bez wątpienia, Andrzej Olechowski i Włodzimierz Cimoszewicz, z naciskiem na tego drugiego. Osobliwymi mimo tego, że dawno już byli wymieniani jako potencjalni kandydaci, zdolni konkurować
z obecnym premierem w wyścigu do prezydenckiego fotela. Są oni równie atrakcyjni dla jego elektoratu tak pod względem preferencji politycznych, czy szerzej: światopoglądowych, jak i, by tak rzec, aparycyjno-prezencyjnym,
a przy tym, de nomine zadość czyniący warunkowi „prawdziwej bezstronności”.

Czy można wobec tego liczyć na to, że z pośród lewicowo-centro-liberalnych kandydatów, wyłoni się do walki
w drugiej turze taki, który, z pomocą głosów pozostałych, pokona obecnego prezydenta? Wydaje się, że tak.
Wziąć tu jednak należy pod uwagę, iż ani Tusk ani Cimoszewicz swoich kandydatur nie zgłosili. Wobec tego,
można chyba zaryzykować taki oto scenariusz: Tusk nie wystartuje wcale, będzie zaś jako pion (!) w tej rozgrywce, posuwał się w bezpiecznym obszarze na przód, zaś „piony lewicowe” i, być może, Olechowski,
zostaną „poświęcone” – zrezygnują – wobec kiepskich sondaży, celem ustąpienia pola pod rozwój figury
– czy też: na rzecz – Cimoszewicza, w jednym z ostatnich etapów kampanii.

Wówczas to, bezstronny senator, jako mąż opatrznościowy, wyciągnie ręce do, zmęczonych kampanią wyzwisk
i oskarżeń, obywateli, którzy z poczuciem wielkiej ulgi wskażą na tego „reprezentanta całego narodu” będącego przez to i nie tylko „tak bardzo reprezentacyjnym”. Pytaniem najbardziej frapującym jest tu chyba: dlaczego premier Tusk i Platforma na to pozwolą? Odpowiedź: „Bo każdy lepszy niż najlepszy Kaczor”, odzwierciedlająca poziom retoryczny niektórych Platformy reprezentantów, jest nad wyraz mało zadowalająca. Prezydent Cimoszewicz nie będzie przeszkadzał w rządzeniu? To odpowiedź z kolei niezupełna. Bo czyż z własnym na tronach egzekutywy tandemem nie rządzi się łatwiej? Wiadomo jest powszechnie, że taki prezydent byłby dla Tuska nie tylko życzliwie neutralny a wprost byłby mu politycznym bratem.

Tutaj jednak wchodzą kalkulacje bardziej złożone, a dotyczące zapewne zmiany konstytucji. Wizja osłabienia urzędu prezydenta na rzecz premiera, będzie łatwiejsza do zrealizowania rządzącej Platformie, kiedy PiS stanie w obliczu braku wyboru – „drepczący powoli” Tusk promuje się na hetmana. Trudno sobie bowiem wyobrazić, aby Jarosław Kaczyński, podczas gdy jego brat z konieczności ustąpił pola nacierającemu Cimoszewiczowi, zechciał, choćby nawet ze względów taktycznych – np. dla zablokowania nie korzystnych w jego odczuciu zmian w konstytucji – poświęcać sympatię własnego elektoratu, przez forsowanie idei silnej prezydentury, którą to prezydenturę aktualnie (tj. po wyborach) obejmuje jego wróg.

Szach mat? A może jednak warto dla tej, by tak go nazwać – figury pomocniczej, którą od początku rozgrywki jest Włodzimierz Cimoszewicz, zrobić jeszcze jakieś ustępstwo, licząc na przykład na rozluźnienie się struktur platformy, w której szeregi nierozwiniętych figur uderzyć będzie można później? Może warto zainteresować się bardziej sytuacją w tychże szeregach panującą już teraz, bo nie zauważyć postępującego tam rozluźnienia nie trudno.

Niech to poszukiwanie słabych punktów, rozpocznie się od odczytywania przesłanek najbardziej zgoła banalnych. Mianowicie postulaty konstytucyjne prof. Gowina, jakie był głosił w wywiadzie dla rp.pl udzielonym (skądinąd rozsądnie brzmiące), nijak mają się do kolejnych posunięć premiera i PO i być może świadczy to o tym, że: strategia prezydencko-konstytucyjna w sztabach Platformy:

a) była znana członkom tej partii od dawna, jednak poseł Gowin jej nie znał i wierzył, że każdy członek PO może forsować własne propozycje zmiany ustroju jeśli ma w partii dość „siły” i dobrą koncepcję;

b) była znana „przywódcom fakcji” wewnątrz partii i poseł Gowin wykazał się brakiem szczerości, prezentując swoje postulaty jako możliwe do zrealizowania przy wsparciu swej partii;

c) tylko wąskie grono osób, skupionych wokół premiera, znało tę strategię i wielu jeszcze członków Platformy będzie zaskoczonych;

d) inne. Jakie?

.

Gustaw Prus • prawica.net

Reklama

Możliwość komentowania Prezydencki gambit, konstytucyjny mat? została wyłączona

%d blogerów lubi to: