Bezkompromisowa, skromna rewolucjonistka

Posted in ■ aktualności, ■ odkłamujemy HISTORIĘ, Walentynowicz Anna by Maciejewski Kazimierz on 17 kwietnia 2010

Od niej zaczęła się historia Solidarności. Pozostanie w pamięci i w historii jako ikona Solidarności,
która zawsze była po stronie skrzywdzonych i walczyła o społeczny wymiar przemian,
mimo że tę walkę przegrywała. Docenił ją prezydent Lech Kaczyński, odznaczając Orderem Orła Białego.

Suwnicowa. Tak o niej mówiono w czasie i po strajku. Osierocona w czasie wojny już od 10 roku życia ciężko pracowała jako służąca, traktorzystka, pakowaczka. W 1950 zapisała się na kurs spawaczy.
W Stoczni Gdańskiej przepracowała 30 lat. Należała do ZMP i Ligi Kobiet. Była przodowniczką pracy, ale do partii
się nie zapisała. Dość szybko dostrzegła, że tzw. przewodnia siła narodu, czyli PZPR wyzyskuje robotników,
toleruje układy i korupcję. Z wrodzoną wrażliwością reagowała na zło w najbliższym otoczeniu.
Represje spotkały ją pod koniec lat 60. Pierwszy raz próbowano ją wyrzucić z pracy w 1968.

Po Grudniu ’70, też ją szykanowano, nie od razu, bo dała szansę nowej władzy. Wkrótce jednak przekonała się,
że komuniści nie dbają ani o pracowników, ani o naród. Przystąpiła do opozycji: zaczęła współpracować
z Komitetem Obrony Robotników, a w kwietniu 1978 była współzałożycielką Komitetu Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża razem z Joanną i Andrzejem Gwiazdami, Krzysztofem Wyszkowskim.
I oni pozostali jej przyjaciółmi do końca.
W jej mieszkaniu we Wrzeszczu Lech Kaczyński, młody prawnik prowadził wykłady z prawa pracy.
Pisała artykuły dla podziemnej prasy, kolportowała w stoczni ulotki. Dyrekcja stoczni zaczęła ją szykanować. Najpierw ukarano Ją naganą, a 7 sierpnia 1980 r. zwolniono na pięć miesięcy przed emeryturą.

Bogdan Borusewicz działacz KOR i WZZ, który już od pewnego czasu przygotowywał kolegów robotników do strajku, uznał, że zwolnienie Ani to decydujący moment i ustalił termin strajku, najpierw na 13, potem 14 sierpnia.

Przypięła znaczek Janowi Pawłowi II

W latach pierwszej Solidarności była bardzo znana. W marcu 1981, w Teatrze Małym w Warszawie wystawiono o niej sztukę. Jako współzałożycielka „S” gościła w brytyjskim parlamencie i u premiera Francji, w Holandii przyznano jej tytuł „Kobiety roku”. Ale ona najbardziej ceniła spotkanie z Ojcem Świętym Janem Pawłem II w styczniu 1981.
Do Watykanu pojechała z delegacją „S”, której przewodniczył Lech Wałęsa.

Przypięła wtedy Ojcu Świętemu znaczek Solidarności.

Dzieciaki wpadły w euforię

Po strajku rzuciła się w wir związkowej pracy, była we władzach „S”.

Joanna Wojciechowicz, wówczas szefowa od związkowej informacji, wspomina wizytę studentów,
z zachodnich Niemiec w listopadzie 1980 r. w siedzibie „S” we Wrzeszczu.
– Chcieli rozmawiać z Wałęsą o II wojnie światowej. Był późny wieczór. Była tylko Ania.
Joanna, która tłumaczyła to spotkanie pamięta, że niemieccy studenci obawiali się, jak ich,
potomków ludzi odpowiedzialnych za II wojnę, przyjmie Solidarność.
– I wtedy Ania powiedziała: „A od kiedy to myśmy mieli pretensje do narodu niemieckiego.
Ani nie mieliśmy, ani nie mamy”.
– Ania była kochana, swojska, z sercem ze złota, dobra mądra, niezłomna i bezkompromisowa.

Spory w Solidarności doprowadziły do wykluczenia jej ze związku.
Koledzy, którzy w jej obronie zorganizowali strajk, odwrócili się od niej. Nie było jej na I Zjeździe Solidarności. Obwiniała o to Wałęsę.

Można powiedzieć, że była klasycznym przykładem na to, jak rewolucja pożera własne dzieci.

– Nie uważam, żeby ona została pożarta. Być może to ona okaże się tą osobą, która w pamięci, w historii zwycięża,
a nie ci co ją wyrzucali. Ten proces ocen się nie skończył. Ania na pewno jest po stronie zwycięzców
i tak w pamięci pozostanie. A to czy ją wyrzucali, czy nie, jest akurat mało ważne.
Tym nie mierzy się znaczenia historycznego – ocenia prof. Jadwiga Staniszkis, która poznała Anię w czasie sierpniowego strajku i do końca utrzymywała z nią kontakty.

Mimo że Walentynowicz obwiniała Wałęsę o swoje zmarginalizowanie w Solidarności, internowana w Gołdapii,
spaliła papiery o jego agenturalnej przeszłości, które podrzucili jej esbecy.

Po wyjściu z internowania Walentynowicz ponownie do więzienia trafiła w grudniu 1983 za udział w próbie wmontowania tablicy upamiętniającej ofiary górników z „Wujka”.

Była przeciwniczką „okrągłego stołu”. Uważała, że po 1989 roku elity polityczne są przesiąknięte wzajemnie się wspierającą agenturą. Z biegiem lat coraz mocnej oskarżała Wałęsę. Była zwolenniczką lustracji i dekomunizacji.

Po stronie pokrzywdzonych

W wolnej Polsce była po stronie pokrzywdzonych. Jeździła po Polsce wspierała strajki i organizowała seminaria
„W trosce o dom ojczysty”.

– Ona była bardzo wyczulona, żeby była równowaga między wymiarem wolności i wymiarem sprawiedliwości społecznej i jeździła po tych strajkach socjalnych. I podtrzymywała ludzi na duchu, chociaż najczęściej
te strajki kończyły się klęską. Te seminaria szukały alternatywnej drogi. Zapamiętam ją jako świetlaną postać
– wspomina prof. Staniszkis, która wygłaszała referaty na seminariach Ani.

Sławny niemiecki reżyser Volker Schlöndorff nakręcił film: „Strajk”, który miał być złożonym Jej hołdem.
W Jej odczuciu było odwrotnie. W dniu premiery filmu w Gdańsku leżała w szpitalu na gdańskiej Zaspie.

– Ten film zniesławia mnie i stoczniowców – mówiła mi, gdy ją odwiedziłam.

.

Barbara Madajczyk-Krasowska • interia.pl

Reklama

Możliwość komentowania Bezkompromisowa, skromna rewolucjonistka została wyłączona

%d blogerów lubi to: