Nie ma życia bez montażu

Posted in ■ aktualności by Maciejewski Kazimierz on 29 kwietnia 2010

Reakcja salonu na dokument „Solidarni 2010” postawiła kropkę nad „i”: Polacy są po prostu niecenzuralni.
Nie wolno ich pokazywać takich, jakimi są, bo są nie tacy, jacy być powinni. Za to właśnie twórcy filmu zostali odsądzeni od czci i wiary: przyszli do prostych ludzi z kamerą i po prostu pozwolili im mówić, co myślą. A należało im najpierw wytłumaczyć, co powinni myśleć. A przynajmniej ich wypowiedzi odpowiednio zrównoważyć − podsunąć mikrofon autorytetom, które z wyżyn swej wiedzy wyjaśniłyby fachowo, że to, co ci ludzie mówią, to tylko im się zdaje, że tak czują, bo naprawdę czują coś zupełnie innego. Bo „jest prawda czasów, o których mówimy,
i prawda ekranu, która mówi”. „Taka jest prawda, nieprawda, i innej prawdy nie ma”.

Tak się składa, że też tam przez pewien czas byłem − pod pałacem. Widziałem, słuchałem, i mogę zaświadczyć, jeśli takie świadectwo jest komukolwiek potrzebne: tak było, tacy byli ludzie, takie słowa i myśli, taka chwila. Stankiewicz i Pospieszalski uchwycili na żywo historię. A nie należało jej chwytać na żywo. Należało ją odpowiednio zmontować, dopiero wtedy prawda ekranu byłaby prawdą czasu, i może nawet zasłużyłaby na nagrodę imienia Ryszarda Kapuścińskiego. Bo Ryszard Kapuściński właśnie teraz, po publikacji książki opisującej jego reporterską metodę, został patronem nagrody, w kryteriach przyznawania której znajdujemy m.in. dbałość o wierność faktom. To jest dopiero jajco. „Z bolcem uziemniającem”, dodawało się w mojej szkole, więc i ja dodam, bo poza tym bolcem, jak rany, co tu jeszcze można dodać?

„Żyliśmy w czasach kiedy Adam Michnik / wybornie znał się na poezji”. Poezja, nawiasem mówiąc, choć wydaje się przeciwieństwem dokumentu, też wymaga generalnego przemontowania. Wybitny znawca przedmiotu, Jacek Żakowski, w towarzystwie pani Marody, jak wyżej, orzekli w telewizji, że wiersz Jarosława Marka Rymkiewicza jest grafomanią. Wsparli go w tym rozpoznaniu inni znawcy z tej samej redakcji, spółka Władyka & Janicki. „Poeta
z Milanówka pisze wiersz w stylu częstochowskim po to, by trafić pod strzechy” − objaśnili swoim czytelnikom,
bo najwyraźniej polonista Janicki nie wie, iż dystychy o pełnych rymach są ulubioną frazą Rymkiewicza odkąd debiutował. Ciekawsze zresztą jest to podkreślenie „poeta z Milanówka”. To teraz klasę poetów zaczęło określać miejsce zamieszkania? Bo dotąd określała ją słuszność wierszy. Herbert na przykład pisał głęboko niesłusznie o Chodasiewiczu i o żołnierzach wyklętych, „wilkach”, po których pozostał w śniegu „żółtawy mocz” − co było aluzją do słów Chodasiewicza właśnie, że patriotyzm to „środek moczopędny”. A na przykład pani Szymborska pisała wiersze słuszne, choćby ten o nienawiści, jaką jest lustracja i rząd Olszewskiego, by już nie sięgać do początków jej twórczości.

Trudno tylko zrozumieć, dlaczego grafoman z Milanówka oprócz innych dowodów uznania dostał kiedyś także nagrodę Nike. Dialektyka uczy, że widocznie wtedy jego częstochowskie rymy nie były grafomańskie, stały się takie dopiero, gdy zaczął się nimi podlizywać mieszkańcom strzech. Jak to zwykle, bywalcy salonu muszą się nieźle gimnastykować, żeby nadążyć za myślowymi wygibasami swych autorytetów. Ludzie z filmu Stankiewicz
i Pospieszalskiego to niewątpliwie nienawistna tłuszcza, bo mówili, że nasz przyjaciel Putin ma krew na rękach.
Ale portale internetowe przynoszą w tym samym duchu wypowiedzi Rosjan, i pal licho prostych Rosjan, czy nawet mało u nas znanych dziennikarzy nielicznych niezależnych od oligarchii mediów, ale i głośnych dysydentów, którzy do wczoraj jeszcze uznawani byli w „Gazecie Wyborczej” za moralne wzorce. I co z tym zrobić? Ale do wczoraj Putin był tam mordercą Litwinienki i Politowskiej, ciemiężycielem Chodorkowskiego i kłamcą fałszującym prawdę o katastrofie „Kurska”, a dziś jest już zupełnie innym człowiekiem. Przyjaznym. Więc jak Putin się zmienił
w przyjaciela Polaków, no, w każdym razie tych kilku najważniejszych Polaków, to i taka na przykład Waleria Nowodworska mogła się z dnia na dzień zmienić w oszołomkę, a Chodorkowski, zaraz się okaże, że jest zwykły żulik,
i zasłużył sobie na to, co go spotkało. Od praw człowieka ważniejsze jest prawo jedynie słusznych autorytetów
do orzekania, kto zasługuje na oklaski, a kto na gwizdy. Bijcie brawo, obywatele, i nie wypowiadajcie się do kamer „pisowskiej telewizji”, zanim nie zostaniecie pouczeni, co powinniście powiedzieć, żeby było to szczere
i spontaniczne.

.
Rafał Ziemkiewicz • Rzeczpospolita
wyślij znajomemu

Reklama

Możliwość komentowania Nie ma życia bez montażu została wyłączona

%d blogerów lubi to: