(Nie)bezpieczny (nie)rząd Tuska

Posted in ■ aktualności by Maciejewski Kazimierz on 23 czerwca 2010

Platformersi nie zawłaszczają państwa, oni je niszczą. O ile szkody po SLD można było naprawiać,
o tyle po Platformie Obywatelskiej w ogóle nie będzie czego naprawiać.

W rządzie Donalda Tuska zasiada wielu wybitnych fachowców. Fachowców od demontażu państwa. To główny, zasadniczy i najcięższy zarzut, jaki można postawić temu premierowi, tym ministrom, członkom i sympatykom Platformy Obywatelskiej. Ci ludzie niszczą – świadomie i nieświadomie – polskie państwo. Wcześniej czy później zostaną z tego rozliczeni. Zapewne nie tylko przez wyborców, ale i przez niezawisłe sądy.
Historia na pewno oceni ich bardzo surowo – jako najgorszy, najszkodliwszy rząd po 1989 r. Źle, że wiele zdążą jeszcze zepsuć. Dziś widać wyraźnie, że niektóre szkody są już nie do odrobienia. Skutki innych będziemy usuwali dziesiątki lat.

Polska rządzona przez Tuska i Palikota idzie drogą Węgier, które arogancja i nieudolność socjalistów doprowadziła na skraj przepaści, ale skończyć możemy jeszcze gorzej, bo sytuacja międzynarodowa jest fatalna. W takich czasach nieudolne rządy mogą nie skończyć się tylko na krachu ekonomicznym. Zagrożona jest niepodległość państwa – ta faktyczna, a nie formalna. Zwłaszcza że największe straty panowanie Tuska przynosi bezpieczeństwu RP.

„Zadaniowy” charakter partii
PO to klasyczna „partia władzy” (termin został ukuty w Rosji lat 90. – symptomatyczne…), bezideowa i pragmatyczna aż do obrzydzenia. Sięgająca po Sikorskiego i Cimoszewicza, po Hübner i Krzaklewskiego. Zmieniająca poglądy tak, aby zyskać doraźne korzyści. Tak więc raz chce kastrować pedofili i stawia na rodzinę (w kampanii Komorowskiego), aby zaraz potem kokietować homoseksualistów i z automatu nazywać wielodzietną rodzinę „patologią”. Raz podwajająca kontyngent polski w Afganistanie, a niedługo potem wzywająca do rejterady z natowskiej misji. Przykłady takich zwrotów można mnożyć. A przecież nie powinny one wcale dziwić – wszak PO została wykreowana w określonym celu, ma „zadaniowy” charakter. Jest od tego, żeby nie dopuścić PiS do władzy (wariant minimum), a nawet je zniszczyć (wariant maksimum).
Platforma nie powstała i nie działa po to, by Polakom żyło się lepiej, a „Polska rosła w siłę”. PO jest po to, by załatwić parę „spraw”. Najpierw chodziło głównie o powstrzymanie oczyszczania państwa przez PiS oraz umożliwienie zaprzyjaźnionym biznesmenom robienia interesów. Ale od dłuższego czasu widzimy też inny aspekt istnienia PO.

Niebezpieczna polityka zagraniczna
Początkowo w polityce zagranicznej starała się ona nie robić nic. Tusk przyjął taktykę strusia – gdyby nie prezydent Lech Kaczyński, Polski w ogóle nie byłoby na scenie międzynarodowej. Niestety, od pewnego czasu ten rząd zaczął wyprawiać w polityce zagranicznej takie rzeczy, że już nawet nie dziwi freudowskie przejęzyczenie Komorowskiego o wychodzeniu Polski z NATO.
Duet Sikorski–Tusk nie tylko zlikwidował politykę wschodnią Polski, dokonując w tej kwestii zwrotu największego po roku 1989, ale też uczynił zewnętrzną aktywność RP wypadkową polityki Moskwy i Berlina. Uległość wobec Rosji i Niemiec jest tak oczywista, że nie warto nawet się o tym rozpisywać. Chyba że ewentualnie pospekulować, kto w PO jest z „partii niemieckiej”, a kto z „partii rosyjskiej”.
Rządzący konsekwentnie niszczą strategiczne relacje z USA (inna rzecz, że przy współudziale Obamy), ciekawe jednak, czy zdają sobie sprawę, czym się może skończyć sprawa zatrzymania i prawdopodobnej ekstradycji do Niemiec rzekomego agenta Mossadu. Gdzie nie spojrzeć, Polska traci przyjaciół – na własne życzenie. Może o to chodzi? Może mamy mieć tylko dwóch przyjaciół – jednego na wschodzie, drugiego na zachodzie?

Jeśli tak, to Tusk powinien zadbać o dobre samopoczucie sąsiadów i rozbroić naszą armię. Na razie idzie to całkiem nieźle. Pod populistycznym hasłem zniesienia poboru do wojska obecny rząd niszczy potencjał naszych sił zbrojnych. Zmniejszono armię ze 150 tys. do 100 tys. Ale nie unowocześniono, nie zmodernizowano. Więcej jest w niej przysłowiowych „wodzów” niż „Indian” (oficerowie 30 proc., podoficerowie 40 proc., szeregowi 30 proc.). Z Iraku Tusk i Klich zrejterowali, ostatecznie grzebiąc jakiekolwiek szanse na to, by coś mieć z misji nad Tygrysem i Eufratem. Z Afganistanem jest jeszcze gorzej. Wzięto na siebie zbyt wielką odpowiedzialność i zbyt wiele obowiązków przekraczających nasze możliwości.
A teraz Komorowski i Tusk grają życiem żołnierzy w kampanii wyborczej. Mówiąc o wycofaniu się, zachęcają talibów do atakowania polskiego kontyngentu. Jakby zapomnieli o hiszpańskiej lekcji – zamachach w Madrycie, zwycięstwie socjalistów, wycofaniu wojsk z Iraku.
Rząd PO zawalił też, rzecz jasna, projekt niezwykle wrogo odbierany w Rosji – tarczę antyrakietową. Najpierw była „gra na czas”, a po dojściu Obamy do władzy grzeczne oczekiwanie, aż USA w końcu zdejmą z nas ten „ciężar”. PO nie prowadzi polityki. PO bawi się polityką. Skutki tego mogą być opłakane. W jakiejkolwiek kwestii by dotknąć zagadnienia bezpieczeństwa, mamy prawdziwą katastrofę. Sam premier wydaje się wręcz zwolennikiem rozwiązania armii.
Służby specjalne zawrócono na stare tory – powrócili „fachowcy”. Bezpieczeństwo energetyczne? Z jednej strony wieloletni kontrakt z Gazpromem, który zdusi naszą gospodarkę i uzależni nas od Rosji. A z drugiej strony pomysły, aby środki unijne przeznaczone na gazociąg Odessa–Brody–Gdańsk przesunąć na walkę z powodzią.

Niszczenie państwa
Niszczenie instytucji państwa i ograniczanie jego funkcji to największe grzechy tego rządu, ale nie jedyne. Kompleksy wobec Zachodu, wzrost korupcji i przestępczości, chamstwo języka publicznego, medialna „softcenzura” itd., itp.
Platformersi są gorsi niż SLD w czasach millerowskiego triumfalizmu. Postkomuniści zawłaszczali jedynie instytucje państwowe, wykorzystywali je dla własnych celów, ale też niejednokrotnie je wzmacniali – inna sprawa, że dla partykularnych interesów. Platformersi nie zawłaszczają państwa, oni je niszczą. O ile szkody po SLD można było naprawiać, o tyle po Platformie w ogóle nie będzie czego naprawiać.
PO stała się jedynie słuszną partią. Bezkarną, hołubioną przez media i sądy, dokarmianą przez rodzimych oligarchów, głaskaną od czasu do czasu przez Berlin czy Moskwę – niczym dobrze wytresowany miły piesek. Członkostwo w PO, otwarte wyrażanie poparcia dla niej – stały się niezwykle trendy.
PO znaczy Partia Oportunistów. Oportunistów nie brakowało też w PZPR. Ale to, co robi obecna ekipa, zmusza do stwierdzenia, że członkostwo w PZPR jest mniej hańbiące niż działalność w PO po tym wszystkim, co się stało przez pięć ostatnich lat.

Być w partii Palikota, Niesiołowskiego, Sikorskiego czy Nowaka – to wstyd i obciach. To znamię hańby na zawsze. Za pięć, dziesięć i więcej lat – epizod bycia w partii Tuska musi dyskwalifikować.

.
Antoni Rybczyński • GAZETA POLSKA
wyślij znajomemu

Możliwość komentowania (Nie)bezpieczny (nie)rząd Tuska została wyłączona