Za wiersz na bruk
„Po uzyskaniu zgody właściwego organu związkowego, rozwiązuję z Obywatelką umowę o pracę bez wypowiedzenia
z dniem 6 marca 1974 r. z powodu ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych polegającego na pisaniu i kolportowaniu wierszy o treści obelżywej i lekceważącej w stosunku do kierownictwa Przedsiębiorstwa, Zjednoczenia, Resortu i innych władz”.
W pierwszym odruchu wybuch śmiechu. Dopiero po chwili dochodzi do mnie, że przecież to lata 70. ubiegłego wieku. Takie wypowiedzenie umowy o pracę to śmierć zawodowa i społeczna. Wilczy bilet. Przecież o zasiłkach dla bezrobotnych nie było mowy.
Panią Annę Upirów poznaliśmy w pierwszych dniach września 1980 roku. W jeleniogórskiej siedzibie NSZZ Solidarność pojawiła się drobna, blisko 60. letnia kobieta z wierszem dla nas. Czekała na ten Sierpień, czekała całych sześć lat walcząc z trójką dzieci o przetrwanie. Zawsze była niepokorna. Mówiła wprost, kiedy się nie zgadzała. Dopóki tylko mówiła nie była niebezpieczna. Niepokorność pisana wierszem to zagrożenie dla ówczesnej władzy. Zbliżał się 8 marca 1974 roku. Pani Anna była kierownikiem działu. Wiersze pisała, owszem. Dla dzieci na dobranoc, dla siebie. Ale tym razem napisała dla ludzi, dla kobiet krzywdzonych przez komunistyczne władze. W tym wierszu nie było nic nowego – rymowane bolączki firmy i ludzi. Wskazanie odpowiedzialnych za krzywdy. O tym wiedzieli i szeptali wszyscy. Ale żeby napisać na zakończenie:
(…)Panie Ministrze, niech Pan uważa, Bo gdy ogarnie nas taka chęć, Że wyostrzymy nasze pazurki, Przełkniemy gorycz, przełkniemy łzy, Na dół polecą ci Ważni z Górki I wtedy władzę przejmiemy my. Drżyjcie, niepewni jutra tyrani, Niech lęk was ściga nawet we śnie, Bo grom uderzy. Uderzy mocno. Nie powiem tylko, kiedy i gdzie.Tego władza nie mogła tolerować.
O sobie pisała: …ja, kobieta nieuczona, / ot, zwyczajna „ciemna masa”, / ukończyłam bez wyróżnień / w jakiejś szkole jakieś klasy… Darowany mi przez partię / czas, na me rodzinne życie, / poświęcałam już bez reszty / gotowaniu, praniu, szyciu…
Wreszcie się doczekała. Radosne wiersze sypały się jeden po drugim: …Jakiś duch się we mnie zbudził, / rozum wszedł na miejsce swoje, / ja kobieta nieuczona / już nikogo się nie boję… Cieszyła się, ale i ostrzegała: „Chcę wam przypomnieć, / zanim zaczniecie szabelką machać i wojny ze sobą toczyć, / chcę wam przypomnieć, / że patrzą na was miliony dziecięcych oczu (…) Lecz gdy zechcecie swój nędzny żywot / na własny rachunek toczyć, / wiedzcie, że każdy uczciwy człowiek / z pogardą splunie wam w oczy.
Pani Anna, co widać w Jej wierszach, bardzo boleśnie przeżyła wprowadzenie stanu wojennego. Boleśnie tym bardziej, że czynnie uczestniczyła w manifestacjach i często lądowała na tak zwanym „dołku” na 48 godzin. A to rozrzuciła przepisany na maszynie swój wiersz, a to rozwinęła transparent o „wrogiej treści”, a to głośno, w kolejce przed sklepem docierała do świadomości otumanionych wojenną propagandą sąsiadów, to znów przeniosła transport bibuły.
W trakcie jednej z rewizji, jakie przetoczyły się przez mieszkanie Pani Anny, esbecy zabrali wszystkie rękopisy. Wiersze, nawet te pisane dla dzieci, przepadły bezpowrotnie. Nie przestała jednak pisać, odtwarzać z pamięci. Uśmiecha się, kiedy opowiada, jak to jeden z „dobrych esbeków” prosił Ją, aby dla swojego dobra przestała pisać. „Nie mogę” – odpowiedziała. „A dlaczego?” – zapytał zdziwiony esbek. „Bo ja mam talent!”
Nadszedł wreszcie rok 1989. Wiersze o wolności zaczęły powoli napełniać się troską o przyszłość. Szczególne są dni po wyborach, kiedy to wracając do wiersza z 1984 roku: …Czy warto czemuś poświęcać życie? / Czy warto kogoś z uśpienia budzić? / Czy warto pośród martwych kadłubków / szukać Człowieka? Szukać ludzi?… dopisuje ciąg dalszy w roku 2001: …Czy warto? / Nie, nie warto. / Martwe kadłubki wybrały nowy sejm…
Twórczość Pani Anny została doceniona w roku 1991 przez Niezależną Fundację Popierania Kultury Polskiej – Polcul Foundation. 14 grudnia Jury w składzie: Stanisław Barańczak, Jerzy Boniecki, Mirosław Chojecki, Jerzy Giedroyć, Gustaw Herling-Grudziński, Jan Nowak-Jeziorański, Jan Pakulski, Eugeniusz Smolar i Jakub Święcicki przyznało Pani Annie wyróżnienie za udział w rozwoju niezależnej kultury polskiej. Instytut Pamięci Narodowej uznał Panią Annę jako poszkodowaną przez władze komunistyczne. Miała możliwość zapoznania się ze „swoją teczką”. Chociaż tyle.
Od marca 1974 roku do dzisiaj Pani Anna żyje na granicy biedy. Gdyby nie opieka córek, zakochanych w swojej Mamie, nie miałaby za co wykupić nawet podstawowych leków. Jaki to charakter twardy, żeby przez tyle lat nie ugiąć się i nie szukać pomocy? Nie żądać odszkodowania, ale wciąż walczyć słowem: …Ile tylko sił mi starczy / los swój w swoje wezmę ręce / i za prawdę pójdę walczyć! (1981) …Włos posiwiał, / zbladły oczy, / a ja dalej wojnę toczę!!! (2002).
wielka-solidarnosc.pl
Artykuł opublikowany w „Tygodniku Solidarność” nr 10 (859) z 11 marca 2005.
(Wg. biogramu w „Encyklopedii Solidarności”; aut. biogramu – Ivo Łaborewicz).
Możliwość komentowania Za wiersz na bruk została wyłączona