Mity założycielskie III RP
Zdumiewające, że w kraju, który wyzwolił się spod okupacji komunistycznej 21 lat temu rzeczywistość postrzegana jest jednowymiarowo. Tendencja „prawdy jedynie słusznej” jest forsowana najsilniej. Niestety, tak jest w przypadku większości mediów, książek historycznych i rozmów wszelakich „autorytetów”. Mity funkcjonujące w polskiej rzeczywistości każą postrzegać nasz kraj w kategoriach propagandy salonu i niewiele mających wspólnego z realiami. Rzeczywistość po upadku komunizmu jednak nie lubi prawd innych od propagandy oficjalnie przyjętej. Przebicie się z własnym zdaniem jest nie lada problemem. Spróbuję zatem wypunktować i scharakteryzować najbardziej szkodliwe mity III RP, które zatarły prawdę o państwie i rzeczywistości.
W takiej atmosferze powstawała III RP
1. Mit Okrągłego Stołu
Polskie elity polityczne i intelektualne uważają, że w 1989 roku nie było innej możliwości niż dogadać się z komunistami. Zgoda ale był to zaledwie okres przejściowy. Postkomuiniści w chwili rozkładu systemu byli zdezorientowani i przestraszeni. Niestety, włodarze dawnej opozycji przyjmując założenia Magdalenki trzymali się ich kurczowo w momencie, gdy nie miało to już żadnego, logicznego uzasadnienia. Owe porozumienia z komunistyczną władzą, które winny stać się jedynie potrzebą chwili zostały uznane za parytet obowiązujący. Zastanawia, ile było w tym głupoty, a ile wyrachowania. W tym tonie odbywała się polska transformacja. Społeczeństwu wmówiono, że „umowy zobowiązują”. Absurd w czystej postaci. Jak mogą zobąwiązywać umowy z ludźmi, którzy robili kariery przeciw polskiej racji stanu i w służbie obcego reżimu? Cień tej haniebnej polityki jest trucizną zalewającą polską rzeczywistość po dziś dzień. Na tym gruncie wyrosły wszelkie mozliwe patologie, które trawią Polskę każdego dnia. Tłumaczenia Tadeusza Mazowieckiego, że „wtedy nie dało się inaczej” są dość mało przekonujące. Gdyby założyciele III RP mieli szerszą wizję to w momencie. kiedy objęli rządy, zerwaliby wszelkie porozumienia z PZPR. Mieli taki obowiązek. Mieli poparcie społeczeństwa. Zaprzepaścili a potem pokłócili się o wszelkie możliwe sprawy. I tu już wchodzi w grę czysty partykularyzm. Efekt jest taki, że przeciętny Polak wymiotuje na sam dźwięk słowa „Solidarność” uważając dawną opozycję za hołotę równie zakłamaną jak eikpę włodarzy PRL. Bardzo często nie bez racji. Państwo III RP powstało na zakwestionowaniu podstawowych praw sprawiedliwości i praworządności. I nie zmieniło się to do dnia dzisiejszego.
2. Mit Leszka Balcerowicza
Człowiek ten został powszechnie uznany za „ojca polskiego kapitalizmu”. Sam profesor uważa, że krytykownie jego pomysłów jest przejawem „złej woli”. Sprowadzenie dyskusji do takiego poziomu wyklucza merytoryczną debatę. A sam Balcerowicz jawi się jako najbardziej merytoryczny polemista. Kwestionowanie jego zasług jest niemodne w ideologii III RP. Poza zasługami, mówienie o jego błędach jest „populizmem”. Sam Balcerowicz wyłączył się z kregu ludzi, którzy maja cokolwiek na sumieniu. To finansowy przedstawiciel elity, który nigdy nie przejawiał najmniejszej chęci choćby wytłumaczenia narodowi swych posunięć. Załgany salon nie wspomina, że Milton Friedman, podobno mistrz Balcerowicza, miał o nim dość nieciekawy pogląd. Dobrym przykladem jest tutaj opinia Krzysztofa Rybińskiego. Ten analityk stwierdził coś w rodzaju, że „krytykowanie ludzi o uznanym dorobku jest nierzetelnością”. Pytam pana Rybińskiego: uznanym przez kogo? Bo, ci uznani przez salon akurat mnie mało interesują. Ich „dorobek” owocuje właśnie… 770 miliardami długu państwa! Czy głos krytyczny od razu jest złem? W państwie polskim obowiązuje cenzura zwana „Balcerowicz jest nieomylny”. Dlaczego nikt do dziś nie podjął otwartej dyskusji o jego słynnym planie z 1990 roku? Dlaczego nikt nie mówi kto mu ten plan napisał? Sam George Soros twierdzi, że to on zaprojektował „polskie przemiany rynkowe”. Dlaczego nikt otwarcie nie pyta o odpowiedzialność Balcerowicza za „akumulację pierwotną”? Kiedy postkomuniści dokonali masowej grabieży majątku pństwowego, Leszek Balcerowicz był wysokim urzędnikiem, który z tytułu zajmowanego stanowiska odpowiadał za ten majątek. To wszystko zgodnie otoczono zasłoną milczenia. Pytań są tysiącę. Ale odpowiedzi się nie doczekamy. Co najwyzej pojawią się oskarżenia o „złą wolę”.
3. Mit postkomunistów
Elity III RP uznały, że po klęsce wyborczej PZPR w 1989 roku postkomuniści nie są grożni. Ten wielki błąd przyniósł opłakane skutki w latach następnych. I znowu rodzi się pytanie: na ile to była głupota, a na ile cynizm. Zaryzykuję tezę, że w przypadku Mazowieckiego zwyciężyła bojaźń. Co do Michnika – chyba nie ma wątpliwości. Najbardziej rzeczowe świadectwo wystawił mu Zbigniew Herbert: „Michnik to jest człowiek złej woli, kłamca, oszust intelektualny…”. Nierozliczenie zła PRL i PZPR zaowocowało uwłaszczeniem nomenklatury, rządami SLD od 1993 roku i zawłaszczaniem państwa oraz aferalno – oligarchicznym panowaniem ferajny Millera – Kwaśniewskiego w czasach Rywingate, kiedy to nomenklatura przekroczyła wszelkie miary w bezprawiu i złodziejstwie. Wyliczenie zła jakie dawny aparat PZPR wyrządził w wolnej Polsce przekrzacza mozliwości artykułu. Część z tych ludzi powinna odpowiadać przed Trybunałem Stanu za kryminogenne działania. Włącznie z Aleksandrem Kwaśniewskim, który minami dobrego wujka uwiódł polskiego wyborcę dwukrotnie. Jest wielkim wstydem dla Polski prezydent po pijanemu chwiejący się nad grobami pomordowanych patriotów polskich! Fortuny rekinów biznesu pokroju Kulczyka czy Gudzowatego wyrosły dzieki głównie oligarchii peerelowskiej i są symtomem choroby polskiego kapitalizmu. Ten karygodny błąd oraz świadoma polityka dawnej opozycji przynosi opłakane efekty po dzień dzisiejszy. Budowę państwa prawa winno się podjąć od wyeliminowania wpływu nomenklatury na rzeczywistość po 1989 roku. Nic takiego się nie stało. Jesteśmy za to świadkami groteskowych scen rehabilitacji ludzi pokroju Wojciecha Jaruzelskiego, który ma na rękach krew własnych rodaków.
4. Mit państwa prawa
Swego czasu świętej pamięci Lech Kaczyński – kiedy był prezesem NIK – powiedział w wywiadzie: „Polska nie jest państwem prawa. Znaczna część aparatu państwowego jest chora”. Trudno się z tym nie zgodzić. Nasz kraj jest karykaturą państwa prawa. Politycy dopuszczający się zwyczajnych przestępstw pozostają z reguły bezkarni. Przekręty finansowe za które płaci cały naród są nierozliczone. Rząd działa w charakterze zakładnika poszczególnych korporacji zorganizowanych we wpływowe lobby. Partyjniactwo kwitnie nieustannie. Codziennie bombardowani jesteśmy zalewem kłamstwa i pustych obietnic, za które nikt nie odpowiada. Bezkarnie zadłuża się kraj przybliżając widmo bankructwa. Po co? Polityka dla władzy a władza to uzależnienie gorsze od heroiny. Co to ma wspólnego z państwem prawa? Tak możnaby wymieniać w nieskończoność. Jesteśmy krajem prawnej anarchii – głupich przepisów, luk prawnych, biurokracji, samowoli urzędniczej, politycznej bezkarności, socjalizmu… Państwem prawa Polska jest tylko na papierze.
Kto – poza Rywinem, kozłem ofiarnym, poniósł odpowiedzialność za aferę jego imienia?
Kto poniósł odpowiedzialność za mafijne uwarunkowania na szczytach władzy firmowane przez ferajnę Kwaśniewskiego?
Kto odpowiedział za uwłaszczenie nomenklatury? Za FOZZ? Za Transakcję? Za Polisę? Za ……. bartdzo długa lista.
Kto poniósł odpowiedzialność za śmierć Krzysztofa Olewnika, poza kilkoma „samobójcami”?
Kto, poza typami spod ciemnej gwiazdy, poniósł odpowiedzialność za zabójstwo generała Marka Papały?
Który z politycznych mocodawców odpowiedział kiedykolwiek przed sądem za całe to bezprawie, oligarchię i mafijne uwarunkowania?
Jak słyszę uczonych matołów bredzących o „państwie prawa” to wymiotować mi się chce. Takiego kraju można się tylko wstydzić. Żałosny cyrk medialny służący karmieniu maluczkich kłamstwami. Jak zawsze: pozdrawiam GW, TVN i TOK FM! To prawdziwi przodownicy propagandy III RP!
5. Mit prywatyzacji
Od zarania III RP wmawia się naiwnym, że prywatyzacja jest lekarstwem na wszystkie bolączki przemian. Ekonomiczny autorytet – pan Leszek Balcerowicz twierdzi, że ” prywatyzacja powoduje zmniejszenie długu publicznego”. Chciałbym zapytać pana profesora: Jak to się stało, że w kolejnych latach sprzedawano coraz więcej państwowego majątku państwowego a długi rosły nieustannie. Aż urosły do 770 miliardów!
Sprzedano 80% majatku za śmieszne pieniądze – 140 miliardów. Dziś taka kwotę trzebaby zapłacić za PKO SA i połowę PKO BP! To jest kryminalizm a nie prywatyzacja. To co w kraju się dzieje nieprzerwanie od 1990 roku nie ma nic wspólnego z prawdziwą prywatyzacją. Swego czasu panowie z Kongresu Lberalno – Demokratycznego, potem Unia Wolności, dziś Platforma Obywatelska, a zatem ci panowie chcieli sprzedać potężny kombinat miedziowy za … 400 milionów złotych! Za sam taki pomysł powinni gnić w Białołęce!
Pan Wąsacz Emil sprzedał pakiet akcji PZU w ręcę konsorcjum Eureko z pogwałceniem prawa. Eureko nie miało nawet prawa stanąć w przetargu! I co? Dziś ten pan doradza w sprawach prywatyzacyjnych! Śmiech, pusty śmiech w kraju cyrkowców i kreatur.
6. Mit korupcji
Ludzi, którzy w 1990 roku mówili o korupcji odsądzano od czci i wiary. Oskarżano o „spiskową mentalność”, „oszołomstwo” i „złą wolę”. Dyżurni komentatorzy III RP mawiają, że proces korupcji jest nieodzowny w przemianach. Niestety, nie dodają że od skali owej patologii zależy czy żyjemy w państwie prawa czy w republice bananowej. Gdyby te ich obłąkańczą logikę pociagnąć do skrajności, to wyszłoby, że najlepiej usankcjonować korupcję skoro nie da sie jej uniknąć. Te „uczone autorytety” mawiają, że „nie ma idealnego państwa”. Zgoda, nie ma. Ale to nie znaczy, że trzeba godzić się z łapówkarstwem tylko dlatego, że jego wyeliminowanie w stu procentach jest niemożliwe. Zaś w Polsce korupcja kwitnie mimo, że kolejne rządy na swych sztandarach stawiają „walkę z korupcją”. Zaryzykuję tezę, że w przeciętnym urzędzie gminy gdzieś w lokalnej Polsce 50% urzędników pozatrudnianych jest za łapówki. Największa patologia jest w państwowej, „darmowej” służbie zdrowia a politycy zgodnie uznawani są za grupę najbardziej zdegenerowaną. I znowu – możnaby o tym pisać w nieskończoność.
7. Mit elit opozycji
W swej książce „Długi cień PRL-u” Bronisław Wildstein przytacza znamienny incydent. Oto w czasie gdy komunizm chylił się ku upadkowi, w jego paryskim mieszkaniu debatowano o przemianach. Wildstein pisze, że wyłożył teze iż trzeba otwarcie powiedzieć Polakom że potrzeba – wzorem Churchilla – „krwi, potu i łez” czyli wyrzeczeń narodu w budowie nowego państwa. Na to jeden z dzisiejszych liderów politycznych oburzył się niesamowicie. I ripostował w stylu; „Nic im nie mówić. Nie dorośli. To zakłóci proces przemian!”. W takim duchu budowano III Rzeczpospolitą. Elity dawnej opozycji KOR – owskiej usadowiły sie ponad głowami narodu a Geremek otwarcie powiedział, że „Polacy nie dorosli do demokracji”. Znalazł się, oświecony demokrata od siedmiu boleści! Nie spoczywa w pokoju. Komunistów „uznano” za niegroźnych ale w zamian za największe zagrożenie uznano „prawicowy nacjonalizm”, który miał jakoby zakłócić proces reform ustrojowych. O zdanie narodu nikt nie pytał. Nic zatem dziwnego, że na tym gruncie wyrosła skrajna nieufność społeczeństwa do elit, marna frekwencja wyborcza i pogląd, że „wszystkie te kurwy są siebie warte”. Taka jest powszechna opinia szarego Polaka o państwie i elitach. I to te elity na to sobie same zapracowały.
Co może myśleć przeciętny widz patrząc na festiwal smoleńskiej obłudy i nikczemności?
Co może myśleć szary obywatel widząc jak rehabilituje się komunistycznych zbrobdniarzy?
Co sądzi Polak o elitach patrząc na pijanego Kwaśnieskiego chwiejącego się nad grobami pomordowanych patriotów polskich?
Co może sądzić patrząc jak Michnik – dawny opozycjonista – w wolnym kraju przejął rolę adwokata ubecji, komunistów i propagatora kłamstwa?
Co myśli Kowalski widząc te same twarze w polityce od dwudziestu ponad lat, które tak sprytnie ustanowiły system wyborczy aby nie dopuszczać do władzy zewnętrznej konkurencji?
Właśnie tyle, że wszyscy oni są siebie warci. W takiej atmosferze nie ma szans na zbudowanie społeczeństwa obywatelskiego. Nie ma szans na długofalowy rozwój. Nie ma szans na państwo prawa. Grzechy pierworodne III RP będą kładły się cieniem na naszej rzeczywistości jeszcze przez pokolenia. Kraj, który narodził się przy udziale pookrągłostołowych kłamstw nie może być zdrowy. To nie jest mój kraj. Wstydzę się takiego kraju. III RP nie ma zbyt wiele wspólnego z Polską. Jest wywołującym swędzenie bękartem Magdalenki. Zawodowi propagandyści pokroju Waldemara Kuczyńskiego i ich medialny bełkot tego nie zmieni.
Kolaska • salon24.pl
Możliwość komentowania Mity założycielskie III RP została wyłączona