Oprawcom jest lepiej niż ofiarom

Posted in ■ aktualności, ■ historia by Maciejewski Kazimierz on 28 czerwca 2011

Pieniądze na przyjazd do Kębła zbierali przez wiele miesięcy. Żyją z głodowych emerytur, ich oprawcy – byli funkcjonariusze komunistycznego aparatu represji – korzystają z wielokrotnie wyższych świadczeń.

Dwadzieścia dwa lata po tzw. transformacji ustrojowej sytuacja w Polsce – w opinii osób represjonowanych – pozostawia wiele do życzenia. Niepokoją zwłaszcza próby eliminacji lidera opozycji i ataki na o. Tadeusza Rydzyka, założyciela Radia Maryja.

Przeciwko niedemokratycznym praktykom obecnej koalicji rządzącej protestowali uczestnicy XI Krajowej Konferencji Represjonowanych, którzy w miniony weekend obradowali w Kęble k. Lublina. Represjonowani działacze pierwszej NSZZ „Solidarność” napiętnowali próbę wyeliminowania z życia politycznego lidera głównej partii opozycyjnej Jarosława Kaczyńskiego przez skierowanie go na badania psychiatryczne, a także groźby użycia aparatu państwowego przeciwko osobom krytykującym obecne władze.

W spotkaniu wzięło udział kilkudziesięciu przedstawicieli osób represjonowanych, zrzeszonych w dziesięciu stowarzyszeniach na terenie całego kraju. Gośćmi represjonowanych byli poseł Gabriela Masłowska i senator Stanisław Gogacz. Zgromadzeni zapowiedzieli obronę Radia Maryja i jego założyciela o. Tadeusza Rydzyka.

„Decyzja sądu o konieczności przymusowego przeprowadzenia badań psychiatrycznych prezesa PiS przypomina nam niedawno minione czasy komunizmu, gdzie inaczej myślących zamykano w szpitalach dla umysłowo chorych” – napisali represjonowani. – Za niedopuszczalne należy uznać grożenie przez ministra obecnego rządu użyciem aparatu państwowego wobec tych, którzy ośmielają się krytykować jego działanie. Będziemy bronić istnienia niezależnych mediów społecznych, w tym Radia Maryja i jego założyciela ojca dyrektora Tadeusza Rydzyka – podkreślili.

Uczestnicy konferencji wyrazili też oburzenie z powodu oddania Federacji Rosyjskiej badania przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. Wytknęli rządowi Donalda Tuska, że do dziś Rosja nie przekazała wszystkich dokumentów i dowodów dotyczących tej sprawy. Ich zdaniem, osoby odpowiedzialne za tę sytuację powinny być postawione przed Trybunałem Stanu. Represjonowani działacze NSZZ „Solidarność”, którzy często kosztem kariery zawodowej poświęcili najlepsze lata życia walce z komunistycznym totalitaryzmem, nie kryli rozgoryczenia i żalu z powodu poniżającej sytuacji materialnej, w jakiej przyszło im teraz żyć.

– Żeby przyjechać na tę konferencję, niektórzy z nas od dawna zbierali pieniądze, pożyczali od znajomych – powiedziała „Naszemu Dziennikowi” Anna Rakocz, przewodnicząca Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym. – Każde ze stowarzyszeń osób represjonowanych w stanie wojennym utrzymuje się ze składek członków wynoszących średnio po dwa – cztery złote miesięcznie. Nie otrzymujemy od państwa żadnych subwencji ani dofinansowania. Nasi członkowie nie mają żadnych dodatków do emerytur czy do rent, a trzeba wiedzieć, że te emerytury często wynoszą 600-700 złotych.

Represjonowani w stanie wojennym czują się upokorzeni sytuacją, gdy 22 lata po tzw. transformacji ustrojowej ich oprawcy ze służby bezpieczeństwa mają wielokrotnie wyższe emerytury.
– Niedawno w Częstochowie funkcjonariuszka SB, która znęcała się nad nami w stanie wojennym, w czasie procesu dosłownie śmiała się z kobiet internowanych, gdy okazało się, że wiele z nas ma emerytury rzędu 600-700 zł, a jej dochodziła wówczas do 4 tys. złotych – wskazuje pani Anna Rakocz. – A przecież to w końcu myśmy wywalczyli władzę dla tych, którzy ją obecnie sprawują. Gdy zwracamy się do nich z naszymi propozycjami, patrzą na nas z przymrużeniem oka. Tak jakby się dziwili: a to wy jeszcze żyjecie? Chyba dla nich najlepiej by było, żebyśmy już poumierali – dodaje z goryczą.

Rozgoryczenie i poczucie zdrady ideałów „Solidarności” z 1980 r. towarzyszyło wielu wypowiedziom w czasie konferencji.

– Rozpoczęliśmy walkę z systemem totalitarnym, ponieważ chcieliśmy żyć w Polsce wolnej, demokratycznej i niepodległej, ale wielu kolegów, którzy przyłączyli się do nas albo było agentami, albo nas oszukało i zawiodło – mówił legendarny przywódca lubelskich strajków na kolei z 1980 r. Czesław Niezgoda. – Jesteśmy bardzo rozczarowani. Widzimy, jak Polska topnieje i ginie. Praktycznie żyjemy już prawie w Białorusi. Wybory planuje się na dwa dni, tak jak tam, a niepoprawnych politycznie się eliminuje.

Czesław Niezgoda ma wielki żal do klasy politycznej III Rzeczypospolitej, że do dziś ci, którzy walczyli i cierpieli za wolną i demokratyczną Polskę, nie są uznani za kombatantów, gdy status ten przysługuje wielu utrwalaczom władzy komunistycznej, którzy po II wojnie światowej mordowali i wsadzali do więzień niewinnych ludzi. – Minęło już 31 lat od naszego solidarnościowego zrywu i wielu naszych kolegów odeszło już z tego świata. My żyjemy i jesteśmy żywą historią tych czasów. Jeszcze za rządów AWS i PiS byliśmy zapraszani do szkół na spotkania z uczniami. Chcemy nadal wpajać młodemu pokoleniu nasze ideały, ale dzisiejsza szkoła już nie chce uczyć historii – mówił.

Szacuje się, że liczba represjonowanych w stanie wojennym sięga ok. 40 tys. osób. Zaledwie 10 proc. z nich otrzymało od Skarbu Państwa odszkodowania i zadośćuczynienia z tego tytułu.

Adam Kruczek, Kębło • NASZ DZIENNIK

Reklama

Możliwość komentowania Oprawcom jest lepiej niż ofiarom została wyłączona

%d blogerów lubi to: