Mów mi Aniu
W Polsce jest mniej więcej pół setki szpitali psychiatrycznych, więc niemal na sto procent można przyjąć, iż wśród ich pacjentów nie brakuje i takich, którzy uważają się za Presleyów, Jaksonów, Dalajlamów, Hitlerów czy Stalinów.
Oczywiście w żadnym z nich nie znajdziemy mężczyzny, który uważałby, że jest kobietą gdyż takie przypadki dzięki naciskom lewactwa zostały wyodrębnione i tu najpierw wypowiada się sąd, a następnie do roboty bierze się chirurg.
I tak o to ci, którzy walczą o prawa mniejszości z pełną premedytacja dyskryminują owych rzekomych biednych „Stalinów”, którym żaden chirurg niestety nie sprezentuje dziobatej gęby, czy Jaksonów, na których jedną z licznych wersji nie przerobi ich sprawna ręka wysoce etycznego specjalisty po przysiędze Hipokratesa.
Psycholodzy i medycy, którzy kiedyś traktowali homoseksualizm, jako stan patologiczny zmienili w demokratycznym głosowaniu zdanie i 17 maja 1990 roku, WHO wykreśliła homoseksualizm z Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych i od tej pory ściga się homofobów, a hołubi homoseksualistów uważając, że ich popęd skierowany do przedstawicieli tej samej płci to rzecz jak najbardziej normalna, lecz póki, co nieobowiązująca jeszcze wszystkich.
Nieco inaczej jest z mężczyznami, którzy zapragnęli stać się płcią piękną. Nie jest to takie proste, co można wykazać na przykładzie pierwszej w Polsce transseksualistki-parlamentarzystki, która zasiadła w sejmie.
Muszę zmartwić pana Grodzkiego o imieniu Anna, że myli się mówiąc w wywiadzie dla Onetu: – „Polskie prawo chroni tożsamość człowieka, także płciową. Ja jestem w pełni kobietą.
Nikt nie może nazywać mnie mężczyzną”
Mimo gustownej peruki, starannemu makijażowi, usunięciu męskich narządów płciowych jest pan pani Aniu nadal osobnikiem płci męskiej posiadającym parę chromosomów XY i nic już nigdy tego nie zmieni.
Mówienie, że jest się „w pełni kobietą” nijak się ma do rzeczywistości i niestety upływający czas będzie działał coraz bardziej na pana niekorzyść, zwłaszcza, gdy ktoś przez wiele lat funkcjonował w rodzinie będąc mężem i ojcem już dorosłego dziś dziecka.
Wyobraźmy sobie, że za kilka setek lat na pana szkielet natknie się jakiś archeolog. Wtedy to towarzyszący mu konsultant, antropolog, rzucając okiem na kości żuchwy i miednicy stwierdzi nawet bez uciekania się do bardziej skomplikowanych badań, że ma do czynienia ze szkieletem mężczyzny.
Oczywiście, aby nie ranić pana wrażliwości możemy się umówić na zwracanie się do pana „pani Aniu”, ale to nie zmienia niestety faktu, że posiadając parę chromosomów XY do końca swoich dni będzie pan według nauki mężczyzną, a tylko według lewactwa i reszty postępowców kobietą.
Być może przyjdzie taki dzień, że jakaś bardzo ważna organizacja międzynarodowa uzna, że człowiek jest tym, kim lub czym się czuje. Ale co wtedy zrobić z tymi, wszystkimi, którzy rozcinają sobie języki i tatuują łuskę na ciele twierdząc, że są wężami albo spiłowują u stomatologów kły wierząc, że są gepardami?
Pozamykać ich w terrariach, ogrodach zoologicznych lub cyrkach, czy wypuścić na wolność, każdego w swoje naturalne środowisko, gdzie niechybnie zginą z rąk swoich wyimaginowanych braci, sióstr i krewniaków?
A tak na koniec pani Aniu, jeżeliby już liczyć na zaloty ze strony kogoś z rodzimego parlamentarnego klubu to wyjdą one raczej ze strony posła Biedronia niźli Janusza Palikota, niestety.
W tym wszystkim jednak najbardziej obrzydliwe jest coś innego. Pani Anna Grodzka to zapewne bardzo wrażliwa osoba i ja sobie z tego doskonale zdaje sprawę. Dlatego z odrazą obserwowałem cyniczne i podłe wykorzystywanie jej przez bezwzględnego gracza, Palikota.
Prędzej czy później zda ona sobie sprawę, że dla swojej politycznej wyrachowanej gry wykorzystał ją jak dawne cyrkowe trupy, które krążąc przez wsie i miasteczka zdobywały publikę pokazując od stóp do głów owłosione kobiety czy mężczyzn z piersiami.
Ten człowiek nie ma żadnych zahamowań i skrupułów w zadawaniu bólu innym i myślę, że pierwszą osobą w nowym sejmie, która to zrozumie będzie właśnie pani Anna Grodzka.
Niestety, sama zrezygnowała z prywatności i stała się osoba publiczną, dlatego też musiała się liczyć z tym, że Tomasz Terlikowski napisze to, co napisał, a profesor Iwiński powie, że jest „nie całkiem” kobietą”. Bieganie z tym do sądu narazi ją na dalszą śmieszność.
Warto też cały czas pamiętać również, że Palikot nie spadł nam nagle z nieba i że jest to były prominentny poseł Platformy Obywatelskiej, a także bliski współpracownik Tuska i najbliższy przyjaciel Komorowskiego, z którym to razem w Rosji zasadzali się na głuszca. Jeżeli dodamy jeszcze do tego miłość, jaką zapałał do niego Urban i sympatie okazywaną mu przez załogę z Czerskiej to mamy całe to towarzystwo, które tak naprawdę jest mentalniezawsze razem.
Kreowanie drużyny Palikota na anty-establishmentowy ruch to próba skanalizowania społecznego niezadowolenia
i trzymania go pod kontrolą właśnie przez establishment III RP, który to wszystko wymyślił i powołał do życia
przy czynnym jak zwykle udziale swoich mediów.
kokos26 • niezalezna.pl
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie (42/2011)
Możliwość komentowania Mów mi Aniu została wyłączona