Zamordowanie „Inki”
65 lat temu stalinowski sąd skazał na śmierć niespełna osiemnastoletnią Danutę Siedzikównę,
sanitariuszkę 5. Wileńskiej Brygady AK.
– To był sprokurowany mord sądowy – mówi dr hab. Piotr Niwiński z Uniwersytetu Gdańskiego.
Siedzikównę zabił 28 sierpnia 1946 roku o godz. 6.15 strzałem w głowę dowódca plutonu egzekucyjnego z KBW. Wcześniejsza egzekucja z udziałem żołnierzy się nie udała; żaden nie chciał zabić „Inki”, choć strzelali z odległości trzech kroków.
W akcie oskarżenia „Inki” znalazły się zarzuty udziału w związku zbrojnym, mającym na celu obalenie siłą władzy ludowej oraz mordowania milicjantów i żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Danuta Siedzikówna ps. „Inka” urodziła się 3 września 1928 w Guszczewinie koło Narewki, na skraju Puszczy Białowieskiej. Wychowała się w rodzinie o tradycjach patriotycznych. Ojciec Wacław Siedzik jako student Politechniki w Petersburgu został w 1913 zesłany na Sybir za uczestnictwo w polskiej organizacji niepodległościowej. W lutym 1940 deportowany został przez NKWD w głąb Związku Sowieckiego. Po podpisaniu układu Sikorski-Majski wstąpił do armii tworzonej przez gen. Władysława Andersa. Zmarł w 1942 i pochowany został na cmentarzu polskim w Teheranie. Matka Danki należała do AK. Aresztowana przez Gestapo w listopadzie 1942 po ciężkim śledztwie została zamordowana we wrześniu 1943 w lesie pod Białymstokiem.
Po śmierci matki, mając zaledwie 15 lat, Danuta razem z siostrą Wiesławą złożyła przysięgę AK – było to w grudniu 1943. Następnie odbyła szkolenie sanitarne. Po wkroczeniu Armii Czerwonej w 1944 roku podjęła pracę kancelistki
w nadleśnictwie Hajnówka.
Aresztowana w czerwcu 1945 wraz z innymi pracownikami nadleśnictwa przez grupę NKWD-UB za współpracę
z antykomunistycznym podziemiem. Z konwoju uwolnił ją patrol wileńskiej AK Stanisława Wołoncieja „Konusa”, podkomendnego mjr. „Łupaszki”. W oddziale „Konusa”, a potem w szwadronach por. Jana Mazura „Piasta” i por. Mariana Plucińskiego „Mścisława” pełniła funkcję sanitariuszki. Przez krótki czas jej przełożonym był por. Leon Beynar „Nowina”, zastępca mjr. „Łupaszki”, znany później jako Paweł Jasienica.
Na przełomie 1945 – 46, zaopatrzona w dokumenty na nazwisko Danuta Obuchowicz, podjęła pracę w nadleśnictwie Miłomłyn w pow. Ostróda. Wczesną wiosną 1946 r. nawiązała kontakt z ppor. Zdzisławem Badochą „Żelaznym”, dowódcą jednego ze szwadronów „Łupaszki”. Do lipca 1946 służyła w tym szwadronie jako łączniczka i sanitariuszka, uczestnicząc w akcjach przeciwko NKWD i UB. W czerwcu 1946 została wysłana do Gdańska po zaopatrzenie medyczne dla szwadronu.
20 lipca 1946 została aresztowana przez funkcjonariuszy UB i osadzona w więzieniu w Gdańsku.
Po ciężkim śledztwie 3 sierpnia 1946 skazana została na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku.
Zarzucono jej m.in. nakłanianie do rozstrzelania dwóch funkcjonariuszy UB podczas akcji szwadronu „Żelaznego”
w Tulicach pod Sztumem.
– Siedzikówna była cichą, trzymającą się z tyłu dziewczyną, sanitariuszką. Jak można było oskarżyć ją o wydawanie poleceń zabijania żołnierzy? Zachowały się relacje funkcjonariuszy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) i milicjantów, których ona opatrywała po potyczkach
z partyzantami AK – odpowiada na zarzuty dr Niwiński.
Piotr Szubarczyk z IPN w Gdańsku pisał: Wyrok śmierci na sanitariuszkę był komunistyczną zbrodnią sądową, zarazem aktem zemsty i bezradności gdańskiego UB (od którego realnie zależał wyrok) wobec niemożności rozbicia oddziałów mjr. „Łupaszki” to Szwadron „Żelaznego”, w którym służyła „Inka”, był szczególnie znienawidzony przez gdański WUBP z powodu wielu udanych akcji na placówki UB – m.in. brawurowego rajdu przez powiaty starogardzki i kościerski 19 maja 1946, podczas którego opanowano kilka posterunków milicji i placówek UB, likwidując sowieckiego doradcę PUBP w Kościerzynie, kilku funkcjonariuszy UB oraz ich konfidenta”.
W przesłanym siostrom grypsie z więzienia Siedzikówna napisała: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. Zdanie to – według badaczy – należy tłumaczyć nie tylko przebiegiem śledztwa, lecz także odmową podpisania prośby o ułaskawienie. Prośbę taką do ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta skierował za nią
jej obrońca. Bierut nie skorzystał z prawa łaski.
Oskarżycielem w procesie sanitariuszki był prokurator Wacław Krzyżanowski, który dla 17-letniej wówczas dziewczyny zażądał kary śmierci. Prokurator był oskarżany przez Instytut Pamięci Narodowej
o udział w zbrodniach komunistycznych, jednak dwukrotnie został uniewinniony przez sąd.
pap. polskieradio.pl
Możliwość komentowania Zamordowanie „Inki” została wyłączona