Jaruzelski – strażnik kłamstwa katyńskiego

Posted in ■ aktualności, ■ historia by Maciejewski Kazimierz on 28 listopada 2011

Od pewnego czasu były komunistyczny dyktator Wojciech Jaruzelski, korzystając ze wsparcia usłużnych mediów, przypisuje sobie zasługi, do których nijak nie ma żadnego prawa. Jedną z tych oczywistych uzurpacji jest powtarzanie, że to on pierwszy publicznie ujawnił sprawców mordu katyńskiego.

Podobne wątki pojawiły się w wypowiedziach Towarzysza Generała dla portalu Wirtualna Polska w czerwcu 2010 r.: „Może zabrzmi to nieskromnie, ale to ja pierwszy doprowadziłem do ujawnienia i publicznego przedstawienia kulis mordu i jego sprawców – NKWD. Nie było to jednak łatwe – po pięciu latach usilnych starań, w tym rozmów z Michaiłem Gorbaczowem, po powołaniu dwustronnej komisji historyków, 13 kwietnia 1990 r. prezydent Gorbaczow w świetle jupiterów oficjalnie oświadczył, że strona rosyjska ponosi odpowiedzialność za mord, wyraził ubolewanie i przekazał mi teczki ze spisami zamordowanych oficerów”.

Rok później, w żenującym wywiadzie opublikowanym we „Wprost”, wyraźnie onieśmielony brakiem ostrzejszych protestów po pierwszym wystąpieniu, Jaruzelski z właściwą sobie megalomanią mówił: „Przecież to ja pierwszy po pięciu latach usilnych starań, wydarłem oficjalne uznanie prawdy o Katyniu”.

Zasługi Towarzysza Generała w sprawie przyznania przez władze sowieckie w 1990 r., że Katyń to jednak zbrodnia NWKD, są mało istotne. Ot, po prostu, przyszedł nowy I sekretarz (Michaił Gorbaczow) i zaczęła się polityka głasnosti. Zmiana podejścia do historii po zmianach na Kremlu prędzej czy później dotknęłaby także sprawy Katynia. Wystarczyło, że Jaruzelski będzie robił to co zwykle. Czyli bacznie nasłuchiwał i dostosowywał się do najnowszych sowieckich tendencji.

Ale najbardziej oczywistą nieprawdą są twierdzenia, że to on „doprowadził do ujawnienia i publicznego przedstawienia kulis mordu i jego sprawców – NKWD”. Tak się składa, że przed Jaruzelskim w 1943 r. był minister propagandy III Rzeszy dr Joachim Goebbels. Po nim sprawę szeroko opisywała konspiracyjna i emigracyjna prasa polska, wielu historyków i pisarzy. Wprawdzie brakowało wtedy kluczowych dokumentów sowieckich, ale wiele opublikowanych na Zachodzie wspomnień i opracowań nie pozostawiało żadnych wątpliwości, kto i kiedy dokonał zbrodni. Przypisując sobie ujawnienie całej sprawy w 1990 r., Jaruzelski wyraźnie nie uznaje tego, co w tej sprawie działo się przez poprzednie 50 lat. Fakt to dla jego umysłowości bardzo symptomatyczny. Wprawdzie inni mówili i pisali prawdę o Katyniu, ale nie mieli na to zezwolenia Kremla. To się więc nie liczy.

Bohaterski generał

Wspominając o swoich wyimaginowanych zasługach w sprawie ujawnienia zbrodni katyńskiej, Jaruzelski zapomniał powiedzieć, jaką naprawdę rolę odegrał w tej historii. Nie ma bowiem wątpliwości, że to właśnie on przez dziesiątki lat był jednym z najważniejszych strażników kłamstwa katyńskiego. Od 1960 r., jako szef Głównego Zarządu Politycznego ludowego WP, Jaruzelski dbał o to, by prawda o losie kilkunastu tysięcy oficerów wziętych do niewoli przez Sowietów w 1939 r. nigdy nie dotarła do społeczeństwa, a w szczególności do żołnierzy. Dotyczyło to zresztą wielu innych faktów dotyczących historii Polski, nie tylko kwestii stosunków polsko-sowieckich. Naukowców, którzy choćby na krok odstawali od oficjalnej linii PZPR. Towarzysz Generał wyrzucał z pracy. W orwellowskiej rzeczywistości ludowego WP nie było żadnych zasad prawdy historycznej czy przyzwoitości: z polskich bohaterów robiono tu zdrajców, kryminalistów i renegatów, a agentów sowieckich pasowano na bohaterów – jak było chociażby z biografią Michała Żymierskiego. W latach 70. każda „nieprawomyślna” wypowiedź o sprawie katyńskiej, jaka doszła do uszu Towarzysza Generała – ówczesnego ministra obrony – była na jego polecenie ścigana przez WSW. Niemal do końca PRL, już jako I sekretarz PZPR, Jaruzelski był wiernym synem komunistycznej propagandy. Zaciekle zwalczał pisanie o wrześniu 1939 r., o mordzie katyńskim i inne „antysowieckie prowokacje”. W 1987 r. w rozmowie z jugosłowiańską dziennikarką Zrnką Nowak pomstował przeciwko niesprawiedliwym ocenom wydawanym czasem o głównym sprawcy mordu katyńskiego – Józefie Stalinie, twierdząc, że dopiero w przyszłości zostanie on doceniony przez historię: „Sądzę, że zwiększający się dystans historyczny pozwoli spojrzeć na postać Stalina spokojniej, bez obciążeń świeżymi jeszcze emocjami”.

Swoje poglądy wyrażał nie tylko słowem, ale i czynem. Za druk i kolportaż książek o Katyniu można było trafić do więzienia. Represjonowano też piszących na ten temat historyków. Jedną z najważniejszych prac tej epoki („Dzieje sprawy Katynia”) opublikował w wydawnictwie „Głos” Antoniego Macierewicza syn jednego z zamordowanych, prof. Jerzy Łojek (pod pseudonimem Leopold Jeżewski). 13 grudnia 1981 r. funkcjonariusze SB wyłamali drzwi jego mieszkania i, pozorując rewizję, celowo niszczyli meble i sprzęty. Prof. Łojek został internowany, władze zablokowały mu profesurę i zwolniły z pracy. Potem esbecy próbowali zastraszyć naukowca, zabierali mu z domu książki i rękopisy. Dziś m.in. o zasługi prof. Łojka upomina się jego ówczesny prześladowca.

Piotr Gontarczyk • bibula.com
Całość artykułu w tygodniku “Gazeta Polska”

Reklama

Możliwość komentowania Jaruzelski – strażnik kłamstwa katyńskiego została wyłączona

%d blogerów lubi to: