Szarża byłego
Coraz trudniej wytrzymać lejącą się z telewizora propagandę dłużej niż przez chwilę, więc w ramach psychicznej samoobrony kontakt z lokalnymi całodobowymi programami informacyjnymi ograniczam do tzw. zapowania w momentach, kiedy na kanałach popularnonaukowych są akurat przerwy reklamowe. Na pięć „zapnięć” trzy razy trafiam na moment, kiedy zgromadzeni w studiu jadą jak po burej suce po Kaczyńskim, raz na jakieś zachwyty nad Tuskiem i UE, a raz na kryptoreklamę własnych produkcji, względnie fundacji TVN czy Polsatu. Na nic ciekawego nie trafiłem już od dawna.
Chyba że za ciekawą uznać następującą scenę: w studiu u Moniki Olejnik były – Lech Wałęsa – miota gromy na marsz PiS w rocznicę stanu wojennego, oburzony, że jest to „kwestionowanie demokracji”. Przecież Tusk wygrał wybory! Ludzie go poparli większością, więc demonstracje przeciwko zwycięzcy demokratycznych wyborów to jest godzenie w podstawowe zasady, to jest – nie pamiętam, czy były użył tego słowa, ale wisiało ono w powietrzu – faszyzm po prostu, i w ogóle zagrożenie!
Były znany jest z wygadywania bredni, ale tu, każdy musi przyznać, miara absurdu sięga ośmiu w skali Monty Pythona. W każdym demokratycznym kraju demonstracje przeciwko demokratycznie wybranemu rządowi to nie tylko chleb powszedni, ale jedno z podstawowych praw obywatelskich. Przed Białym Domem nie ma dnia, by nie stało kilka rozmaitych pikiet, a i wielotysięczne tłumy protestujące przeciwko tej czy innej polityce wybranego większością głosów prezydenta rzadkości nie stanowią. Nikomu do głowy nie przyjdzie, że przegłosowani w wyborach tracą prawo do manifestowania swojej niezgody na postępowanie władzy!
Przeciwnie. Taki sposób argumentacji pojawia się tylko w satrapiach. Władimir Putin cieszy się poparciem przytłaczającej większości narodu rosyjskiego! Aleksander Łukaszenka przez miażdżącą większość Białorusinów jest kochany jak ojciec, i jak w ojcu pokładają w nim nadzieję, więc kto śmie protestować – ten przeciwko narodowi!
Odczekałem chwilę, co na tę szarżę byłego powie pani redaktor. A nuż ocknie się w niej zdrowy rozsądek, a nuż przekłuje balon absurdu? Gdzieżby tam. Monika Olejnik pokiwała z przejęciem głową i gdy Wałęsa skończył, podrzuciła mu: no tak, pamiętam, jak Jarosław Kaczyński prowadził demonstrację pod Belweder, gdzie palono pańską kukłę, panie prezydencie… – No właśnie! – ucieszył się Wałęsa i plótł dalej, ale tego już nie zrelacjonuję, bo wyłączyłem. Na jeden raz wystarczy.
Jak z tego widać, postępujące skretynienie ogarniające prorządową propagandę i ludzi pozostających pod jej wpływem (bo idę o zakład, że typowego, półinteligenckiego wyborcę PO nic w opisanej rozmowie nie zdziwiło) sięga zenitu. Za władzą, a przeciwko PiS, można wygłosić już każdą najbardziej monstrualną brednię. W chwili, gdy w samej Rosji putinizm się chwieje, u nas, dzięki Tuskowi, jego partii „Jedinaja Polsza” i takim tuzom dziennikarstwa jak wspomniana redaktor Olejnik, zaczyna rozkwitać w formie najczystszej.
Rafał A. Ziemkiewicz • GAZETA POLSKA
Możliwość komentowania Szarża byłego została wyłączona