Możemy teraz pójść na Kreml
Skrajne doniesienia o liczbie uczestników sobotniego wiecu opozycji na moskiewskim prospekcie Sacharowa różnią się dziesięciokrotnie. Policja informowała o 20 tysiącach, ale nawet serwisy państwowych kanałów telewizyjnych podawały liczby 60-100 tysięcy.
Według organizatorów, pomimo silnego wiatru przyszło 120 tys. niezadowolonych z władzy i żądających powtórzenia wyborów. A jeden z występujących mówił o „dwustutysięcznym tłumie”. Wcześniej szacowano, że szeroka ulica na odcinku ok. 600 m pomieści 90 tys. ludzi. Wszyscy byli przepuszczani przez policyjne bramki pirotechniczne, ale podobno funkcjonariusze po osiągnięciu liczby, na którą opiewało zezwolenie, czyli 50 tys., zaczęli wpuszczać bez kontroli.
Poza wzrostem zainteresowania protestem wśród Rosjan poprawiła się także organizacja. Komitet organizacyjny zebrał w ciągu dwóch tygodni od poprzedniej wielkiej manifestacji wystarczająco dużo funduszy, by można było zorganizować profesjonalne nagłośnienie, scenę, telebimy, wynająć ochronę itd.
Uczestnicy informowali się o wiecu głównie przez internet. To medium jest jednocześnie wolne, niezależne i stosunkowo dostępne. A styl działania nowych liderów opozycji odpowiada młodym, ambitnym Rosjanom, niezadowolonym z kierunku, w którym idzie ich państwo. Krytyka władzy jest dowcipna, ironiczna, nierzadko karykaturalna. Taka forma zapada w pamięć, ludzie opowiadają sobie antyputinowskie żarty i kształtuje to mentalność skuteczniej niż wszechobecna, ale drętwa propaganda władzy.
Nawet lista mówców została wyłoniona w konkursie internetowym. Liczba organizacji politycznych i społecznych oraz znanych osobistości popierających protest jest tak duża, że nie wszyscy mogliby wystąpić. Głosowanie na portalu Facebook dało dość reprezentatywny zestaw liderów opozycji i nie trzeba było go korygować. Przez to zgromadzeni mieli poczucie autentycznego wpływu na przebieg „swojej” manifestacji.
„Rosja bez Putina”
Na co liczy ten wielotysięczny tłum? Domaga się powtórzenia wyborów, odejścia szefa Centralnej Komisji Wyborczej Władimira Czurowa, wypuszczenia uwięzionych działaczy, zarejestrowania wszystkich działających ugrupowań politycznych. Przynajmniej część tych postulatów wydaje się całkiem realna. Prezydent Miedwiediew już zapowiedział zmiany ułatwiające dostęp do polityki i stopniową wymianę elit. Przed wyborami prezydenckimi 4 marca władza zapewne zechce pokazać, że wsłuchuje się w postulaty obywateli i jakieś zmiany wprowadzi. Może nawet rzuci na pożarcie Czurowa. Oczywiście protestujący liczą na więcej.
Mówią o „rosyjskiej wiośnie”. W przemówieniu Garriego Kasparowa zostało to sformułowane następująco: – Życzę wam dobrego nowego roku. Ale kiedy mówię „nowego”, mam na myśli „innego”. Jestem pewien, że to będzie już zupełnie inny rok – cieszył się sławny szachista. Sam wiec odbywał się pod hasłem „O uczciwe wybory”, ale wszyscy mają już na ustach nowe i bardziej bezpośrednie: „Rosja bez Putina”. Na razie wymiernym efektem manifestacji jest inicjatywa zmiany konstytucji, aby uniemożliwić ubieganie się o najwyższy urząd w państwie po raz trzeci. Obecnie zakazane jest pełnienie funkcji prezydenta trzy razy, ale pod rząd. Stąd Putin może teraz kandydować w wyborach prezydenckich po raz trzeci.
Najpopularniejszy mówca i postać symbolizująca oddolnie zrodzony protest obywatelskiego niezadowolenia to Aleksiej Nawalny, prawnik i finansista znany z popularnego bloga o korupcji w Rosji. Bohater dysydencko nastawionej młodzieży ma tylko 35 lat. Po proteście 5 grudnia został aresztowany i skazany na 15 dni więzienia. Nie uczestniczył więc w manifestacji na placu Bołotnym 10 grudnia. Jego przemówienie było częściowo skierowane wprost do Władimira Putina, którego nazwał „małym, tchórzliwym szakalem”, a obu z Miedwiediewem – „zajmującymi bezprawnie swoje urzędy”. Podjął grę odniesień do powieści Kiplinga „Księga dżungli”, którą rozpoczął premier, nazywając manifestantów „Bandar-logami” (w książce byli prymitywnymi, leniwymi półmałpami). Ale był też poważny, a nawet groźny.
– W więzieniu czytałem małą książeczkę, „Konstytucję Federacji Rosyjskiej”. Tam jest napisane, że najwyższa władza w Rosji należy do narodu. A więc to my jesteśmy władzą. Możemy teraz pójść na Kreml i zabrać to, co nasze. Jesteśmy ruchem pokojowym, więc nie zrobimy tego jeszcze teraz. Ale w marcu, po wyborach pokażemy im, kto rządzi Rosją – grzmiał Nawalny, którego prorządowi publicyści zaczęli zaraz porównywać do Hitlera. Na razie priorytetem dla młodego przywódcy jest uwolnienie z więzienia Siergieja Udalcowa, działacza lewicowego i organizatora wielu manifestacji. Pomimo krytycznego stanu zdrowia Udalcow po wyjściu z jednej piętnastodniowej odsiadki był wolny zaledwie pół godziny. – Czy skończy jak Magnicki? – pytano, nawiązując do śmierci w więzieniu Siergieja Magnickiego, księgowego, który wykrył przypadek korupcji na szczytach władzy.
Kudrin mediator
W ostatnim czasie „partii protestu” przybył nowy sprzymierzeniec. Aleksiej Kudrin, były minister finansów, który odszedł z rządu po konflikcie z prezydentem Miedwiediewem, wyraźnie poparł protesty. „W społeczeństwach z rozwiniętym systemem politycznym funkcję wymuszającą uczciwość władzy pełni polityczna konkurencja. Gdy takiej konkurencji nie ma, zadanie to musi wziąć na siebie bezpośrednio społeczeństwo obywatelskie” – napisał w „Kommiersancie”. Jego zdaniem, obecna fala protestów pełni taką rolę i nawet władza zaczyna się z nią liczyć. Tym, czego brakuje, jest dialog. Jest on, według Kudrina, nieunikniony i jeżeli władza nie zdecyduje się na rozmowy z opozycją i nie otworzy na jej postulaty, to będzie to jej „samobójstwo”. Kudrin oferuje swoją pomoc jako „mediatora” w tym dialogu.
Czy przetrwa jedność opozycji występującej razem przeciw Kremlowi? Nawalny powtarza: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Jednak są małe szanse, żeby się to udało. Władza broni się różnymi sposobami, w tym poprzez agenturę, prowokacje i świadome rozbijanie porozumień. Kilka dni przed 24 grudnia „wyciekły” nagrania rozmów telefonicznych Borysa Niemcowa, jednego z liderów Partii Wolności Narodowej (Parnas). Okazało się, że w niecenzuralnych słowach krytykuje on i wyśmiewa dwie kobiety z komitetu organizacyjnego demonstracji, do którego sam również należy. Koleżanki obraziły się i zażądały rezygnacji Niemcowa. Ten odmówił, ale przeprosił i spór został załagodzony. Wkrótce możemy spodziewać się, że i inne słabości poszczególnych liderów zostaną wykorzystane przeciwko całemu ruchowi. Pojawią się radykałowie żądający odsunięcia bardziej umiarkowanych i tak dalej, jak to dobrze znamy z polskiej polityki ostatnich 20 lat.
Nie ma też żadnych szans na wspólnego kandydata opozycji w wyborach prezydenckich. Teraz Rosjanie mają Nowy Rok, potem jeszcze prawosławne Boże Narodzenie, a przerwa w pracy urzędów i szkół trwa praktycznie do połowy stycznia. Następny wiec planowany jest więc w lutym. Wymogi kampanii mogą nie dopuścić do wspólnych demonstracji. Wiadomo, że będą kandydować nie tylko komunista Ziuganow i nacjonalista Żyrinowski. Będzie lider Sprawiedliwej Rosji Siergiej Mironow i Jabłoka – Grigorij Jawliński. Spośród uczestników wieców swój komitet zgłosił jeszcze biznesmen Michaił Prochorow. W sumie poza Putinem swoje komitety zarejestrowało dziewięciu innych kandydatów.
Nie śpi też machina państwowej propagandy. Federalne kanały, nie mogąc pominąć milczeniem wydarzenia na prospekcie Sacharowa, w swoich relacjach starały się ośmieszyć lub pomniejszyć znaczenie protestu. Należąca do Gazpromu telewizja NTV skoncentrowała się na kilku ekscentrycznie ubranych dziewczynach, które nie miały pojęcia o politycznych celach wiecu. Inna stacja pokazała agitatorów jakiejś sekty religijnej próbującej werbować adeptów podczas manifestacji itd.
Demonstrowano nie tylko w Moskwie. Oficjalna mapa inicjatyw obywatelskiego protestu po wyborach liczy 108 pozycji obejmujących całą Rosję i kilkanaście miejsc na świecie (protestowano m.in. w Berlinie, Paryżu, Londynie, Tel Awiwie, Waszyngtonie i Tokio – przede wszystkim przed ambasadami rosyjskimi). Protest trwa więc prawie całą dobę, gdyż różne inicjatywy zlokalizowano we wszystkich strefach czasowych: od Jużnosachalińska po Kaliningrad. W Nowym Jorku przed swoim konsulatem protestowało jako ostatni dwustu Rosjan z udziałem m.in. syna Michaiła Chodorkowskiego – Pawła. W Smoleńsku kilkaset osób zebrało się przed pomnikiem Fiodora Konia naprzeciw bloku przy Dzierżyńskiego 13 – siedziby NKWD i KGB, a teraz FSB. Piwnice tego budynku to miejsce pierwszych rozstrzeliwań Polaków w zbrodni katyńskiej.
Piotr Falkowski • NASZ DZIENNIK
Możliwość komentowania Możemy teraz pójść na Kreml została wyłączona