Lech Wałęsa to jednak jest „jajcarz”

Posted in ■ aktualności by Maciejewski Kazimierz on 29 czerwca 2012

Programy radiowe czy telewizyjne z gościnnym udziałem Lecha Wałęsy od lat cieszą się niezmienną popularnością. Nader zasłużoną, bowiem wysłuchiwanie tego, cóż ma do powiedzenia były prezydent jest fascynującą przygodą intelektualną, a przy okazji nader ciekawym – prowadzonym w dodatku na żywo – eksperymentem psychosocjologicznym dotyczącym osób z problemem wybujałego ego, takich jak patron gdańskiego lotniska.

Śmiechy śmiechami, ale Wałęsa – jako ważna postać w historii Naszego Kraju – ma pełne prawo być recenzentem poczynań obecnych…no właśnie. Problem z Wałęsą polega na tym, że owszem, jest on recenzentem, ale zazwyczaj poczynań ludzi, których żywiołowo nienawidzi – a którzy obecnie są w opozycji. Próżno szukać w jego wypowiedziach nowych pomysłów na Polskę – a mógłby takowych pomysłów być kopalnią, wszak jeździ po całym świecie, swoje widzi, swoje wnioski z pewnością wyciąga. Próżno szukać krytyki – nawet życzliwej – wobec aktualnej władzy, z którą związany jest przez koligacje rodzinne (Jarosław Wałęsa). Nie sposób odpędzić się od przykrego wrażenia, że Lech Wałęsa – jeden z Naszych produktów eksportowych, hołubiony za granicą o wiele bardziej niż w Polsce – jest angażowany przez dziennikarzy tylko i wyłącznie do jednego : do dowalania, najlepiej personalnie, Kaczyńskim, Gwiazdom i innym „nielubianym”. Spore to marnotrawstwo potencjału drzemiącego w marce Lech Wałęsa (nie mylić marki z samym Wałęsą) – ale cóż, „wszystkie ręce na pokład”.

Najweselej – ale i paradoksalnie najsmutniej (dlaczegóż ów człowiek jest tak zgorzkniały i sfrustrowany, po tylu osiągnięciach w życiu?) ogląda się Wałęsę u podejmującej go nader często Moniki Olejnik. Wprawdzie Monika Olejnik nie stara się ukryć swojej niechęci do niemal 3/4 gości (jest wprawdzie paru z którymi rozmawia „na kolanach”), ale wydawałoby się przecież, że kto jak kto, ale Noblista i pupil obecnej władzy (ostatnio wszak trwają przymiarki o wyniesienie na sztandary Henryki Krzywonos) na szczególne względy może liczyć. A tu klops – ale to głównie spowodowane względami merytoryczno-estetycznymi, trzeba w tym wypadku Olejnikową zrozumieć, bo Lech Wałęsa naprawdę plecie straszliwe androny, powtarzając co chwila te same teskty i zabawnie akcentując to słynne JA (dalibóg, gdy to mówi, brzmi to jakby mówił caps lockiem).

Tym razem Lech Wałęsa znowu nie zawiódł – zarówno tych, którzy szukają w tym taniej rozrywki w prime time, jak i tych, którzy z politowaniem kiwają głową nad rozmienianiem się legendy Solidarności na drobne. Poszło o telewizję Trwam – były prezydent wszem i wobec przyznał, że medium owo ogląda i zgadza się z przekazem w „95 procentach”. NIe był jednak łaskaw sprecyzować cóż to za akceptowalny przezeń przekaz. Szkoda tylko, że podczas przetaczającej się przez media debaty o cyfryzacji nie zabrał głosu, na przykład : no cóż, jestem telewidzem, program w przytłaczającej większości bardzo mi się podoba i zupełnie nie rozumiem zachowania Jana Dworaka i Krajowej Rady. Głos byłego prezydenta, hołubionego i rozpieszczanego przez PO byłby z pewnością bardzo słyszalny i potrzebny. Szkoda.

Oczywiście Lech Wałęsa nie lubi ojca Rydzyka, czego zabronić mu w żaden sposób nie można, ale jednak wypadałoby przedstawić swoje konkretne żale, a nie zamykać ich w lapidarnym okreśelniu „…on jest sprawcą wszystkiego złego”. Dla redemptorysty z Torunia pewna pociecha – łaska Lecha Wałęsy na bardzo pstrym wierzchowcu jeździ i ta nieszablonowa postać za rok, za dwa, może wynosić duchownego pod niebiosa. Nie pierwszy byłby to przypadek wolty w sympatiach Wałęsy, chcącego uchodzić za poważnego polityka.

Najlepsze zostawiłem na koniec : wypytywany o owe pieć procent rzeczy, które niekoniecznie mu się podobają, Lech Wałęsa w swoim „pałkarskim” stylu skwitował : te procenty „należałoby oczyścić”. Najzabawniejsze jest naturalnie uzasadnienie byłego prezydenta : największe zarzuty dla telewizji Trwam to „obrażanie innych” i przypisywanie sobie „największego patriotyzmu”. Jak rozumiem, Wałęsę oburza to dlatego, że Trwam chce uchodzić za telewizję katolicką. Uprzejmie wobec tego donoszę – bo może zapomniał – że on robił dokladnie to samo, w dodatku pod egidą Matki Boskiej w klapie.

Niekiedy człowiek ma wrażenie, że to biblijne przysłowie o belce w oku wymyślono – w przypływie jakiegoś profetyzmu – dla Polskiej „elity” politycznej.

trescharchi • salon24.pl
rys. Michał Korsun

Reklama

Możliwość komentowania Lech Wałęsa to jednak jest „jajcarz” została wyłączona

%d blogerów lubi to: