Zszywać czy pruć? ☚ ★
Jesteśmy podzieleni. Jak bardzo – sam widzę po sobie, gdy rzucę okiem lub wpadnie mi w ucho co ludzie piszą i mówią.
Wystarczy chwila bym mógł powiedzieć: ci – nasi, a tamci – ich. Rzadko się mylę, choć przecież do nieomylnych nie należę. Ta zdolność, albo może feler, niesie konkretne skutki: ich słucham podejrzliwie, naszym ufam prawie bezgranicznie. Skąd to się bierze?
Nie siliłbym się na wiwisekcję własnych poglądów, gdyby nie rosnąca obawa, że ktoś zrobi to za mnie, a ja mu uwierzę, że tak było, choć w rzeczywistości było całkiem inaczej. Już tak bywało.
Pamiętam, że u zarania III RP codzienna lektura GW była moim naturalnym odruchem. Niech ci, którzy nie czytali podniosą rękę. Podziwiam zdolność przewidywania, ale ten jeden, czy dwóch na dziesięciu mało mnie wzrusza – do wyborów szła cała dziesiątka.
Z czasem, podkreślam z czasem – a u mnie to trwało ładnych parę lat – zacząłem dostrzegać, że to, o czym czytam, to nie to samo, co widzę na co dzień. Paradoksalnie zresztą podejrzewam, że wśród czytających odsetek „przebudzonych” był większy niż wśród nieczytających, karmionych na przemian telewizyjną papką i papką z internetu.
Stało się. Szczelina zaczęła się poszerzać, a Smoleńsk zamienił ją w przepaść.
Czy jednak na pewno? Czy pochopnie przyjmując to za pewnik nie fałszujemy rzeczywistości?
Nie mam złudzeń. Są przecież tacy, którym to pasuje. Dla nich brak podziałow to klęska. No bo niby z kim mają się jednoczyć? Jak, w końcu, odróżniać się od motłochu? Pełen brzuch, kasa i władza zawsze dzieliły i będą dzielić ludzi na lepszych i gorszych. Co ciekawe, stosunek do tych „klejnotów” relatywizuje oceny.
Ci, co „klejnoty” mają, uważają się za lepszych, a ich przekonanie wyrasta z samego faktu ich zdobycia i posiadania. Ci drudzy, chcąc nie chcąc, poczucia własnej wartości poszukują gdzie indziej.
Mniejsza więc o establishment, czy elity. Dopóki się nie uda wpoić ludziom, że rzecz pospolita to nasza wspólna własność, a jej dysponenci chodzą w lepszych ubraniach i jeżdżą lepszymi samochodami za nasze pieniądze – zostanie jak jest. Najwyżej, jak dotychczas, z intrygującą wstydliwością będziemy unikać tłumaczenia słowa „establishment” jako „ustawieni”, a o elitach będziemy z ironią mówić – „elyty”.
Tylko – kto ma to ludziom wpoić? Oni sami? Jakoś się nie kwapią …
Są tacy, którzy mówią, że podziałów nie da się zasypać. Nadobitniej chyba wyraża to J.M. Rymkiewicz. Radykalizm jego poglądów kusi, ale też zastanawia do kogo się odnosi. Chcę wierzyć, że nie do wszystkich z tamtej, nie naszej strony. O ile zgadzam się w pełni, że pestka jest robaczywa, to ciągle się waham, czy cały owoc należy odrzucić.
Znów odwołam się do swoistej ankiety: ilu z nas na co dzień kolaboruje z „tamtymi”? To ważne pytanie. Uprzedzam protesty: kolaboruje, to znaczy współdziała, nic więcej. Współdziała, bo musi. Przecież w pracy, a nawet w rodzinach, każdego dnia, ocieramy się o „nich”, myślących o Polsce inaczej niż my.
Czy wierzę w skuteczność starań by ich pozyskać? Tu mam kłopot. Nie wierzę, że samą perswazją da się wiele uzyskać. Doświadczenia nie da się przekazać. Zanim do nich nie dotrze, że są oszukiwani w imię egoistycznych racji wykreowanych w mediach idoli, nie przejdą na naszą stronę. Potrzeba czasu by mit o fajnej Polsce upadł. Już przecież upada …
To nie znaczy, że mamy tylko czekać. Czas wprawdzie pracuje dla nas, lecz atrakcyjność alternatywnej oferty wciąż, niestety, w lesie. „Bóg, Honor, Ojczyzna” – brzmi dumnie i szlachetnie, ale czy dla wszystkich? Czy brzmi tak samo, dla tych, spłacających kredyty?
No właśnie: atrakcyjność oferty. Ja to tak rozumiem, że z jednej strony, musimy wykreować jasny, prosty przekaz jak można godnie żyć, a z drugiej nie dać się bałamucić, że ktoś zrobi to za nas.
Potrzebne nam są media, żaden drugi obieg. Chyląc czoło przed pionierami, do których bez wątpienia Niepoprawnych należy zaliczyć, musimy się domagać zachowania proporcji w przekazie społecznym.
Przecież to paranoja, tak długo pozwalać by Kraśko, Lis czy Olejnik śmieli mówić za nas i dbać o atrakcyjność naszej oferty, no nie paranoja?
Wtedy, wierzę, że moje pytanie: „zszywać czy pruć?” straci na znaczeniu, stanie się bezzasadne i całkiem niepotrzebne.
Tego wszystkim życzę.
Mohair Charamassa • niepoprawni.pl
rys. Andrzej Krauze
Możliwość komentowania Zszywać czy pruć? ☚ ★ została wyłączona