Dyskretny problem Jarosława Kaczyńskiego
… uważam, że wystąpienia pani poseł profesor Pawłowicz per saldo przynoszą PIS-owi więcej złego niż dobrego. Bo w polityce liczy się efekt finalny, a nie choćby najszlachetniejsze intencje.
Dwa i pół roku temu założyłem blog, bo już wtedy zdałem sobie sprawę, że Donald Tusk wraz z jego Platformą doprowadzą do rozkładu państwa, co właśnie się urzeczywistniło. Moja bezinteresowna blogerska działalność pro publico bono sprowadzała się do konsekwentnej i nieustępliwej krytyki nieudacznego rządu i szkodliwej dla Polski polityki partyjnej Platformy. I choć nie należę do PIS-u, to stojąc w kontrze do poczynań partii rządzącej, siłą rzeczy opowiedziałem się po stronie wiodącej partii opozycyjnej Jarosława Kaczyńskiego, o czym doskonale wiedzą goście mojego blogu.
Ci którzy odwiedzają mój blog wiedzą również, że od samego początku konsekwentnie i bezwzględnie dbałem o nobliwą formę mojego forum nie tolerując na blogu wulgaryzmów i prostackich komentarzy. W tym właśnie kontekście, wiele tekstów poświęciłem krytyce chamskich i wulgarnych zachowań posła profesora Niesiołowskiego, ganiąc przy okazji premiera i prominentów Platformy za tolerowanie kompromitujących dyskurs polityczny występków rzeczonego „profesora”.
Ale goście mojego blogu także wiedzą, że potrafię być krytycznym nie tylko w stosunku do partii rządzącej, lecz także do partii Jarosława Kaczyńskiego, mimo iż jej sprzyjam. A robię to dlatego, że uważam, iż taka konstruktywna krytyka jest bardzo potrzebna, gdyż pomaga recenzowanej partii ustrzec się zazwyczaj bezwiednie popełnianych błędów. W tym między innymi upatruję sens blogowania.
Przykładem takiej konstruktywnej krytyki była moja notka pt. „Dziesięć grzechów partii Jarosława Kaczyńskiego, za którą w pierwszym odruchu pisowcy chcieli mnie „zlinczować”, ale po jakimś czasie, na „balu Niepokornych” w Krakowie jeden z bardzo prominentnych polityków Prawa i Sprawiedliwości mi powiedział, że jak się wyraził „napisałem ważny tekst, którego politycy PIS-u powinni się uczyć na pamięć”.
I choć wiem jak się teraz narażę „ortodoksyjnym pisowcom” nie byłbym sobą, gdybym nie skrytykował ostatnich wystąpień publicznych pani poseł profesor Krystyny Pawłowicz, które momentami, mam na myśli nie treść, lecz FORMĘ, przypominają wystąpienia pana profesora Niesiołowskiego.
Nie oszczędziłem Niesiołowskiego, więc gwoli sprawiedliwości nie będę ślepo bronił, delikatnie mówiąc niegrzecznych wypowiedzi pani profesor Pawłowicz. A to dlatego, że pani Krystyna Pawłowicz jest profesorem, co ją zobowiązuje do przedkładania kultury dialogu nad emocje.
Rozumiem, że pani profesor Pawłowicz wypowiada się w słusznej sprawie. Nie godzę się jednak zformułą, w jakiej to czyni. Komuś z tytułem profesora po prostu tak postępować nie wypada. Tytuł profesora zobowiązuje, o czym wielokrotnie pisałem na blogu.
Rozumiem także, iż sponiewierani przez szwadrony Tuska pisowcy, którzy we własnej ojczyźnie muszą się czuć jak pierwsi chrześcijanie pośród pogan ogarnięci są wszechmocnym pragnieniem, by ktoś wreszcie na głos wykrzyczał przed światem ich krzywdę i upokorzenie. Niestety to życzenie odbiera im często zdolność obiektywnego postrzegania rzeczywistości i nie potrafią, bądź nie chcą dostrzec nagannej formy narracji pani profesor Pawłowicz. Wiem, że pani profesor jest święcie przekonana o słuszności głoszonych przez nią racji. I ja tych racji proszę Państwa nie neguję. Neguję natomiast sposób tej racji głoszenia.
Bo pijarowcy Platformy tylko czekają na takie okazje, by roztrąbić na cztery strony świata, że posłanka Prawa i Sprawiedliwości, o zgrozo z tytułem profesora zachowuje się jak „dziecko we mgle”, w dodatku źle wychowane, a politycy PIS-u temu bezkrytycznie przyklaskują, bądź udają, że tego nie widzą. I paradoksalnie, wypowiedzi pani profesor Pawłowicz w słusznej sprawie stają się darmowymi prezentami ofiarowywanymi przeciwnikowi, który ich używa jako twardych argumentów w walce politycznej.
Dlatego uważam, że wystąpienia pani poseł profesor Pawłowicz per saldo przynoszą PIS-owi więcej złego niż dobrego. Bo w polityce liczy się efekt finalny, a nie choćby najszlachetniejsze intencje. Poza tym, kontrowersyjne wystąpienia pani profesor stawiają Jarosława Kaczyńskiego w nad wyraz niezręcznym położeniu jako szefa partii walczącej z postępującą w zastraszającym tempie degradacją obyczajów.
PIS jest obecnie na fali, rośnie w sondażach, odbija przyczółki, zdobywa na nowo zaufanie opinii publicznej, co się przekłada na to, że ma coraz realniejszą szansę by wygrać wybory i skończyć raz na zawsze z bezhołowiem Platformy.
I właśnie celem utrzymania tego korzystnego trendu, z przyczyn czysto taktycznych, pan prezes Kaczyński powinien panią profesor Pawłowicz poprosić o powstrzymanie się od wystąpień publicznych – w imię dobra sprawy.
Krzysztof Pasierbiewicz • naszeblogi.pl
nauczyciel akademicki
Patrz także:
Dziesięć grzechów partii Jarosława Kaczyńskiego
http://salonowcy.salon24.pl/483007,dziesiec-grzechow-partii-jaroslawa-kaczynskiego
Możliwość komentowania Dyskretny problem Jarosława Kaczyńskiego została wyłączona