Biedny jak Wałęsa. „Tak długo wmawiano mu w Polsce, że jest „narodowym skarbem”… że ten w to uwierzył!” ☚◙◙◙◙
Sprawa Lecha Wałęsy „sponiewieranego” na londyńskim lotnisku jest czymś więcej niż po weekendową sensacją na Pudelka. To bardzo jaskrawy dowód na to jak narracja o naszym „największym dobru narodowym” i „najbardziej znanym Polaku w dziejach” rozsypuje się w starciu z rzeczywistością.
Co takiego spotkało Lecha Wałęsę? Zielony czytelnik lub odbiorca przekazu medialnego pomyśli, że byłego prezydenta spotkało jakieś straszne upokorzenie – bicie, poniżające przeszukanie, rażenie taserem albo inne urągające jego godności osobistej szykany. Nic podobnego. Wałęsa był na lotnisku w Wielkiej Brytanii, mówiąc terminologią podróżniczą, normalnie „trzepany” jak każdy pasażer. Przy czym przeszukanie VIPa naprawdę różni się od „trzepania” zwykłego obywatela. Raz sam miałem przyjemność czekać na lotnisku w VIP Lounge i zapewniam – doprawdy – traumy nie mam. Oczywiście – abstrahując od politycznej (i moralnej) oceny byłego prezydenta do czegoś takiego dochodzić raczej nie powinno, jednak na samo zdarzenie składa się kilka czynników.
Pierwszym z nich jest bez wątpienia typowo anglosaski szacunek dla prawa. Były prezydent Aleksander Kwaśniewski także został „cofnięty” w Kanadzie po tym jak jego nazwisko kilka lat temu nie znalazło się na stosownej liście. Anglosasi tak mają – prawo jest prawem i stosuje się je jednakowo wobec wszystkich – zarówno byłego prezydenta jak i cytując byłego ministra „Jasia Kowalskiego”. Nazwisko Wałęsy nie było obecne na liście osób zwolnionych od „trzepania” i służby podjęły wobec niego „czynności”. Módlmy się, kochani, abyśmy dożyli czasów gdy podobna świadomość zakorzeni się w Polsce.
Drugi aspekt to jaskrawy obraz „skuteczności” naszej dyplomacji. Fakt, że były prezydent Najjaśniejszej Rzeczpospolitej nie jest obecny na liście VIPów wpuszczanych do samolotu bez nieprzyjemności ukazuje jak działa od lat MSZ. Działania mające na celu wprowadzenie udogodnień dla byłych prezydentów za granicą – kim by tam oni nie byli – jest psim obowiązkiem naszych służb dyplomatycznych. Obowiązkiem z którego się nie wywiązały. Czym więc się przez te lata zajmują? Odpowiedź pozostawiam Państwu.
I wreszcie trzeci aspekt – Lech Wałęsa jako ikona. Jest taka anegdota na temat PRL, że tak długo wmawiano robotnikom, że to oni są klasą rządzącą, że oni w to w końcu uwierzyli (co już na poważnie mówiąc ostatecznie doprowadziło do solidarnościowej epopei). Podobnie jest z Wałęsą – tak długo wmawiano mu w Polsce, że jest „narodowym skarbem”, „największym z żyjących Polaków”, „dobrem narodowym”, wreszcie – największym Polakiem w dziejach”… że ten w to uwierzył! Więcej – uwierzyły w to rzesze okadzonych propagandą polskich obywateli, nie pamiętających jak ci sami ludzie, którzy dziś Wałesę okadzają i niosą w lektyce, przed laty traktowali go jak chama, prostaka, zagrożenie dla demokracji i zgodnie rechotali z książeczką „Sto dowcipów o Wałęsie” w ręku. Szanowni Państwo – ja jestem młody, a to pamiętam.
Wałęsa pada więc ofiarą własnego „sukcesu”. Wożony po świecie nieomal w lektyce, w Polsce okadzany i noszony na rekach, traktowany nawet nie jako postać historyczna, ale jako guru wielkiej religii… stał się obywatelem RP Lechem Wałesą, nikim nadzwyczajnym, kolejnym pasażerem, dokumenty proszę.
Oto w małym incydencie ukazuje nam się wielkość autorytetu,
siła III RP i znaczenie Polski w Europie jako czołowego gracza.
Smutne to i śmieszne. Ale co najgorsze – prawdziwe.
Arkady Saulski • wpolityce.pl
Członek zespołu redakcyjnego portalu wGospodarce.pl, dziennikarz Gazety Bankowej.
fot. Kuczyk (profil Lecha Wałęsy na facebook.com)
Możliwość komentowania Biedny jak Wałęsa. „Tak długo wmawiano mu w Polsce, że jest „narodowym skarbem”… że ten w to uwierzył!” ☚◙◙◙◙ została wyłączona