☞ Znamy wyniki badań dotyczących Anny Walentynowicz ☚◙◙◙◙◙
Nadal nie ma odpowiedzi na najważniejsze pytania
Polscy biegli zbadali próbki pobrane blisko 4 lata temu w Moskwie z ciała Anny Walentynowicz.
– Otrzymaliśmy nową, kolejną opinię dotyczącą babci. Wykonali ją biegli, którzy uczestniczyli przy sekcji po ekshumacji. To badania toksykologiczne materiału biologicznego pobranego podczas sekcji zwłok wykonanej na terenie Federacji Rosyjskiej-czyli tuż po katastrofie oraz badania histopatologiczne. Wykonano je m.in. po to aby stwierdzić czy obrażenia babci odkryte podczas sekcji przeprowadzonej w Polsce w 2012 roku pozwalają na uznanie, że doszło do ich powstania za życia ofiary – mówi Piotr Walentynowicz.
Czyli chodzi po prostu o stwierdzenie czy powstały podczas katastrofy, a nie później.
Przypomnijmy, że ten wątek należy do jednych z najbardziej kontrowersyjnych w śledztwie. Po katastrofie rządowego Tu-154M Janusz Walentynowicz poleciał do Moskwy. Zarówno on jak i czterech innych świadków nie mieli wątpliwości przy identyfikacji Anny Walentynowicz. Co ważne odbywała się ona w różnym czasie. We wrześniu 2012 roku doszło do ekshumacji.
– Podkreślam też wyraźnie i stanowczo: ciało wydobyte z grobu śp. Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej, które zdaniem prokuratury miało być ciałem mojej babci nie miało głowy. Tymczasem podczas identyfikacji w Moskwie, tuż po katastrofie babcia wyglądała jakby spała. Miała głowę. Mówię to wyraźnie i stanowczo – mówił wielokrotnie Piotr i Janusz Walentynowicz.
W opinii stwierdzono także, że nie można było zrobić badań dotyczących stężenia hemoglobiny tkankowej. Jest to o tyle istotne, że przy badaniu innych ciał taką ekspertyzę przeprowadzono. Są to niezwykle ważne badania wskazujące m.in. na to, czy osoba zmarła przebywała w pomieszczeniu, gdzie był pożar.
W piśmie, które teraz dostali od prokuratury, jak mówią znajduje się też informacja o tym, że poprzednie metody badań, które stosowano dawały fałszywe wskazania, chociaż jak konkludują biegli ostatecznie nie zmieniają sensu opinii, którą wydali lekarze w lutym 2013 roku. Wówczas rodzina otrzymała podsumowujący komplet dokumentów dotyczących ekshumacji i sekcji.
– Nie rozumiem tylko dlaczego przygotowano coś takiego w dziesięć miesięcy po tym jak sprawę rzekomo definitywnie zamknęli. Ponieważ analizy są datowane na końcówkę grudnia 2013 roku. Skoro zamknęli sprawę babci po ekshumacji i sekcji, pozwolili nam pochować ciało, podsumowali wszystko w dokumentacji z lutego 2013 to w jakim celu teraz wykonali powyższe badania i to jeszcze bazując m.in. na próbkach pobranych przez Rosjan w 2010 roku. – pyta Piotr Walentynowicz. Jak dodaje: – Nie wiem o co chodzi, nikt nam nie wyjaśnia takich spraw. Być może sami się zorientowali, że coś jest nie tak i zlecili kolejny komplet badań. Co im nie pasowało? Co się wydarzyło przez te dziesięć ostatnich miesięcy, że zaczęli sami zlecać kolejne analizy pozornie zamkniętej już dla nich sprawy? – pyta.
Pozornie, bo jak mówił z tatą, Januszem Walentynowiczem podczas zeszłotygodniowego posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości, Rosyjska dokumentacja medyczno-sekcyjna, będąca w posiadaniu polskiej prokuratury, dotyczącej kobiet, które zginęły w katastrofie smoleńskiej, nie opisuje Anny Walentynowicz.
Jak relacjonował, rodzina Walentynowicz wnioskowała po ekshumacji jej ciała o wgląd w akta innych ofiar, po to, aby znaleźć dokumentację, która odpowiadałaby charakterystyce jego babci.
– Teraz prokuratorzy umożliwili nam zapoznanie się ze wszystkimi tomami akt zawierającymi dokumentację fotograficzną i medyczną wszystkich kobiet, które zginęły w katastrofie. Po przejrzeniu wszystkich tomów akt okazuje się, że nie ma ani jednego tomu, który odnosiłby się do naszej babci – tłumaczył Piotr Walentynowicz.
Jednocześnie jednak oficjalnie ze strony prokuratury ten wątek jest zamknięty, a rodzina próbując się czegoś dowiedzieć spotyka się jak mówi „z arogancją śledczych”.
niezalezna.pl
fot. arch.
Możliwość komentowania ☞ Znamy wyniki badań dotyczących Anny Walentynowicz ☚◙◙◙◙◙ została wyłączona