☞ „I ja waść, i ty waść, a kto będzie świnie paść?” ☚◙◙◙◙
Czyżby nadszedł czas, w którym ostatnia polska partia „klasowa” stała się zwyczajnie zbędna?
Kto by pomyślał, że PSL polegnie za sprawą świń? Nie korupcji, nie nepotyzmu, ale zwykłych, różowych, nieco przerośniętych warchlaków?
Ludowcy przetrwali wszak PRL, w okresie transformacji niemal bezboleśnie przepoczwarzyli się z ZSL-u w PSL– choć korzenie z dawną epoką łączyły ich chyba mocniejsze niż socjaldemokratów z komunistycznym PZPR-em. Nie na darmo ludowcy zyskiwali ironiczne miano arbuzów, że to z wierzchu zieloni, a w środku czerwoni aż miło.
Ale podstawą sukcesu ludowców nie byli ich liderzy, ale te niemal mityczne, będące przedmiotem zazdrości konkurencyjnych ugrupowań – struktury w terenie. Te setki wójtów i sołtysów, gospodyń wiejskich, nawet jeśli bez zielonych legitymacji to zawsze dyspozycyjnych i wiedzących jak i na kogo głosować i jak przekonać do tego mniej zorientowanych kolegów.
Dzięki temu przez lata udawało im się utrzymać status partii władzy. Swego czasu w sejmowych korytarzach powtarzano anegdotę, że gdy Waldemara Pawlaka, pytano kto wygra kolejne wybory ten z kamienną miną odpowiadał: ” Jak to kto? Nasz koalicjant!„.
A przecież PSL nigdy nie wygrał wyborów, a tylko raz uplasował się w nich na drugim miejscu. Mimo to rządził najdłużej chyba spośród wszystkich ugrupowań obecnych na scenie politycznej po 89 roku.
W 93 roku nikogo specjalnie nie zdziwiło, gdy po wyborach parlamentarnych ludowcy, po zajęciu drugiego miejsca, weszli w koalicję rządową z SLD. To zresztą było apogeum sukcesów partii. Waldemar Pawlak został wówczas premierem (i to prawdziwym, a nie „przejściowym”, jak po obaleniu rządu Olszewskiego), a rok później Stronnictwo zdobyło około 10 tys. mandatów w wyborach samorządowych i większość stanowisk marszałków województw. Pawlakowi udało się utrzymać na stanowisku aż do stycznia 1995 r.
W wyborach parlamentarnych w 2001 r. PSL zdobyło 42 mandaty poselskie i cztery senatorskie i po raz drugi weszło w koalicję rządową z SLD . Mało swojego wicepremiera oraz oczywiście ministerstwo rolnictwa, środowiska i wicemarszałka Sejmu.
W międzyczasie mniej lub bardziej oficjalnie ludowcy flirtowali z prawicą – czy to z AWS, czy też z potem z PiS.
Ostatecznie w 2007 bez najmniejszego kłopotu stali się z koalicjantem Platformy Donalda Tuska, choć w latach 90 – tych na politycznej mapie sytuowali się na antypodach Unii Wolności, a słowo „liberalny” było w ich ustach najgorszą obelgą. (Kto pamięta jeszcze, że to właśnie głęboka animozja między UW a PSL nie pozwalała przez wiele miesięcy uzgodnić kandydatury na pierwszego prezesa IPN?).
Ale najwyraźniej wszystko co dobre kiedyś się kończy. Bo też nigdy chyba sytuacja PSL- nie była tak zła jak dziś. Nawet wtedy, gdy po piętach deptała mu Samoobrona. Bo choć afery w PSL to nie pierwszyzna – zawsze jednak dotyczyły one jakiejś nierolniczej materii. A to spółki, a to banku, a to obsady stanowisk, Najczęściej nepotyzmu i kumoterstwa, co oczywiście oficjalnie było potępiane ale w elektoracie budziło przekonanie, że w gruncie rzeczy partia umie zadbać o swoich. Byle tylko do tego kręgu „swoich” się dostać.
W sprawie świń jednak ludowcy polegli na własnym polu. Żeby nie powiedzieć – we własnym chlewie. Wcześniej – ilekroć coś im nie wychodziło – jakieś dopłaty były za niskie, ceny skupu nie dość atrakcyjne, kredyty za wysokie – oskarżany był koalicjant. Silniejszy i złośliwy. Nie rozumiejący problemów polskiej wsi. W sprawie afrykańskiego pomoru świń – gołym okiem było jednak widać, iż ludowcy mieli tu absolutnie wolną rękę. Premier i cała Platforma zajęci Ukrainą, ewentualnie tuszowaniem skandalu Protasiewicza – półtusze wieprzowe zostawili rzekomym koalicyjnym fachowcom.
Tymczasem zamiast ratować zagrożonych hodowców – ludowcy rozpoczęli swoją „walkę buldogów” pod dywanem. Jeśli prawdą jest, że Janusz Piechociński postanowił wykorzystać sytuację, by pozbyć się nielubianego ministra – to doprawdy wykonał manewr samobójczy. W sytuacji, gdy PSL balansuje na granicy progu wyborczego i to częściej „pod” niż „nad” – taka rozgrywka z blokowaniem decyzji ministra na szkodę własnych wyborców może okazać się przysłowiowym gwoździem do trumny.
Nawet jeśli Sawicki okaże sprawniejszy o Kalemby (a pewnie się okaże, bo trudno o kogoś bardziej nieudolnego) – Janusz Piechociński nie wyjdzie z tego z twarzą. Nawet gdyby stroił miny o niebo „cieplejsze” od wdzięczącego się do kamery Waldemara Pawlaka.
Koniec końców nie wiem kogo mi dziś bardziej żal. Tych zdesperowanych rolników, którzy z powodu dwóch padłych dzików mogą stracić dorobek całego życia, tych nieszczęsnych, zupełnie zdrowych dzików, które rolnicy najchętniej wybiliby własnoręcznie, czy tych przerośniętych świń, dla których jedyną alternatywą życia w przepełnionych boksach jest taka, czy inna rzeźnia.
Wiem za to, że nie żal mi coraz bardziej spoconych ze strachu ludowców, którzy w walce o stołki dawno już zapomnieli po co tak naprawdę sprawują władzę. Co zresztą ich wyborczy zaczynają dostrzegać. Jeszcze przed wybuchem świńskiej afery sondaż CBOS wykazał, że najbardziej liczącą się partią wśród mieszkańców wsi jest PiS, na który gotowych jest oddać głosy 29 proc. jej mieszkańców. Kolejne miejsce zajęła PO, dopiero na na trzeciej uplasował się PSL – z poparciem 11 proc. badanych.
Czyżby nadszedł czas, w którym ostatnia polska partia „klasowa” stała się zwyczajnie zbędna?
Tak czy owak do sytuacji w dzisiejszym PSL-u uwikłanego w swoje frakcyjne rozgrywki – śmiało można odnieść przysłowie: I ja waść, i ty waść, a kto będzie świnie paść?
Dziennikarka, absolwentka filologii polskiej na UW, pracowała m.in. w „Gazecie Polskiej”, „Życiu”, „Fakcie” i TVP, gdzie przez kilka lat przygotowywała reportaże dla programu „Misja specjalna”, który również wydawała i współredagowała; współpracowała z „Panoramą” i „Wiadomościami”; Z TVP zwolniona w ramach „nowych porządków”; współpracowała z „Gazetą Polską Codziennie” i przy realizacji filmów Anity Gargas o katastrofie smoleńskiej; obecnie publikuje w portalu wPolityce.pl i tygodniku wSieci, gdzie szukając odskoczni od tematów politycznych, najchętniej pisze o przyrodzie i zwierzętach – swojej życiowej pasji.
fot. trans.info
Możliwość komentowania ☞ „I ja waść, i ty waść, a kto będzie świnie paść?” ☚◙◙◙◙ została wyłączona