■■ ZMIANA PRZYJDZIE OD DOŁU

Posted in ■ aktualności, ■ historia, ■ odkłamujemy HISTORIĘ by Maciejewski Kazimierz on 28 października 2014

16 listopada wybierzemy nie tylko radnych oraz włodarzy naszych miast i gmin.

Tego dnia Polacy zdecydują, czy obecny układ rządzący ma trwać nadal, czy jednak konieczna jest zmiana. Bo choć nie będziemy wybierać posłów ani ministrów, to nie wolno zapominać, że samorządy są równie ważnym ogniwem władzy.

Samorządowcy często lubią przedstawiać się jako „niezależni fachowcy”, ale są takimi samymi politykami, jak ci z parlamentu czy rządu, tyle że ich władza sięga jednej gminy, miasta, powiatu czy województwa. Wybory samorządowe są więc wyborami jak najbardziej politycznymi i nie należy dawać wiary tym, którzy idą po władzę lokalną pod sztandarami „apolityczności” czy „bezpartyjności”.

Te wybory będą zatem kolejną bitwą o Polskę
– pomiędzy obozem zmiany a obozem trwania.

Ten ostatni obóz jest szeroki, gdyż obejmuje PO i PSL, ale też SLD i Twój Ruch, które są cichymi sojusznikami obecnego rządu, a także większość urzędujących prezydentów miast, za którymi stoją lokalne sitwy i układy towarzysko-biznesowe. Natomiast obóz zmian to przede wszystkim Prawo i Sprawiedliwość, które na poziomie samorządów od wielu lat najczęściej jest równie konsekwentną opozycją, jak w parlamencie.

4 lata temu PiS wyraźnie wygrało wybory jedynie w województwie podkarpackim, ale nawet tam sejmikowa koalicja PO-PSL-SLD potrafiła odebrać władzę prawicy (zmiana nastąpiła dopiero w ubiegłym roku, gdy PSL-owski marszałek województwa usłyszał zarzuty korupcyjne). We wszystkich pozostałych sejmikach skopiowano centralną koalicję PO-PSL, na Śląsku dopraszając do niej jeszcze Ruch Autonomii Śląska, zaś na Opolszczyźnie – Mniejszość Niemiecką. Oznaczało to, że wszystkie urzędy marszałkowskie wraz z podległą im administracją, spółkami, instytucjami i agencjami stały się prostym przedłużeniem układu rządowego.

Żeby ten układ przełamać, wyborcy muszą zrobić tylko jedno:
w wyborach do sejmików wojewódzkich wszędzie,
jak Polska długa i szeroka, zagłosować na kandydata z listy PiS.

To są wybory ściśle partyjne, podobnie jak te do Sejmu, więc wszystkie głosy oddane na listę PiS będą zarazem głosami przeciwko PO, PSL i lewicy. Oczywiście do sejmików wejdą ci kandydaci PiS, którzy dostaną najwięcej głosów, dlatego ważne jest, by byli to kandydaci najlepsi.

W najbliższych numerach „Naszej Polski” będziemy prezentować takich kandydatów, których znamy, cenimy, na których możemy liczyć i nigdy się nie zawiedliśmy. Na przykład w Poznaniu startuje Dariusz Piotr Kucharski, na Lubelszczyźnie Zdzisław Podkański, w prawobrzeżnej Warszawie Władysław Terlecki, w Wałbrzychu Piotr Sosiński. W okręgach, gdzie takich kandydatów nie znamy, nasi Czytelnicy będą musieli sami dokonać wyboru. Ważne jest jedno: by nasze głosy przyczyniły się do wyrwania „Polski wojewódzkiej” z rąk platformiano-ludowej mafii, a więc by były głosami tylko i wyłącznie na listy PiS.

Podobnie jest w przypadku wyborów na prezydentów miast. Prezydentów takich jest w Polsce 107 i tylko kilku z nich reprezentuje PiS (w Głogowie, Nowym Sączu, Ostrołęce, Radomiu, Siedlcach i od niedawna w Elblągu). Pozostali to ludzie PO lub SLD, a najczęściej liderzy własnych „partii prezydenckich”, które opierają się na lokalnych urzędnikach i biznesmenach czerpiących dochody z samorządowej kasy.

Bezpośrednie wybory prezydentów dają takim „partiom” ogromne możliwości utrwalania swej władzy, ale stanowią też szansę na ich całkowitą eliminację – pod warunkiem wszakże pojawienia się jak najlepszych kontrkandydatów. Miejmy nadzieję, że takimi okażą się przedstawiciele PiS – nie tylko ze względów propagandowych (jako kolejny dowód na to, że największa partia opozycyjna potrafi zdobywać władzę), ale też jak najbardziej praktycznych (Jarosław Kaczyński już nieraz pokazał, że potrafi pozbywać się z partii ludzi, którzy okazali się nieuczciwi lub zawiedli zaufanie wyborców).

W „konkurencji prezydenckiej” oczywiście największe znaczenie będzie miała walka o duże miasta. Gdyby Jackowi Sasinowi z PiS udało się pokonać wiceprzewodniczącą PO Hannę Gronkiewicz-Waltz, byłby to najmocniejszy cios dla Platformy od wielu lat. To samo dotyczy Gdańska, gdzie poseł Andrzej Jaworski startuje przeciwko prezydentowi z PO Pawłowi Adamowiczowi. W Krakowie kandydatem PiS został Marek Lasota, dotąd radny związany z Platformą, ale to chyba jedyna osoba, która jest w stanie zakończyć rządy postkomunisty Jacka Majchrowskiego. Trzeba też trzymać kciuki za panie, które reprezentują PiS: Mirosławę Stachowiak-Różecką we Wrocławiu (walczy z prezydentem Rafałem Dutkiewiczem, który ostatnio znów sprzymierzył się z Platformą) i Joannę Kopcińską w Łodzi (ma szanse pokonać prezydent Hannę Zdanowską z PO). Właściwie w każdym mieście PiS wystawia swojego kandydata na prezydenta pod własnym szyldem, zatem nietrudno będzie go odróżnić od pozostałych, którzy najczęściej ukrywają się pod „apolitycznymi” nazwami.

Pojedynki między kandydatami PiS a urzędującymi prezydentami będą bardzo emocjonujące, choć trzeba pamiętać, że duże miasta to najtrudniejszy teren dla prawicy i pewnie szybko się to nie zmieni. Ważne jest przy tym, aby nawet tam, gdzie kandydatom PiS nie uda się pokonać urzędujących prezydentów, do rady miasta weszło jak najwięcej przedstawicieli tej partii – choćby po to, by skutecznie kontrolować posunięcia władzy. To samo dotyczy wyborów burmistrzów w mniejszych miastach i wójtów w gminach wiejskich, a także radnych powiatowych i gminnych.

Oczywiście tu i ówdzie mogą zdarzyć się przypadki, że – zwłaszcza wskutek konfliktu w środowisku prawicy – na jednym terenie pojawią się dwie lub więcej list, na które warto głosować. W takich sytuacjach nasi Czytelnicy muszą dokonywać trudnych nieraz wyborów i sami decydować, kto jest bardziej godny zaufania. Najważniejsze, by wskutek takich konfliktów nie wygrał „ten trzeci”, czyli Platforma, lewica, PSL albo jakaś lokalna sitwa.

Jest jeszcze jedna ważna sprawa, o której świadomi wyborcy nie mogą zapominać.

Żeby zwyciężyć, nie wystarczy zagłosować.
Trzeba jeszcze dopilnować, by prawidłowo policzono głosy.

W wyborach samorządowych to szczególnie ważne, bo zwycięstwo lub przegrana zależy tu często od pojedynczych głosów. Szczególnie małe miejscowości są najbardziej narażone na fałszerstwa, do których nieraz posuwają się lokalni „kacykowie” (zwłaszcza na terenach, gdzie dominuje PSL).

Ważne więc, by w komisjach wyborczych znalazło się jak najwięcej uczciwych ludzi, którzy nie pozwolą na sfałszowanie wyborów. Ale i sami wyborcy powinni tego pilnować, na przykład porównując wyniki podane w protokołach komisji obwodowych z ostatecznymi wynikami ogłoszonymi przez Państwową Komisję Wyborczą. I jeśli pojawią się jakieś nieprawidłowości, od razu trzeba je zgłaszać, najlepiej do przedstawicieli PiS, która to partia wnikliwie monitoruje każde wybory.

Artykuł ukazał się w tygodniku „Nasza Polska” z nr 43 (990) 21 X 2014

Paweł Siergiejczyk • NASZA POLSKA
fot. Łukasz Szełemej / Radio Szczecin

Reklama

Możliwość komentowania ■■ ZMIANA PRZYJDZIE OD DOŁU została wyłączona

%d blogerów lubi to: