■■ Powrót „Mira” w wielkim stylu?
Instynkt samobójczy? Raczej efekt zaniku władzy w PO
Nie, to nie jest żart. Mirosław Drzewiecki (tak, ten sam od afery hazardowej) jest wymieniany jako poważny kandydat na posła w nadchodzących wyborach – donosi łódzka edycja „Wyborczej”.
Nie tylko jest wymieniany, wręcz „wszystko wskazuje, że wystartuje” – pisze znawczyni miejscowej sceny politycznej. I dodaje, że „od pewnego czasu PO przypomina go wyborcom, wysyłając jako komentatora do mediów ogólnopolskich”.
Doprawdy trudno to skomentować. Słynny „Drzewko” nie został wprawdzie skazany, ba – nawet objęty śledztwem prokuratorskim. Platforma rządziła wtedy niepodzielnie aparatem państwowym, z prokuraturą włącznie. A sejmowej komisji śledczej łeb własnoręcznie ukręcił jej przewodniczący, Mirosław Sekuła. Ale ratowanie swoich – ratowaniem swoich (Drzewiecki był przedtem wieloletnim skarbnikiem Platformy, wiedział bardzo wiele…), a „Miro” uznany został wtedy za tak skompromitowanego, że schowano go skutecznie przed opinią publiczną. Przestał być ministrem sportu, w 2011 roku nie wciągnięto go na listy PO. Nie znosił tego z godnością, zasłynął bonmotem o Polsce jako o „dzikim kraju”, który nie potrafi docenić takich jak on. A jego żonę w USA (gdzie pp.Drzewieccy mają drugi dom – w końcu kogoś w tym „dzikim kraju” musi być stać na godne życie…) oskarżono o kradzież futer w sklepie.
Więc w sumie czasy miał kiepskie. Ale od pewnego okresu szła zmiana, bo koledzy z PO zaczęli go na powrót lansować. Występował (głownie w TVN) w zdumiewającej roli – ni to polityk Platformy, ni to bezpartyjny komentator. A teraz, jak widać, czyściec się skończył, i „Miro” wraca w glorii.
No i trochę to jednak zdumiewające. Na pierwszy rzut oka – samobójcze. No bo jak to? Teraz, gdy na Platformę spadł kataklizm, jeszcze pogarszać własne szanse poprzez wzięcie na barki kogoś tak skompromitowanego? Kogoś tak doskonale pasującego, by walić w niego jak w bęben?
Tymczasem tu nie ma żadnej sprzeczności. Odwrotnie – jest współzależność. Drzewiecki może wrócić właśnie dlatego, że jego partia upada. Bo po pierwsze – Platforma się rozprzęga.
Najpierw odejście Tuska, potem objęcie rządów przez Ewę Kopacz z jej unikalnym autorytetem i charyzmą, a wreszcie – klęska z 24 maja spowodowały zanik realnego centrum władzy nad partią, a także uwiąd tych nielicznych ośrodków strategicznego myślenia, które przetrwały w PO i w jej otoczce w ostatnich latach. Gdy nie ma nikogo, kto zapanowałby nad wszystkim, rośnie znaczenie i sprawczość lokalnych sitw, elit i grup interesu. A tam „Drzewko” pozostaje silny, silniejszy niż na szczeblu centralnym.
A po drugie – kiedy jest dramat, kiedy jest kryzys, działacze partyjni w naturalny sposób przejawiają większy niż dotąd sentyment wobec tych ludzi z przeszłości, którzy kojarzą im się z czasami własnego sukcesu, własnego marszu do przodu, własnej wielkości. Czyli, patrząc z perspektywy platformersów – np. z takim Drzewieckim właśnie. Bo wtedy, kiedyś, zanim go pisowska intryga nie obaliła – to było przecież dobrze! A od momentu, gdy ten wieloletni członek ścisłego wewnętrznego kręgu PO został zmuszony do odejścia – zaczęły się nasze kłopoty…
Nielogiczne? Jak najbardziej. Za to bardzo ludzkie. A skoro, jak napisałem wyżej, nie ma już w partii centrum władzy i strategicznego myślenia – to również tego sentymentu nie ma kto, w obawie by ugrupowania nie pogrążył wyborczo, skontrować.
I dlatego Drzewiecki ma szanse dostać się nie tylko na platformerskie listy, ale może wręcz – na sztandary.
Absolwent historii, od 1990 roku dziennikarz między innymi Życia Warszawy, telewizyjnych Wiadomości, Życia. W latach 1999-2002 był zastępcą redaktora naczelnego, a w latach 2006-2009 prezesem Polskiej Agencji Prasowej. Obecnie jest publicystą tygodnika „wSieci”.
fot. wikipedia/CC BY 2.0
Możliwość komentowania ■■ Powrót „Mira” w wielkim stylu? została wyłączona