■■ Prof. Mieczysław Ryba o europejskiej nagonce na Polskę
„Ataki będą zwielokrotnione. Trzeba mobilizować naród do obrony suwerenności: państwowej, gospodarczej i kulturowej”.
Walka nie toczy się ani o Trybunał Konstytucyjny, ani o demokrację, walka toczy się o kulturowe i ideowe oblicze naszego kraju, a przede wszystkim o suwerenność — podkreśla w rozmowie w portalem wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, historyk.
wPolityce.pl: Spór o Trybunał Konstytucyjny uruchomił lawinę zarzutów w stosunku do rządu Prawa i Sprawiedliwości. Pojawiło wiele negatywnych odniesień do historii: od takich jak powrót do PRLu, po demonstrację pod domem Jarosława Kaczyńskiego w rocznicę stanu wojennego i prób porównania go z tym dyktatorem, aż do słów Martina Schulza o zamachu stanu. Czy rzeczywiście są ku temu jakieś podstawy?
Prof. Mieczysław Ryba, historyk: Te porównania są nieadekwatne z wielu punktów widzenia. Pamiętajmy o tym, że w PRLu mieliśmy do czynienia z ideologią komunistyczną. A jak wiemy, prawica dzisiaj jest nie tylko antykomunistyczna, ale ideowo nawiązuje do tradycji klasycznych i chrześcijańskich. Jeśli zrobimy takie założenie, że demokracja polega na tym, że rządzą sądy i każdy kto podaje krytyce ich działanie i wyroki jest antydemokratyczny, a każda próba reformowania sądownictwa czy orzecznictwa jest podważaniem demokracji, to rzeczywiście może dojść to tego rodzaju absurdalnych porównań. Ale to są założenia aprioryczne, to jest absolutyzacja władzy sądowniczej, która przecież nie cieszy się w Polsce wielkim zaufaniem. Zauważmy chociażby, że powszechnie obowiązuje w Polsce takie stwierdzenie, że do sądu chodzi się po wyrok, a nie po sprawiedliwość. Dla mnie najważniejszym pytaniem, które powinniśmy sobie zadać jest: dlaczego mamy pomijać reformę sądownictwa, które działa źle, skoro chcemy reformować wiele innych filarów państwa?
Powracając do pytania, ani od strony ideowej, ani od strony praktyki działania, ani historii, ostatnie wydarzenia w najmniejszym stopniu nie przypominają PRL. Wręcz przeciwnie wszystko to, co rozpoczęła obecna władza ma wymiar oczyszczenia z zabagnień postkomunistycznych, które bardzo szeroko rozlały się po sferze publicznej.
Debata publiczna i ta w sejmie, i ta w mediach sprowadza się jednak do tego, że to „oczyszczanie” jest sprzeczne z konstytucją, a skoro jest coś sprzeczne z konstytucją to, jest sprzeczne z prawem?
No dobrze, a jeśli parlamentarzyści większością 2/3 głosów Sejmu zmieniliby ustawę zasadniczą, to także by ją złamali, a na pewno działali by przeciwko niej… Pytanie: czy konstytucja, która została uchwalona w 1997 roku to jest kanon, wyznanie wiary czy dekalog? Można reformować konstytucję, bo przecież jest takie narzędzie jak poprawka konstytucyjna. Jeśli podejdziemy do prawa na sposób sakralny lub na sposób pozytywistyczny czyli taki, że liczy się tylko procedura i nie liczy się to, po co jest prawo czyli budowanie przestrzeni sprawiedliwości, to możemy dojść do zupełnego absurdu.
A odnosząc się do debaty medialnej, to chciałbym zauważyć, że celem tej histerii, tego zamętu wcale nie jest obrona dotychczasowego kształtu Trybunału Konstytucyjnego, ale chodzi o rozniecanie lęku przed zmianą i rozbiciem dotychczasowego układu, który trzyma się szeroko w sferach życia publicznego. Ten układ został zabetonowany za czasów rządów Platformy i PSLu, a ponieważ prawica niespodziewanie przejęła pełnie władzy, to teraz próbuje się wywołać ogromne poczucie niebezpieczeństwa i histerii w społeczeństwie. Oni mają jeden cel: zablokować reformy i doprowadzić do zmiany władzy. I bynajmniej nie chodzi im o dobro państwa, ale o własne interesy.
A jak ocenia Pan Profesor skalę ostatnich demonstracji organizowanych formalnie przez tzw. Komitet Obrony Demokracji, ale wspieranych przez partie i środowiska odsunięte od władzy. Będą one konsekwencje dążyć do zmiany władzy?
Nie sądzę, żeby skala tego zjawiska była tak duża i dotykała tak szerokich warstw społecznych, żeby zrealizować takie dążenie. Wszystko jest tutaj powiązane z działaniami medialnymi, a także działaniami na arenie międzynarodowej po to, aby wytworzyć w społeczeństwie potężny stan niepokoju, który będzie wykorzystywany przez niektóre środowiska do blokowania wszystkiego co robi obecna władza. Przy spokojnej, rozsądnej i konsekwentnej polityce obozu rządzącego nie sądzę, aby takie działania były skuteczne.
Mówi Pan Profesor o „spokojnej” polityce, tymczasem media publiczne stały się niemal oddziałami szturmowymi opozycji i bombardują widzów debatami sejmowymi, rozmowami polityków, które świadczą o dyktatorskich zapędach władzy. To przekraczanie standardów?
Jak to się mówi: „ktoś bawi się, a ktoś inny walczy o życie”. Zauważmy, że przez 25 lat, a w szczególności przez ostatnie osiem lat, ugruntowała się pewna „elita” władzy, która istniała i wspierała się we wszystkich możliwych obszarach życia publicznego, i w pewnym momencie zachodzi bardzo duże prawdopodobieństwo rozbicia tego układu i utraty wszelkich wpływów, naturalnym rezultatem takiego stanu rzeczy jest histeria. Trudno się temu dziwić. Choć oczywiście można zauważyć także, że przekracza to zdrowy rozsądek zwłaszcza, że angażuje się do utrzymania tego „zgniłego” układu zagranicę i pokazuje się sprawy Polski przez pryzmat zamachu stanu.
Myślę, że to wszystko będzie się teraz przenosić z mediów polskich na media zagraniczne i zewnętrzne czynniki siły czyli Unię Europejską, organizacje i agendy międzynarodowe. Usiłuje się wbić i utrwalić taką teorię, że demokracja w Polsce równa się Trybunał Konstytucyjny i być może niedługo będzie się używać zamiennie tych pojęć czyli Trybunał będzie nazywać się demokracją. Może to śmiesznie brzmi, ale do tego się dąży i moim zdaniem będzie się ten konflikt zaostrzać.
Dobrze zrozumiałam: Pana zdaniem niezależnie od tego jak rozwiąże się spór o TK w Polsce, to sytuacja będzie się zaostrzać?
Tak. Czynniki zewnętrzne, a przede wszystkim niemieckie – przypomnę, że Martin Schulz jest Niemcem – widzą, że Polska nie tylko w przestrzeni Trybunału Konstytucyjnego, ale w przestrzeni projektowanych zmian chce się wyrwać, z obszaru dominacji brukselsko-niemieckiej na podmiotowość. I tu chodzi o podmiotowość w sensie ekonomicznym, w sensie gry politycznej (aranżowanie Europy Środkowo-Wschodniej do wspólnego działania o interesy tego regonu), a co najważniejsze, Polska zaczyna się jawić jako kraj, który blokuje pochód neomarksistów przez instytucje. Blokada tego pochodu, który jest niezwykle destrukcyjny w sferze kulturowej, jest dla nich łamaniem demokracji. Można tu przypomnieć, że kiedy w XVIII wieku chciano reformować Polskę poprzez wprowadzenie Konstytucji 3 maja, pojechało paru panów do Petersburga i prosiło obcy dwór o interwencję w obronie demokracji – wtedy to się nazywało „złotą wolnością szlachecką”. Podobna sytuacja, prawda? Pytaniem kluczowym jest jednak, jak zachować się polski naród? Czy da się w dalszym ciągu grać na tym polskim kompleksie, czy może Naród dojrzał by odrzucić tą zagraniczną blokadę.
Debata w Parlamencie Europejskim będzie pierwszym, dużym sprawdzianem czy Polscy wzbiją się ponad te kompleksy?
Myślę, że może je także wzmocnić, ponieważ będzie w mediach pokazywana jako najważniejsza rzecz, która dzieje się na świecie. Tutaj będzie bardzo ważna ofensywa medialna rządzącego obozu i polskich europosłów, który powinni pokazać i przypomnieć przewodniczącemu PE, że takie medialne nagonki przywołują w pamięci dawne czasy i w tym zakresie Niemcy mają w stosunku do Polski duże pole do naprawienia. Ta debata to jest swego rodzaju sygnał dla wszystkich środowisk lewackich, że można na Polskę ruszyć ze zdwojoną siłą. To będzie wielka antypolska manifestacja i ona się szybko nie skończy. To nie będzie tylko debata w europarlamencie, takich debat będzie więcej, będą się one mnożyć i trzeba będzie to wytrzymać. Już w tym monecie przewodniczący Europejskiej Unii Nadawców skrytykował zapowiadaną reformę medialną w Polsce. Takich ruchów będzie więcej. Dlaczego? Ponieważ ta prawica, która obecnie rządzi w Polsce, nie mieści się ideowo w standardach europejskich, gdyż są one zdominowane przez myślenie postmodernistyczne i neomarksistowskie.
Zauważmy, że wyrywamy się tutaj z tego europejskiego pojmowania ruchów feministycznych, genderowych, ale także problemu imigrantów i to się nie podoba tej europejskiej „elicie”. Dlatego też te ataki na nas będą zwielokrotnione. Trzeba mobilizować naród do obrony suwerenności: państwowej, gospodarczej i kulturowej. Walka nie toczy się ani o Trybunał Konstytucyjny, ani o demokrację, walka toczy się o kulturowe i ideowe oblicze naszego kraju, a przede wszystkim o suwerenność.
Marta Milczarska • wpolityce.pl
fot. wPolityce.pl
Możliwość komentowania ■■ Prof. Mieczysław Ryba o europejskiej nagonce na Polskę została wyłączona