■■ Wołali: „Chodźcie z nami, dziś nie biją”
W pochodzie przed 22 laty po mszy w Bazylice św. Wincentego a’Paulo szło pięć tysięcy ludzi. Nawet oficjalna propaganda nie mogła przemilczeć tego faktu. Za to w oficjalnych komunikatach pomniejszyła liczbę uczestników trzykrotnie.
W pochodzie przed 22 laty po mszy w Bazylice św. Wincentego a’Paulo szło pięć tysięcy ludzi. Nawet oficjalna propaganda nie mogła przemilczeć tego faktu. Za to w oficjalnych komunikatach pomniejszyła liczbę uczestników trzykrotnie.
Tłum skandował: „Wolność dla „Solidarności”, „Uwolnić więźniów politycznych”, „Chodźcie z nami, dziś nie biją”. Mieszkańcy domów, w pobliżu których przechodził pochód, otwierali okna, pozdrawiali manifestujących, klaskali. Był 1 maja 1983 r.
Tego dnia odbyła się pierwsza i jedyna tak potężna demonstracja przeciwników stanu wojennego w Bydgoszczy od czasu rozbicia legalnego związku. Po mszy za Ojczyznę w bazylice uformował się pochód, na czele którego szli członkowie podziemnej „S” działacze nielegalnych organizacji młodzieżowych.
Jednym z jego uczestników był Krystian Frelichowski . Miał wówczas 19 lat. W kościele służył do mszy. – W czytelni bydgoskiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej jest wystawa zdjęć z okresu stanu wojennego. Są tam również fotografie z tego pochodu. Rozpoznałem na nich siebie i kolegów, dlatego złożyłem wniosek o ich udostępnienie – mówi Frelichowski. Oprócz zdjęć, dostał także dokumenty, bo w rozumieniu ustawy o IPN jest osobą pokrzywdzoną. Sprzeczne decyzje Byli bydgoscy opozycjoniści zapewniają, że po internowaniu liderów zaraz na początku stanu wojennego, funkcjonująca w podziemiu „Solidarność” nie miała jednego przywódcy. Ze względów bezpieczeństwa, ci którzy pozostali na wolności, zdecydowali, że będą działać kolegialnie. Jednak przed 1 maja coś musiało „nie zagrać”. Może zabrakło koordynacji, albo w robotę podziemia włączyło się SB? Frelichowski twierdzi, że na kilka dni przed pochodem pojawiły się sprzeczne komunikaty. – To mało znany fakt, ale tak było. Sam rozprowadzałem ulotki, w których wzywano bydgoszczan, by gromadzili się przed bazyliką. Jednak jeden z kolegów rozrzucał ulotki, w których nawoływano do pozostania w domu. Pojawiły się również informacje, by ludzie zebrali się na Starym Rynku. Pamiętam, że decyzja o zorganizowaniu pochodu po mszy w bazylice pojawiła się tuż przed 1 maja. Było więc dla mnie dużym zaskoczeniem, że w efekcie doszło do tej manifestacji. Wyroki za pochód Krystian i jego koledzy szli na czele pochodu. – Razem z Mariuszem niosłem sporych rozmiarów transparent z napisem „Solidarność”. Obok był Piotr, Rafał, Magda Leś, Wojciech Polak. Nie wszystkich rozpoznaję na zdjęciach. Trasa przemarszu wiodła ulicami, po których zazwyczaj szły procesje Bożegoła. Uczestnikom nie dane było dotrzeć do Alei 1 Maja (obecnie ul. Gdańska), ani do ul. Jagiellońskiej. – Ostrzegła nas załoga karetki pogotowia. Wiedzieliśmy, gdzie stoi milicja, dlatego chodziliśmy wokół kościoła. O tym, żeby pójść w kierunku „Torbydu” nie było mowy. Sąsiednie ulice zostały zablokowane przez kordon MO i ZOMO. Wtedy ludzie zaczęli się rozchodzić – wspomina Krystian. Niestety, dla prawie 30 osób udział w manifestacji był początkiem poważnych problemów. Jeszcze tego samego dnia zatrzymano wielu uczestników. Część spraw skierowano do kolegium; posypały się kary grzywien. – Sporo osób udało nam się wykupić – opowiada Krystian. Przez następne dni milicja i SB poszukiwały organizatorów pochodu. I znaleźli. Rafałowi Budzbonowi, Piotrowi Różyckiemu, Mariuszowi Łabentowiczowi i Józefowi Bednarkowi postawiono zarzut zorganizowania nielegalnego pochodu. Mieli procesy, zostali skazani na karę pozbawienia wolności. Nie ma żadnej wątpliwości, że tamten dzień zaważył na ich życiu w sposób szczególny. Frelichowski uniknął aresztowania. Nadal prowadził działalność konspiracyjną w Ruchu Młodzieży Demokratycznej. Razem z Józefem Kuflem (obecnie pracuje w Uniwersytecie Jagiellońskim) redagował pismo „Szansa”, drukował i kolportował ulotki. – W końcu mnie dopadli. Zostałem aresztowany w styczniu 1984 r. pod zarzutem rozpowszechniania fałszywych wiadomości. Siedziałem trzy miesiące. Wyszedłem na mocy amnestii.
Okazało się, że w IPN znajduje się bardzo dużo zdjęć z tej manifestacji. Najwięcej fotografii odnaleziono w aktach Mariusza Łabentowicza (19 marca 1981 r., po pamiętnej sesji w gmachu WRN, został pobity razem z Janem Rulewskim i Michałem Bartoszcze) i Rafała Budzbona (otrzymał z IPN swoje teczki, ma status pokrzywdzonego). O utrwalenie na kliszy manifestacji „zadbali” funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Zdjęcia posłużyły esbekom do identyfikacji i aresztowania prawie 30 osób.
Po mszy wierni, zamiast się rozejść, zgromadzili się przed kościołem. Pojawiły się flagi państwowe. Frelichowski pamięta, że flagę z napisem „Solidarność” przyniósł na manifestację Piotr Różycki, kolega z konspiracji. – W górze pojawił się las rąk. Każdy chciał ją nieść lub potrzymać, choćby tylko przez chwilę.
Krystian pozostał na wolności.ł, że jest poszukiwany. – Mieli mnie na zdjęciu, ale ktoś musiał mnie jeszcze rozpoznać. O tym, że chodzą za mną, dowiedziałem się od księdza z bazyliki. Ostrzegła mnie także wychowawczyni w szkole. Kiedy SB pokazało jej zdjęcia z pochodu, powiedziała, że taki brodaty do tej szkoły nie chodzi. Zgoliłem więc brodę, żeby się choć trochę zmienić.
Liczył, że z materiałów, które dostał z IPN, lepiej pozna historię sprzed ponad dwudziestu lat. – W teczkach nie znalazłem niczego poruszającego. Nie ma raportów agentów, choć wiem, że przez jakiś czas byłem śledzony. W trakcie przesłuchania starano się mnie zmusić do złożenia podpisu. Odmówiłem. Wtedy usłyszałem, że przyprowadzą świadka, który potwierdzi, że odmówiłem. Jego twarz wydała mi się znajoma. Do dziś jednak nie wiem, kto to był. Może to ktoś, kto mnie śledził…
fot. Wojciech Wieszok – Podczas mszy za Ojczyznę, odprawionej 1 maja 1983 r. w Bazylice św. Wincentego a Paulo,
Krystian Frelichowski, wówczas jeden z ministrantów, czytał „Modlitwę do wiernych”. Potem szedł na czele pochodu.
Możliwość komentowania ■■ Wołali: „Chodźcie z nami, dziś nie biją” została wyłączona