★☭ Żadnych kompromisów z zaprzańcami-komuchami ■■
Słowo kompromis wszyscy znają i wiedzą mniej więcej, co ono oznacza, bez szukania wyczerpującej definicji w encyklopedii. Jednak mało osób pamięta, że były czasy, kiedy to słowo było kompletnie nieużywane i zapomniane, zaś większość tak zwanych zwykłych zjadaczy chleba zupełnie o jego istnieniu nie wiedziała.
Renesans „kompromisu” i wyciągnięcie go z lamusa nastąpiło w drugiej połowie lat 80., kiedy komunizm zbliżał się do ideowego i gospodarczego bankructwa. Wcześniej kompromis nie był czerwonym łajdakom do niczego potrzebny, gdyż głównymi metodami rozwiązywania konfliktów były sowieckie bagnety, strzały w potylicę, procesy kiblowe, więzienne cele, cenzura i prześladowania wszystkich inaczej myślących. Kiedy przed tak zwaną transformacją namiestnicy Kremla w Polsce typowali spośród opozycyjnych szeregów „Solidarności” zwykłych zdrajców – często tajnych współpracowników SB z donosicielską przeszłością – wiedzieli, że nie mogą ich nazywać po imieniu. Dlatego też najzwyklejszych oportunistów, godzących się dla swoich doraźnych korzyści na rezygnację ze stałych zasad moralnych i niepodległościowych dążeń Polaków, nazwano uczestnikami „historycznego kompromisu”.
I tak oto książkowy przykład oportunizmu okrzyknięto w Polsce kompromisem, a tylko czasami, jeżeli coś jest nie na rękę salonowi, mówi on ustami swoich „autorytetów” o chorym, zgniłym, ułomnym kompromisie. Z kolei, kiedy jakiś szemrany deal jest im na rękę, nazywany jest szumnie kompromisem historycznym, przełomowym i zdrowym. Przez całe lata obcowania w III RP z tym słowem-wytrychem na sam jego dźwięk, kolokwialnie mówiąc, chce mi się rzygać, a szczególnie dzisiaj, kiedy pada ono z ust polityków utożsamianych z obozem rządzącym i publicystów tak zwanej prawicowo-patriotycznej opcji. Szczególnie mam tu na myśli Kazimierza Michała Ujazdowskiego, stręczącego „kompromis” dotyczący Trybunału Konstytucyjnego oraz tych, którzy poparli jego propozycję w mediach i próbują ten kolejny „mądry kompromis” sprzedać Polakom. Ja doskonale pamiętam, jak Ujazdowski z Ludwikiem Dornem i Pawłem Zalewskim, 5 listopada 2007 r., zaledwie dwa tygodnie po przegranych przez PiS wyborach, rozpoczęli ucieczkę z partii, choć z jej list dopiero co dostali się do sejmu. Od projektu ruchu obywatelskiego „Polska XXI” po partię polityczną „Polska Plus” Ujazdowski próbował zaistnieć politycznie razem z prezydentem Wrocławia, Rafałem Dutkiewiczem, Jarosławem Sellinem, Jadwigą Staniszkis, Pawłem Śpiewakiem, Janem Filipem Libickim i Ludwikiem Dornem. Bardzo zastanawiam się, jak udało mu się w 2014 r. namówić Jarosława Kaczyńskiego, aby umieścił go na liście kandydatów do PE?
Dokładnie pięć lat temu takim zakończeniem opatrzyłem opublikowany na łamach „Warszawskiej Gazety” tekst Oni albo My: Teraz, tuż przed pierwszą rocznicą katastrofy smoleńskiej, widzimy jak na dłoni strach owych samozwańczych elit i paniczne poszukiwanie jakiegoś kolejnego kłamstwa, a być może i szykowanie większej prowokacji, aby rozładować jakoś to rosnące wzburzenie i napięcie wśród coraz bardziej świadomej i ciągle rosnącej rzeszy Polek i Polaków, którzy zaczynają dostrzegać, w co tak naprawdę gra się w ich kraju. Dziś wiemy na pewno, że nie ma już nie tylko żadnego wspólnego MY, ale nie ma też szans, by zgodnie współistnieli MY i ONI. O tym, czy Polska przetrwa, zadecyduje historyczne zbliżające się rozstrzygnięcie. Kto z pełną premedytacją we własnej Ojczyźnie wywołuje trzęsienie ziemi, tego po czasie zmiecie potężne tsunami i powlecze na wieki cuchnącym mułem, który stwardnieje jak skała, by zakonserwować te eksponaty hańby, zaprzaństwa i zdrady na wieki i ku przestrodze dla tych, którzy przyjdą po nas. Co wobec tego nas czeka? MY albo ONI, innej alternatywy już nie ma.
Oczywiście pisząc „Oni”, miałem na myśli całą tę sitwę beneficjentów III RP, wspieraną przez międzynarodówkę finansowych geszefciarzy, a nie rzesze zwykłych obywateli, którzy ulegli kłamliwej propagandzie „Gazety Wyborczej” z przyległościami.
Drodzy rządzący, z kim zamierzacie zawierać kompromisy? Z tymi sprzedawczykami, biegającymi na skargę do obcych państw, z którymi wspólnie kolonizowali i okradali Polskę? Z ludźmi, którzy przez całe lata trwania III RP dzięki bankowemu tytułowi egzekucyjnemu (BTE) zezwolili zachodnim bankierom na okradanie polskich obywateli? Proszę wskazać jakieś państwo w Europie Zachodniej, gdzie prywatne przedsiębiorstwo, jakim przecież jest bank, mogło praktycznie z pominięciem sądu posłać do obywateli komorników i puszczać ich z torbami? W Polsce były lata, gdy takich bankowych tytułów egzekucyjnych rocznie wydawano ponad milion. Kolejne rządy, mieniące się polskimi, pomagały łupić zagranicznym instytucjom finansowym własnych obywateli. Andrzej Lepper był bardzo łagodny, powtarzając przy każdej okazji, że „Balcerowicz musi odejść”. On powinien krzyczeć w niebogłosy: Balcerowicz musi siedzieć! Skoro dzisiejsza opozycja wrzeszczy na cały świat, że władza robi czystki, to zamiast się tłumaczyć, dokonajmy czystki prawdziwej. Niech już ten jazgot przynajmniej będzie zgodny z prawdą. Nie zapominajmy, że te same typki, które odmawiały nam prawa do bycia opozycją, dziś nie akceptują naszego demokratycznego wyboru.
Pytam jeszcze raz – z kim zatem chcecie dzisiaj zawierać kompromisy?
Z wychowankiem Balcerowicza i wydmuszką złodziejskich bankierów, Ryszardem Petru?
Z donosicielem na Polskę, Schetyną, o którym dzieci powinny dziś śpiewać:
Skarżypyta bez kopyta
Język lata jak łopata
Na języku czarna szmata…
A może ze stajnią autorytetów od Michnika, z Agnieszką Holland na czele, której warunek brzegowy brzmi: Żeby było tak jak było? Może z europosłami, komuchem Tadeuszem Zwiefką i Januszem Lewandowskim, firmującym kiedyś z Balcerowiczem przekręt stulecia z Powszechnymi Świadectwami Udziałowymi?
Nie po to oddawaliśmy na was głosy, żebyście z tą bandą szkodników zawierali jakiekolwiek kompromisy.
„Oni albo My” – pisałem w o wiele mniej komfortowej sytuacji, bo po przegranych przez prawicę wyborach prezydenckich i kampanii wyborczej, przebiegającej w traumie po smoleńskiej zbrodni. Dziś zdobyliśmy władzę, mamy większość parlamentarną i nie życzymy sobie żadnych dziwnych uzgodnień z tym szemranym towarzystwem i nazywania takich porozumień kompromisami. To nie będą żadne kompromisy, ale kolejny pokaz oportunizmu oraz zdrada milionów wyborców. Nie wolno dogadywać się z ludźmi reprezentującymi wszystko to, czego według biblijnej Księgi Przysłów nienawidzi Pan, czyli:
Butne oczy, kłamliwy język, ręce, które przelewają krew niewinną,
Serce, które knuje złe myśli, nogi, które śpieszą do złego,
Składanie fałszywego świadectwa, i sianie niezgody między braćmi.
Zawieranie kompromisu z ludźmi, których jeszcze niedawno obiecywano przykładnie ukarać, to nie jest na dziś pedagogika, jakiej oczekują i potrzebują Polacy. Tak jak nie paktuje się z diabłem, tak ze złem nie zawiera się kompromisów. Trybunał Konstytucyjny jest tylko pretekstem. Kiedy ta sprawa ucichnie, oni znajdą coś nowego. Ci, którzy poczuli się właścicielami i nadzorcami bantustanu o nazwie III RP, dadzą za wygraną dopiero wówczas, gdy usłyszą, jak Polacy z milionów gardeł za Konradem z Wyzwolenia Wyspiańskiego wykrzyczą im prosto w twarz: Warchoły, to wy! – Wy, co liżecie obcych wrogów podłoże, czołgacie się u obcych rządów i całujecie najeźdźcom łapy, uznając w nich prawowitych wam królów. Wy hołota, którzy nie czuliście dumy nigdy, chyba wobec biedy i nędzy, której nieszczęście potrącaliście sytym brzuchem bezczelników i pięścią sługi. Wy lokaje i fagasy cudzego pyszalstwa, którzy wyciągacie dłoń chciwą po pieniądze – po łupież pieniężną, zdartą z tej ziemi, której złoto i miód należy jej samej i nie wolno ich grabić. Warchoły, to wy, co się nie czujecie Polską i żywym poddaństwa i niewoli protestem. Wy sługi! Drżyjcie, bo wy będziecie nasze sługi i wy będziecie psy, zaprzęgnięte do naszego rydwanu, i zginiecie! I pokryje waszą podłość NIEPAMIĘĆ!
Mirosław Kokoszkiewicz • warszawskagazeta.pl
fot. sejm.gov.pl
Możliwość komentowania ★☭ Żadnych kompromisów z zaprzańcami-komuchami ■■ została wyłączona