■■ I po marszu… czyli powrót do bierności?
Za nami kolejny Marsz Niepodległości. Być może dla wielu najważniejsze wydarzenie w całym patriotycznym roku kalendarzowym.
Nie może to budzić zdziwienia, w końcu ta dawka emocji, ogromna liczba ludzi, dosłownie z każdego zakątka kraju, liczni emigranci i goście z zagranicy, robią wrażenie także na osobach nieprzychylnym środowisku nacjonalistów. Dzieci, młodzież, osoby dorosłe, emeryci – wszyscy razem. Osoby często o diametralnie różnym światopoglądzie potrafią kroczyć ramię w ramię. Profesorowie uczelni, przedsiębiorcy, kibice, pracownicy fizyczni, księża, osoby o gorszej i lepszej sytuacji materialnej – przez te kilka godzin są sobie równi. Łączenie różnych szczebli hierarchii społecznej, pokoleń w imię wyższej wartości – miłości do Ojczyzny – to rzadko spotykane zjawisko. Czy jednak te wszystkie zależności nie są tylko, mówiąc kolokwialnie, jednodniowym wyskokiem? Czy to samo scalenie społeczeństwa, chęci, aktywność, duma zachodzą również w ciągu pozostałych 364 dni w roku?
Tu niestety zaczyna się problem. Mimo ogromnego sukcesu Marszu Niepodległości, jako marszu samego w sobie, w dalszym ciągu nie jest on kulminacją całorocznych starań i działalności szerokiego grona osób, a właśnie wyłącznie czymś tylko symbolicznym i jednorazowym. Nie licząc aktywizmu organizacji ogólnopolskich, tworzących trzon Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, czyli Obozu Narodowo-Radykalnego i Młodzieży Wszechpolskiej, ciężko mówić o jakimkolwiek pospolitym ruszeniu. Pokazuje to dobitnie większość lokalnych akcji, na których frekwencja liczona w setkach, a nie dziesiątkach jest ogromnym sukcesem. Oczywiście są wyjątki w postaci na przykład protestów przeciw imigrantom, czy obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, ale czy to jedyne, na co stać nowe pokolenie? Gdzie przepadają te same uśmiechnięte, krzyczące o miłości do Polski osoby, kiedy prowadzone są zbiórki na różne cele, organizowane są wykłady i spotkania otwarte? Czemu nie ma ich na protestach przeciw niszczeniu drobnej przedsiębiorczości czy ratyfikacji szkodliwych dla Polski traktatów i umów? Czy ten prawdziwy patriotyzm obejmuje jedynie sferę historyczną, a wyklucza to, co teraz i w przyszłości? Kwestie społeczne i gospodarcze na tym etapie nie powinny być priorytetowymi? Kiedy trwają protesty przeciw aferom w samorządach, podwyżce podatków, masowym zwolnieniom próżno szukać tych młodych twarzy z 11 listopada. Znika to poczucie jedności, solidarności, wspólnoty. Życie znów zdominowane jest przez „ja”, a nie „my”. Pokazuje to, że patriotyzm bywa bardzo płytki. Co za tym idzie z roku na rok bardziej sceptycznie podchodzę do tej swoistej mody na polskość i patriotyzm, biorąc pod uwagę jej wątłą efektywność w odniesieniu do rzeczywistości. Oczywiście sama w sobie była pozytywnym zjawiskiem, ale nie można się nią bezkrytycznie kolejny rok zachwycać. Owszem, kilka lat temu, kiedy publiczne wyjście z flagą narodową, obok nacjonalistów wiązało się z wieloma nieprzyjemnościami i zagrożeniami – było to czymś. Jednak lata mijają, pewne stereotypy i propaganda upada, więc stawiamy sobie poprzeczkę coraz wyżej i wyżej.
Każdy uczciwie przyzna, że powinniśmy przez ten okres zrobić już kilka dużych kroków naprzód, w myśl klasyka: „kto nie idzie do przodu, ten się cofa”. A należy też się spodziewać, że moda ta nie będzie trwała wiecznie, patrząc na naszą oświatę i materialistyczny sposób odbierania świata przez najmłodszych. Czy jeśli przekucie obecnego pokolenia 20-latków w rzeczywisty, szeroki i aktywny ruch lub ich szeroki napływ do wymienionych wyżej organizacji, do tej pory były tak trudnymi, jak patrzeć w przyszłość, która nie postawi z pewnością bardziej sprzyjających warunków? Być może ten głos krytyki zostanie przez wielu odebrany negatywnie. Zapewniam, że nie ma na celu w żadnym stopniu dyskredytowania określonej części osób, a jedynie zmotywowanie ich, skłonienia do refleksji, postawienia sprawy jasno – czy rzeczywiście daję od siebie tyle na ile mnie stać? A może jednak moja własna bierność, chęć odpoczywania, imprezowania, innych przyziemnych czynności spycha na drugi plan ten zarodek chęci oraz potrzeby życia i poświęcania się dla Polski, które rozbrzmiewają w Święto Niepodległości?
Warto sobie szczerze odpowiedzieć na te licznie stawiane pytania. Czy mój patriotyzm to nie tylko patriotyzm oczekiwania od jednego Marszu Niepodległości do kolejnego? Czy to nie jednorazowe wyciągnięcie zakurzonej flagi z szafy? Jak pisał Jan Mosdorf: „Rewolucja myślenia i rewolucja działania – oto droga, po której dążymy”. W tych dniach zwłaszcza chcę podkreślić potrzebę działania, czynu, aktywności. Pomysłów, sfer potencjalnej działalności jest mnóstwo. Brak tylko rąk do pracy. Czy najbliższy okres będzie w końcu przełomowym? Młode pokolenie musi dźwignąć w końcu świadomie i odpowiedzialnie ciężar odbudowy polskiego narodu. Niech zacznie się to od tego przysłowiowego wyciągnięcia flagi choć raz w miesiącu, potem w tygodniu. Aż w końcu przesiąknie potrzebą działania. Każdy dzień niech zacznie od pytania: co mogę zrobić dziś dla Polski? Niech jego myśli i serce biją w narodowym rytmie. Niech będzie to Polak różniący się od obecnej klasy politycznej, myślącej w zgoła odmiennych kategoriach. Tylko dzięki takiej rewolucji człowieka i narodu, istnienie Polski będzie możliwe.
Czołem Wielkiej Polsce!
Piotr Puciński • kierunki.info.pl
fot. onr.com.pl/kierunki.info.pl
Możliwość komentowania ■■ I po marszu… czyli powrót do bierności? została wyłączona