TA WŁADZA BOI SIĘ PRAWDY

Posted in ■ aktualności by Maciejewski Kazimierz on 31 października 2010

„Gdy Kaczyński zachowywał milczenie w sprawie smoleńskiej, miała miejsce niezwykle agresywna wypowiedź Tuska w czasie konwencji PO, odbył się happening w wykonaniu Komorowskiego. Dzisiaj milczenie Kaczyńskiego niczego by nie zmieniło”. Z prof. Zdzisławem Krasnodębskim rozmawia Paweł Paliwoda („Gazeta Polska”).

Jak mogło dojść do morderstwa w łódzkiej siedzibie PiS?
Nie mamy jeszcze w tej sprawie pełnych informacji, co samo w sobie jest symptomatyczne.Media mówią mało
i niechętnie o sprawcy i jego biografii. Ale na podstawie tego, co już wiemy, można stwierdzić, że był to mord zaplanowany, a nie chwilowy amok czy akt szaleństwa. Sprawca działał w sposób przemyślany, był do zamachu przygotowany. W gruncie rzeczy należy się dziwić, że do takiego dramatu doszło dopiero teraz. Atmosfera, jaka panuje obecnie w Polsce, skłania tego typu ludzi do podobnych czynów. Od dłuższego czasu narastała atmosfera agresji czy wręcz przyzwolenia i nawoływania do rozprawienia się z PiS. Powtarzano do znudzenia, że to Jarosław Kaczyński i jego partia są źródłem nienawiści i zła. Ważne jest szczególnie to, że państwo zrezygnowało z monopolu na stosowanie przemocy. To groźne zjawisko obserwowaliśmy już podczas wydarzeń pod Krzyżem Pamięci. Organy państwa nie reagowały na ewidentne akty agresji wobec jego obrońców, wiedząc dobrze, że regularnie tam do nich dochodzi.

To właśnie Jarosław Kaczyński i PiS stali się w mediach głównego nurtu winowajcami tragedii łódzkiej. Czy nie ma w tych oskarżeniach odrobiny prawdy?
Pytanie podstawowe jest takie: czy i kto mówi o zasadniczych problemach dzisiejszej Polski?Jeżeli Jarosław Kaczyński milczy na przykład w sprawie smoleńskiej – jak miało to miejsce w kampanii prezydenckiej – atakuje się go za to, że milczy prowokująco. Gdy zaczął podejmować ten temat, spadła na niego lawina oskarżeń, że „podgrzewa atmosferę nienawiści”. Gdy Kaczyński zachowywał milczenie w tej sprawie, miała miejsce niezwykle agresywna wypowiedź Donalda Tuska w czasie konwencji PO, odbył się happening „Janusz, to ty” w wykonaniu Bronisława Komorowskiego. Dzisiaj milczenie Kaczyńskiego niczego by nie zmieniło w taktyce i działaniach liderów PO i sprzymierzonych z nimi mediów.
Owe media twierdzą, że łączenie zamachu w Łodzi z katastrofą smoleńską jest nonsensem.
Morderstwo w Łodzi i wydarzenia przed Pałacem Prezydenckim to konsekwencje sprawy smoleńskiej.Czy będziemy bez końca czekać na wyjaśnienia strony rosyjskiej, czy będziemy się ich głośno domagać? Najlepiej jakoby czekać, aż Rosjanie coś nam prześlą, strona polska to pokornie zaakceptuje i sprawa ucichnie. A może jest tak, że pod Smoleńskiem runął majestat państwa polskiego i ujawniła się wielka słabość rządzących? Czy nie można stawiać hipotezy o zamachu – zwłaszcza że strona rosyjska ewidentnie zaciera ślady w tej sprawie? Zachowanie władz w kwestii smoleńskiej jest na granicy lub nawet już poza granicą interesu i godności narodu polskiego. Jest grupa polityków i publicystów, którzy głośno to mówią. Takie jest zadanie polityka opozycyjnego i rzetelnego dziennikarza. Czy zadaniem brata zmarłego tragicznie prezydenta RP jest mówienie o tym, czy milczenie?

Zdaniem większości socjologów i politologów, głoszących swoje tezy w mediach, Kaczyński powinien wybrać to drugie.
Czytałem właśnie wywiad ze znanym socjologiem, który formułuje pod adresem prezesa PiS ciężkie zarzuty nienawiści, agresji, fanatyzmu.Tymczasem to ten wywiad jest przykładem skrajnego fanatyzmu człowieka, który nie chce przyjąć do wiadomości elementarnych faktów. A przecież każdy mógł zobaczyć choćby w programach „Misja specjalna”, odważnej Anity Gargas, jak pod Smoleńskiem Rosjanie niszczą z premedytacją wrak samolotu Tu-154M. Wiemy, jak wygląda całe to tak zwane śledztwo. Teraz wspomniany socjolog, który w czasach „Solidarności” spektakularnie się nawrócił na chrześcijaństwo, gotów jest akceptować przemoc, a nawet mordowanie ludzi opozycji. On i wielu jemu podobnych wmówiło sobie, że Smoleńsk to zwykły wypadek, a w Łodzi doszło do wyskoku szaleńca.

Po programach „Misja specjalna”, po programie mówiącym prawdę o Jaruzelskim, który po wielkich bojach został w końcu wyemitowany w TVP1, Anita Gargas została wyrzucona z pracy
w telewizji publicznej.Podobnie Bronisław Wildstein.

Dla mnie to wszystko jest wstrząsającym końcem epopei „Solidarności”.Wielu z tych, którzy przed laty stanęli do pokojowej walki z imperium komunistycznym, do walki o wolność słowa i o obecność religii w życiu publicznym, uległo przerażającej metamorfozie. Wtedy, gdy zginął przyjaciel z opozycji, starano się wyjaśnić sprawę z narażeniem własnego bezpieczeństwa i życia. Dzisiaj ówczesny bohater, pan marszałek Borusewicz czy także wywodzący się z nurtu „Solidarności” pan prezydent Komorowski patronują kłamstwu.

Czy Polska jest jeszcze państwem demokratycznym?
Niewątpliwie następuje konsolidacja całej władzy w rękach wąskiej grupy osób.Niszczy się resztki pluralizmu w mediach. Zaczynam wyczuwać atmosferę zastraszenia nawet wśród dziekanów szkół wyższych, publicystów, proboszczów. Władza boi się ujawniania niektórych niewygodnych dla siebie faktów, znajdując się w sytuacji, której logika nakazuje tłumienie wolności słowa. To powoduje ograniczanie suwerenności Polski. Musimy akceptować wszystko to, co w sprawie smoleńskiej mówią nam Rosjanie. Musimy akceptować polityczny mord. Jeszcze rok temu mieliśmy do czynienia z jakimiś formami dyskursu politycznego i publicznej debaty. Obecnie nastąpił dramatyczny zwrot. Żyjemy w kraju, w którym te debaty zamarły. Niemal nikt nie kwestionuje celów polityki Władimira Putina. Takie głosy słychać jeszcze w „Gazecie Polskiej” czy w „Naszym Dzienniku”, ale już nie w Pałacu Prezydenckim, Nieborowie, mediach głównego nurtu. Polska stała się krajem zglajchszaltowanym i obezwładnionym w polityce zagranicznej. Demokracja wewnątrz Polski jest zagrożona.

Jak w opisanym kontekście ocenia Pan rolę Kościoła?
Pamiętamy z historii, że wielokrotnie Kościół katolicki odegrał wielką, pozytywną rolę w dziejach naszego narodu.Zwłaszcza księża młodzi, niskiego szczebla w kościelnej hierarchii, angażowali się po stronie walczących o wolną Polskę. Najlepszym tego przykładem jest ks. Jerzy Popiełuszko. I dzisiaj jest wielu takich kapłanów. Choćby ksiądz Isakowicz-Zaleski. Niestety, hierarchowie Kościoła nie uporali się z problemem lustracji. Pamiętamy, jak potraktowano tego księdza, który na własną rękę próbował dociekać prawdy. To Kościół instytucjonalny zatruwa i sprawia, że łatwiej jest mu wchodzić w układ polityczny z władzą. Potwierdziła to sprawa smoleńska, w której Kościół najwyraźniej obawiał się zająć wyraźne stanowisko. Do tej pory Kościół był ostoją polskości. Ostatnio i ten fundament zaczął się kruszyć.

A inny fundament – ludzie sztuki i intelektualiści, którzy w trudnych warunkach PRL
sporo zrobili dla obrony i konserwacji polskości?

Wiele osób z tego środowiska, zwłaszcza po katastrofie smoleńskiej, wpisało się w akcję „pojednanie”. Były to działania w stylu Władysława Bartoszewskiego czy Andrzeja Wajdy. Pytanie generalne: dlaczego wiele osób ze środowisk twórczych znalazło się po stronie tych, którzy zwalczają wartości kiedyś przez tych samych twórców bronione? Dlaczego dziś umizgują się do byłego oficera KGB Putina, a nie popierają opozycyjnego Kasparowa? Dlaczego dołączają do nagonki na Jarosława Kaczyńskiego, a nie bronią człowieka, który pozostaje w żałobie po utraconym bracie? Dlaczego śmieszą te osoby dowcipy Kuby Wojewódzkiego? W tym stanie ducha mogą zaakceptować i to, co Rosjanie robią w śledztwie smoleńskim, i mord polityczny, i polityczne procesy.

Co będzie za rok?
Nie mogę wykluczyć, że PiS będzie już zdelegalizowany, „Rzeczpospolita” przejdzie w inne ręce, a jej naczelnym zostanie np.Tomasz Wołek, że do tego czasu dojdzie do jeszcze kilku głośnych politycznych morderstw na dziennikarzach czy intelektualistach popierających PiS, że niektórzy z nich mogą się pod byle pretekstem znaleźć w więzieniach – to wszystko pod hasłami walki z fanatyzmem i językiem nienawiści, obrony europejskości i pluralizmu poglądów. Stopień zaślepienia i fanatyzmu elit opiniotwórczych i rządzących jest zatrważający. Normalny dla demokracji – choćby był bardzo ostry – spór polityczny zamiera w miejscach dla niego właściwych i przenosi się na ulice. A wtedy może dojść nawet do rozlewu krwi na większą skalę. Wówczas usłyszelibyśmy od władz i usłużnych im mediów: proszę, znowu ludzie z PiS sprowokowali dramat. Widzę trzy scenariusze na najbliższe lata. Miękka dyktatura kontynuująca obecną strategię – przy sprzyjającej koniunkturze gospodarczej; potężna rewolta Polaków i rząd upadający z hukiem; wreszcie dyktatura twarda, gdyby masowe protesty udało się stłumić. Oznaczałoby to niczym już nieograniczone gwałcenie praw konstytucyjnych.

Żeby stłumić masowe i gwałtowne protesty Polaków, należałoby je stłumić krwawo.
Czy ta władza potrafiłaby strzelać do politycznie wrogiego tłumu?

Myślę, że tak. W sytuacji eskalacji agresji nie jest to wykluczone. To jest czarny scenariusz, ale niestety zupełnie wyobrażalny. Ale jest i scenariusz mniej groźny, o którym już wspomniałem. Strategia rządu obliczona na przetrwanie. Przy zręcznej propagandzie i pomyślnym zbiegu okoliczności gospodarczych ta władza może trwać jeszcze długo. Dobrze to rozumie Aleksander Kwaśniewski, jak wnoszę z wywiadu, którego niedawno słuchałem. Kwaśniewski o klasę przerasta Komorowskiego inteligencją polityczną. Nie jestem zwolennikiem Kwaśniewskiego pod żadnym względem. Nadeszły jednak czasy, gdy takie zestawienie skutkuje taką oceną. Kto by się tego spodziewał w sierpniu 1980 roku? Niestety wchodzimy w jakiś nowy, niebezpieczny okres.
.
Paweł Paliwoda • GAZETA POLSKA
wyślij znajomemu

Możliwość komentowania TA WŁADZA BOI SIĘ PRAWDY została wyłączona