Opozycja zwykłych ludzi

Posted in ■ historia, ■ odkłamujemy HISTORIĘ by Maciejewski Kazimierz on 22 kwietnia 2009

W ostatnich dniach kwietnia 1978 r. w Trójmieście powstała deklaracja Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Widnieją pod nią podpisy trzech osób: Andrzeja Gwiazdy (inżynier elektronik z Zakładów Okrętowych Urządzeń Elektrycznych i Automatyki ELMOR), Antoniego Sokołowskiego (spawacz, zwolniony ze Stoczni Gdańskiej w 1976 r. za udział w strajku) i Krzysztofa Wyszkowskiego (stolarz w Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Młodych”). Sokołowski wkrótce zrezygnował z działalności – tuż po powstaniu WZZ-ów nagle otrzymał propozycję przywrócenia do pracy i wysokie odszkodowanie.

Deklaracja KZ WZZ głosiła m.in.: „Ruch związkowy w Polsce przestał istnieć ponad 30 lat temu. Likwidacja PPS, PSL i innych niezależnych reprezentacji społecznych przy dokonanej w 1947 roku centralizacji związków zawodowych doprowadziła do przekształcenia ich w przedstawiciela monopolistycznego pracodawcy, a nie pracowników. PZPR uczyniła działalność związków zawodowych przedłużeniem swej struktury i posłusznym narzędziem zorganizowanego wyzysku wszystkich warstw społecznych. /…/ Dziś, w przededniu 1 maja, święta od ponad 80-ciu lat symbolizującego walkę o prawa robotnicze, powołujemy Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. /…/ Wolne Związki Zawodowe deklarują swą pomoc i opiekę wszystkim pracownikom bez różnicy przekonań czy kwalifikacji”.

Oczywiście inicjatywa nie powstała w próżni. Trójmiasto było jednym z czołowych ośrodków opozycyjnego wrzenia. Wciąż żywa była tu pamięć wydarzeń z Grudnia ’70, podejmowano starania na rzecz upamiętnienia ówczesnych ofiar reżimu komunistycznego. Osobną grupę stanowili ci, których zwolniono z pracy po strajkach w roku 1976. Różne osoby z Trójmiasta – m.in. Andrzej Gwiazda i jego żona, Joanna Duda-Gwiazda, a także Bogdan Borusewicz – nawiązały kontakt z KOR-em i jego pismem „Robotnik”. Inni toczyli lokalnie walkę z różnymi przejawami represji – czy to politycznych, czy wymierzonych w prawa pracowników. A. Gwiazda w jednym z wywiadów wspominał: „Już przed powołaniem WZZ-ów w Gdańsku było prężne środowisko mieszane, robotniczo-studenckie, systematyczne spotkania, dyskusje, kolportaż bibuły /…/”. Bezpośrednim impulsem było jednak utworzenie na Górnym Śląsku, z inicjatywy Kazimierza Świtonia, Wolnych Związków Zawodowych. Zostały one błyskawicznie zdezorganizowane przez służbę bezpieczeństwa, co nie było trudne z uwagi na niewielkie zaplecze inicjatorów w środowisku robotniczym. Działacze z Wybrzeża postanowili powołać analogiczną inicjatywę, mimo sprzeciwu liderów KOR-u, którzy obawiali się, że jej losy będą podobne jak na Śląsku. Trójmiejscy twórcy WZZ-ów wyciągnęli jednak wnioski ze śląskiej porażki – dbali o to, by nie być ruchem nazbyt kadrowym, poza tym sprzyjały im znacznie silniejsze niż na Śląsku nastroje opozycyjne. W kręgu WZZ-ów szybko pojawiły się osoby z wielu zakładów pracy. Byli to m.in. wspomniana J. Gwiazda – inżynier w Centrum Techniki Okrętowej, Andrzej Kołodziej – monter ze Stoczni Gdańskiej (później ze Stoczni im. Komuny Paryskiej), Alina Pieńkowska – pielęgniarka przemysłowej służby zdrowia, Anna Walentynowicz – suwnicowa ze Stoczni Gdańskiej, Lech Wałęsa – elektromechanik ze ZREMB-u (później Elektromontaż). Szeregi grupy szybko poszerzały się o reprezentantów kolejnych przedsiębiorstw – Stoczni Północnej, Budimoru, Unimoru, Polskich Linii Oceanicznych, Portu Północnego, Stoczni Remontowej, Elbudu, Stoczni Marynarki Wojennej, a także o środowiska naukowo-badawcze (m.in. Stanisław Kowalski z Politechniki Gdańskiej, Ewa Kubasiewicz z Wyższej Szkoły Morskiej, Lech Kaczyński z Uniwersytetu Gdańskiego). Po odejściu Sokołowskiego oraz zmniejszeniu zaangażowania przez Wyszkowskiego, w skład KZ obok Gwiazdy weszli Andrzej Bulc (technik z Elmoru) i Edwin Myszk (malarz ze Stoczni Gdańskiej). Ten ostatni został po jakimś czasie zdemaskowany przez grupę jako tajny współpracownik SB i wyrzucony.

Organem prasowym WZZ-ów stało się skromne, oczywiście nielegalnie wydawane pismo „Robotnik Wybrzeża”. Pierwszy numer ukazał się 1 sierpnia 1978 r. W artykule „Dlaczego założyliśmy WZZ?”, pisano: „W PRL istnieją potężne związki zawodowe zrzeszające miliony pracowników, dysponujące własną prasą, funduszami, lokalami. Mimo to co kilka lat robotnicy wychodzą na ulicę i w gwałtowny sposób dopominają się o swoje prawa, narażając się na ataki MO i późniejsze represje. /…/ Istniejące związki zawodowe nie spełniają swojej roli, jaką jest organizowanie ludzi pracy do obrony swoich interesów wobec pracodawcy. Mimo masowych związków zawodowych nie jest u nas dużo lepiej niż w krajach Trzeciego Świata, gdzie ruch związkowy jest w zalążku”. O profilu WZZ-ów i „Robotnika Wybrzeża” wiele mówi wspomnieniowy tekst Joanny Dudy-Gwiazdy: „Inni chcieli zrobić coś dla chłopów, robotników, młodzieży – edukować ich lub bronić. My chcieliśmy zrobić coś dla siebie, kolegów z pracy, mieszkańców Gdańska, Polaków. Chcieliśmy czegoś się nauczyć, poprawić warunki pracy i płacy, sprzeciwić się jakiemuś draństwu, wywalczyć trochę wolności, obronić kolegów. W WZZ-tach działali ludzie o raczej przeciętnym statusie społecznym. Nie uważaliśmy się za mądrzejszych czy ważniejszych od naszych czytelników, nie próbowaliśmy ich pouczać. Dzieliliśmy się własnymi doświadczeniami, wiedzą, spostrzeżeniami”.

Formy działania były rozmaite. Znaczny nacisk kładziono na dyskusje i działalność samokształceniową – L. Kaczyński prowadził wykłady z prawa pracy, zaś B. Borusewicz z historii najnowszej. WZZ-y organizowały nielegalne obchody rocznicy masakry grudniowej. Kolportowały też prasę i książki z podziemnych oficyn wydawniczych. Starały się zaktywizować wieś, m.in. poprzez rozprowadzanie na Kaszubach ulotek Komitetu Samoobrony Chłopskiej i pisma „Placówka”. Wiosną 1980 r. zorganizowały akcję na rzecz bojkotu wyborów – w Trójmieście rozprowadzono ponad 20 tysięcy ulotek w tej sprawie, co w ówczesnym okresie było liczbą bardzo dużą.
Jednak sednem działalności pozostała tematyka pracownicza – warunki socjalne w zakładach, system płac, łamanie przepisów BHP itp. WZZ-y zorganizowały szeroką akcję ulotkową przeciwko zmuszaniu do pracy w nadgodzinach w przemyśle okrętowym, strajk w obronie A. Walentynowicz na wydziale W-2 Stoczni Gdańskiej w 1979 r., a także skuteczną kampanię na rzecz wyboru działacza Związku, Bogdana Lisa, na wiceprzewodniczącego Rady Zakładowej w Elmorze. K. Wyszkowski po latach wspominał, że specyfiką WZZ-ów na tle pozostałych środowisk opozycyjnych było działanie „z robotnikami, przez robotników i dla robotników”. Wart przypomnienia jest też profil ideowy grupy. Joanna Duda-Gwiazda wiosną 1981 r. pisała: „Nigdy nie próbowaliśmy naszej działalności przypiąć jakiejś etykiety ideologicznej czy politycznej. Nastąpiło w naszym kraju tak dokładne pomieszanie pojęć, że dopóki nie odrodzi się swobodna myśl społeczno-polityczna przypinanie sobie etykietek może być tylko źródłem nieporozumień. /…/ Przede wszystkim jednak nie określiliśmy się politycznie dlatego, że naszym zdaniem związki zawodowe nie powinny być związane z żadną partią polityczną. /…/ Cierpi na tym nie tylko niezależność ruchu związkowego ale i zagrożona jest swoboda życia politycznego. /…/ Oczywiście prywatnie każdy z nas posiadał poglądy polityczne. Sądzę, że wiele się nie pomylę twierdząc, iż większości z nas najbliższe były ideały i tradycje polskich socjalistów”.

Oczywiście na grupę szybko spadły represje. Inwigilacja i rewizje SB były na porządku dziennym, podobnie jak zamykanie działaczy w areszcie na 48 godzin. Przenoszono ich na inne wydziały przedsiębiorstw, jeden z członków WZZ został wykwaterowany ze służbowego mieszkania. Szczególnie dotkliwe były próby zwalniania z pracy – w pewnym momencie przed Sądem Pracy toczyło się jednocześnie 12 procesów o przywrócenie do pracy osób związanych z WZZ-ów. Zwolnionym z zakładów członkom Związku wypłacano zapomogi ze składek pozostałych osób oraz z darowizn sympatyków. Solidaryzowano się nie tylko z organizacyjnymi kolegami, ale także z innymi ofiarami represji, poprzez głodówki protestacyjne, akcje ulotkowe, petycje do decydentów itp.
Nie tyle represje, co skuteczna działalność wśród robotników, uwiarygodniły inicjatywę i sprawiły, że zaczęła ona przyciągać coraz więcej osób. Andrzej Gwiazda w innym z wywiadów wspominał: „/…/ działalność systematycznie się rozwijała i nabierała tempa. Tak, że jak w 1978 był jeszcze względny luz, to w 1979 nie było czasu oddychać”. To wszystko wydało niespodziewane owoce. Twórcy WZZ-ów wspominają, że w tym środowisku wielokrotnie rozważano organizację dużego strajku, dyskutowano o jego taktyce itp. Ale chyba nikt z nich nie spodziewał się, w jak ważnych wydarzeniach wezmą udział.

Tymczasem w sierpniu 1980 r. to właśnie osoby z tego środowiska zainicjowały strajk, który tak bardzo wpłynął na późniejsze losy Polski. Mariusz Muskat, działacz WZZ-ów, wspominał po latach: „Od wiosny roku 1980 strajki nad Polską zaczęły się przemieszczać jak chmury przed burzą. Żądano zrazu tylko ustępstw ekonomicznych. Wczesnym latem w Lublinie kolejarze przyspawali pociągi do szyn i zażądali wyborów do oficjalnych reżimowych związków zawodowych, które dotąd miały charakter tylko dekoracyjny. To był sygnał wstępny dla nas w Gdańsku, gdzie już dwa lata wcześniej powstała komórka Wolnych Związków Zawodowych. Gdy strajk w sierpniu objął Stocznię Gdańską /…/ (pretekstem była sprawa kobiety, działaczki WZZ, którą zwolniono nagle z pracy) nielegalne WZZ-ty przystąpiły do akcji”. Ciąg dalszy tej historii jest nie tylko znany, ale również regularnie przypominany przy okazji kolejnych rocznic Sierpnia ’80 i utworzenia NSZZ „Solidarność”. Na tym tle tym bardziej zagadkowy, a raczej smutny jest brak upamiętnienia przez władze i media 30. rocznicy utworzenia WZZ-ów. Trudno powiedzieć, co o tym zadecydowało. Czy to, że liderami organizacji byli zwykli ludzie, nie zaś „warszawka”? Czy raczej to, że spora część znanych działaczy WZZ krytycznie oceniała przemiany po roku 1989 i zyskała sobie miano „oszołomów”? Czy może po prostu dziś robotnicy nie są już potrzebni elitom władzy, więc nie warto wspominać ich obrońców? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale fakt zignorowania tej rocznicy świadczy sam za siebie. Świadczy nienajlepiej o Polsce Anno Domini 2008.

Remigiusz Okraska

socjolog, publicysta i redaktor naczelny pisma „Obywatel”.
Niedawno zredagował i przygotował do druku zbiór publicystyki
Joanny i Andrzeja Gwiazdów pt. „Poza Układem”.
Obecnie pracuje nad obszernym książkowym wywiadem z nimi
.

Możliwość komentowania Opozycja zwykłych ludzi została wyłączona