■■ OD RKW DO RKW ■■

Posted in ■ aktualności, ■ historia, ■ odkłamujemy HISTORIĘ by Maciejewski Kazimierz on 26 czerwca 2015

Przedstawiony tekst wyraża jedynie poglądy autora

„trudno będzie to odwrócić, nawet licząc w nocy”.
Grzegorz Schetyna PO

Geneza RKW

Po sfałszowanych wyborach samorządowych Ruch Narodowy zorganizował 20 listopada 2014 roku wiec protestacyjny w Warszawie. Wtedy doszło do wejścia do budynku PKW grupy obywateli wśród których byli Ewa Stankiewicz, prezes Stowarzyszenia Solidarni 2010, Grzegorz Braun, który w styczniu następnego roku zapowiedział swój start w wyborach prezydenckich i Marcin Dybowski założyciel Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę, w latach 1980-tych działacz Liberalno-Demokratycznej Partii „Niepodległość”.

Po tej akcji rozpoczęła się dyskusja w obozie patriotycznym, w czasie której padały zarzuty, że zajęcie budynku PKW była wynikiem prowokacji służb, a nie aktem obywatelskiego sprzeciwu wobec autorytarnej i skorumpowanej władzy posługującej się masowymi fałszerstwami wyborczymi celem zapewnienia bezpieczeństwa rządom kleptokracji w Polsce.
Marcina Dybowskiego znałem od czasu LDP”N”, gdyż byłem współzałożycielem Organizacji „Niepodległość”, która w 1984 roku, już po moim wyjeździe z kraju przekształciła się w LDP”N”.

Na początku grudnia zadzwoniłem do Marcina i spotkaliśmy się na warszawskiej Chomiczówce w samochodzie i bez telefonów (ABW czuwa), żeby przedyskutować sens akcji w PKW. Zastanawialiśmy się nad kwestią przeciwdziałania fałszowaniu wyborów i czy istnieje potencjał buntu w społeczeństwie, który uzasadniałby akcje obywatelskiego nieposłuszeństwa. Byłem sceptykiem. Uważałem, że demoralizacja Polaków przerosła już w degenerację – ze strachu i dla świętego spokoju przełkną każde poniżenie. Jak czas pokazał – myliłem się bardzo poważnie.

Postanowiliśmy jednak podjąć jakąś próbę, chociaż to Marcin naciskał, a ja starałem się nie angażować – jak mi się wydawało – w przegraną, a więc bezsensowną inicjatywę. Tym bardziej, że czas mego pokolenia już minął.

Zastanawialiśmy do kogo się zwrócić. W sposób naturalny postanowiliśmy zaprosić do współdziałania Solidarnych 2010 jako organizację, która dysponuje siatką chociaż w części kraju i ma pewne doświadczenie, więc będzie można na niej się oprzeć. Już w 2011 roku podejmowali pierwsze próby liczenia głosów. PiS z racji swej legendarnej skuteczności działania oczywiście nie wchodził w grę.

Po późniejszej dyskusji napisałem artykuł, który ukazał się 20 grudnia w GPC. Starałem się w nim pokazać jak zdelegitymizować rządy oparte na bezprawiu. „Głosuje się by zmusić władze do fałszowania na masową skalę niekorzystnych dla nich wyników, a następnie użyć tego faktu jako katalizatora protestów i powód do obywatelskiego nieposłuszeństwa i dyskredytacji dyktatury na forum międzynarodowym, a zwłaszcza u jej zachodnich sponsorów. Ta walka przeciw fałszerstwom ma być środkiem do mobilizacji społeczeństwa.

(…) Podobnie masowe zalewanie sądów protestami ma służyć nie uzyskaniu sprawiedliwych wyroków, bo to niemożliwe, ale dyskredytacji sądów w kraju i zagranicą. Sądy będą musiały tuszować fałszerstwa i o to właśnie nam chodzi. Im większa będzie skala tego bezprawia, tym większe możliwości delegitymizacji dyktatury. Dlatego teraz należy założyć Ruch przeciw fałszerstwom wyborczym na jak najszerszej, niepartyjnej bazie, choć bez wariatów, którzy po stronie patriotycznej występują w wyjątkowym skupieniu.
Oczywiście konieczne jest samodzielne policzenie oddanych głosów, publikowanie składów komisji, gdzie doszło do fałszerstw, szeroka kampania dyskredytacji fałszerzy, itp.”

Odzew czytelników był duży. W sumie na Niezależnej i Naszych Blogach artykuł przeczytało 19 tys. osób i zauważyłem razem 238 tzw. polubień, co oznaczało, że jednak temat kogoś jeszcze interesuje.
Kiedy więc Marcin zapytał, czy wezmę udział w szerszym spotkaniu, z ociąganiem zgodziłem się.
12 stycznia w kościele św. Barbary spotkali się: Marcin Dybowski, Ewa Staniewicz, ks. Małkowski, Jerzy Targalski i Ernest Treywasz, licząc od lewej do prawej miejsca przy stole. Z Treywaszem zaraz pokłóciłem się o Grzegorza Brauna, z którym był związany politycznie, ale ustąpiłem, gdyż czekały na nas ważniejsze sprawy. Ks. Małkowski pobłogosławił nas i poszedł odprawiać Mszę świętą, a my biadoliliśmy nad stanem kraju.

Tylko Marcin wzywał do działania, Ewa powątpiewała w możliwości Solidarnych obliczenia wyników, ale w końcu postanowiliśmy działać. Miałem jeszcze nadzieję, że wymiksuje się z tego skazanego na społeczny bojkot przedsięwzięcia i będę mógł śledzić agenturę w dokumentach IPN. Tak wówczas uważałem. Zaraz po tym założyliśmy stronę Stop Fałszowaniu Wyborów, która ruszyła 31 stycznia.

28 stycznia Ewa Stankiewicz i Hanna Dobrowolska zwróciły się do Józefa Orła, prezesa Klubu „Ronina” w Warszawie i zaproponowały spotkanie z Marcinem Dybowskim. Doszło do niego dwa dni później w kawiarni Green Coffee na MDM.

Po tygodniu następne spotkanie odbyło się w siedzibie SDP i uczestniczyli w nim oprócz Ewy Stankiewicz i Hanny Dobrowolskiej z Solidarnych 2010, także Józef Orzeł, który od kilku lat głosił ideę wspomagania inicjatyw oddolnych na poziomie samorządu lokalnego oraz Marcin Dybowski i Jerzy Targalski.

Dyskutowaliśmy co robić i jaki będzie podział zadań. Czas mijał i sala okazało się potrzebna więc przenieśliśmy się do pobliskiej kawiarni, gdzie zaraz mieliśmy towarzystwo z „organów opieki nad obywatelem” czyli z Ministerstwa Miłości. Zmieniliśmy stoliki i nagrywanie było już trudniejsze.

Okazało się, że Solidarni już przygotowują stronę internetową – Ruch Kontroli Wyborów. Było to forum dyskusyjne, służące wymianie opinii na temat naszego działania. Przyjęto propozycję Marcina zwołania konferencji w Częstochowie, na którą drogą internetową zaproszono wszystkich zainteresowanych. Jako inicjatorzy RKW podzieliliśmy się zadaniami. Marcin Dybowski miał zająć się tworzeniem siatki koordynatorów, a ja zobowiązałem się mu pomóc. Józef Orzeł miał utrzymywać kontakt z PiS i Pawłem Kukizem.

Po 4 lutego ruszyła strona internetowa Forum dyskusyjne RKW gdzie rejestrowali się dyskutanci.
Ewa Stankiewicz, Hanna Dobrowolska, Józef Orzeł, Ernest Treywasz, Marcin Dybowski i ja spotkaliśmy się jeszcze 17 lutego w kawiarni Domu Pielgrzyma „Amicus”, gdzie omówiliśmy plan powołania Ruchu kontroli Wyborów.

21 Lutego Marcin Dybowski zorganizował w Częstochowie I Konferencję „Powstań Polsko”, na której powołano RKW.
„My nie jesteśmy od tego aby promować jakąkolwiek partię polityczną, jakikolwiek komitet wyborczy lub jakiegokolwiek kandydata. My jesteśmy od tego aby fałszerze nie fałszowali wyborów, czyli współpracujemy ze wszystkimi, którzy będą nas delegowali ze swojego ramienia do komitetów wyborczych … Chodzi o to by jak największa ilość nas została przez różne komitety wyborcze wydelegowana do komisji wyborczych. … Jeżeli nie będą nas delegować, to znaczy, że nie chcą z nami współpracować” – wyjaśniłem zebranym, gdyż nie było jasne jak członkowie RKW mają znaleźć się w obwodowych komisjach wyborczych, by liczyć głosy i pilnować fałszerzy.
Swoje poparcie dla inicjatywy wyraziło 76 organizacji i natychmiast znikło. Ruch stał się jednak faktem i zaczął zyskiwać zwolenników. Włączyło sią wiele osób z klubów „Gazety Polskiej”. Jeszcze w 2013 roku plany pilnowania wyborów i liczenia głosów powstał w klubie poznańskim, ale do ich realizacji nie doszło z powodu rozbicia środowiska.

24 lutego ówczesny redaktor działu publicystyki GPC Jakub Pilarek w artykule „Zapraszamy do agenturalnych harców”, postawił tezę, iż tylko PiS może policzyć niezależnie głosy, zaś „powołanie tuż przed wyborami ruchu kontrolującego wybory, którego formuła jest otwarta, to jawne zaproszenie do agenturalnych harców. Ich celem może być zarówno ośmieszenie tezy o fałszerstwach wyborczych, jak również storpedowanie samego procesu kontroli liczenia głosów.

Gadanie o fałszerstwach wyborczych nie ma żadnego wpływu na ostateczny efekt działania monitoringu liczenia głosów. Stanowi za to znakomitą pożywkę dla mainstreamu, który w modelowy sposób zrobi z prawicy wariatów, pokazując związki bogoojczyźnianego RKW z kandydatem na prezydenta Andrzejem Dudą. Jedyną racjonalną strategią w takich realiach jest konsekwentne poszerzanie elektoratu i próba umiędzynarodowienia przez największą partię opozycyjną skandalu fałszerstw wyborczych.”
RKW miało więc zaszkodzić Andrzejowi Dudzie, gdyż tylko demonstrując potulność wobec antynarodowej władzy można – jak sądzono – zyskać głosy zdemoralizowanych wyborców, konieczne dla odniesienia zwycięstwa.
Następnego dnia odpowiedziałem artykułem: „Harce już były, efekty też są”, w którym wskazywałem na błędy – moim zdaniem – takiego rozumowania.
„Autor udaje czy nie wie, że osoby chcące włączyć się w ową legendarną kontrolę wyborów rzekomo wykonaną przez PiS były odrzucane przez aparat, który wolał, by nikogo w komisjach nie było. I kandydatów odrzucono nie dlatego, że zostali zidentyfikowani jako agenci, ale raczej dlatego, że agentami nie byli, a postrzegano ich jako konkurentów, którzy czegoś dokonają, a więc będą lepsi. Czy mam kontynuować?”

Ochotnicy RKW rejestrowali się głównie na Forum dyskusyjnym prowadzonym przez Solidarnych. Jednocześnie napływały zgłoszenia na witrynie Stop Fałszowaniu Wyborów, gdzie zamieszczaliśmy nasze dokumenty i materiały szkoleniowe. Ochotnicy nawiązywali kontakt przez inetrenet. Marcin jeździł ze szkoleniami po Polsce, zbierając chętnych, a ja zacząłem tworzyć siatkę koordynatorów.
14 marca Marcin Dybowski zorganizował w Niepokalanowie II Konferencja „Powstań Polsko” o charakterze szkoleniowym. Solidarni przedstawili wówczas założenia programu informatycznego do liczenia głosów. Ustaliliśmy też, że otrzymam maile ochotników, którzy zarejestrowali się na Forum dyskusyjnym po 21 lutego. Wysłałem następnie maile z pytaniem czy są jeszcze zainteresowani działaniami w RKW. Osoby, które odpowiedziały pozytywnie, podzieliłem według kryterium terytorialnego i przesłałem ich dane koordynatorom, których wyszukiwałem spośród osób aktywnych – uczestników konferencji, działaczy klubów „Gazety Polskiej” czy po prostu osób zgłaszających się przez internet. Oczywiście korzystałem także z kandydatur zgłaszanych przez Solidarnych, zwłaszcza Arkadiusza Nowakowskiego, który prowadził Sekretariat, Bartłomieja Zuba, zajmującego się danymi i Marcina Dybowskiego, a także Józefa Orła. Siatka powstawała powoli ale systematycznie.

Solidarni pracowali na systemem informatycznym. Gdy poznaliśmy założenia, obawiając się jego zablokowania przez ABW, stworzyliśmy drugi system oparty na innych zasadach. Oba zostały przedstawione na pierwszym spotkaniu koordynatorów 30 kwietnia w Warszawie. Przybyło na nie ponad 70 koordynatorów z całej Polski. W ciągu 2 miesięcy udało się nam zbudować szkielet siatki.

RKW uzyskało dla swoich koordynatorów upoważnienia do zgłaszania członków obwodowych komisji wyborczych przede wszystkim od Komitetu Wyborczego Grzegorza Brauna, a także od komitetów wyborczych Mariana Kowalskiego, Jacka Wilka i Pawła Kukiza. W kilku miejscach naszych kandydatów do komisji skierował PiS. Do wielu komisji na terenach, gdzie powstała siatka RKW, mogliśmy skierować po kilka osób korzystając jednocześnie z upoważnień dwu lub trzech komitetów wyborczych.

Solidarni i członkowie Klubu Ronina zorganizowali biuro prawne i przygotowywali instrukcje. Za sprawą Jadwigi Chmielowskiej udało się sprowadzić zagranicznych obserwatorów, na co Solidarni uzyskali środki. Józef Orzeł utrzymywał kontakty z PiS i z Pawłem Kukizem, a Marcin Dybowski z Komitetami Grzegorza Brauna, Mariana Kowalskiego i Jacka Wilka.

10 maja oba systemy liczenia zadziałały, ale nie zdołaliśmy pokryć naszą siecią całego kraju. Tak się złożyło, że największa liczba członków RKW znalazła się w obwodowych komisjach wyborczych w rejonach największych fałszerstw i na terenie bazy wyborczej Platformy. 24 maja w II turze na podstawie kopii ręcznych protokołów wyborczych, za co wcześniej Krajowe Biuro Wyborcze groziło nam wyrokami do 3 lat więzienia i kopii wywieszonych protokołów policzyliśmy 6 mln głosów z ok. 8 tys. obwodowych komisji wyborczych. Znaczenie psychologiczne było jednak większe; fałszerze wiedzieli, że w każdej chwili mogą byś wykryci. Utrata poczucia bezpieczeństwa przez ludzi władzy w obwodowych komisjach wyborczych uniemożliwiła ogłoszenie sfałszowanych wyników.

Czym jest RKW

Ruch Kontroli Wyborów powstał oddolnie, z inicjatywy zwykłych obywateli, którzy nie należą do żadnej partii politycznej i nie mają planów robienia jakichś politycznych karier. Mimo różnych sympatii ideologicznych wszystkich członków łączy jedno – brak zgody na tworzenie z Polski azjatyckiej satrapii. Jesteśmy wolnymi obywatelami, którzy chcą żyć w wolnym i demokratycznym państwie. Wielu ochotników należy do różnych partii i ruchów politycznych, ale w RKW połączyło ich twarde postanowienie, by uniemożliwić władzy dokonanie kolejnych masowych fałszerstw wyborczych. Wolne wybory są bowiem warunkiem przeprowadzenia gruntownych zmian w Polsce i likwidacji rozkradania kraju przez zdeprawowane elity.

RKW nie miał żadnego kierownictwa w sensie dosłownym. Poszczególne inicjatywy podejmowano zarówno oddolnie jak też samodzielnie inicjatorzy Ruchu. Ogromna większość ochotników RKW nie znała się, a kontakt nawiązali jedynie przez internet.

RKW nie ma zamiaru być przedłużeniem jakiejś partii politycznej, czy angażowania się politykę partyjną. Nie ma znaczenia kto sąd przyszedł, a liczy się tylko działanie na rzecz tworzenia instytucji demokratycznych. Dlatego nie ma podziału na „wasi” i „nasi”, wszyscy są w RKW równi, nie dzielą się na tych z PiSu, Solidarnych, Ronina, Ruchu Narodowego itp. Członkowie RKW nie dążą do tworzenia jakiejś partii politycznej lecz szerokiego ruchu który połączy ludzi uczciwych i stanie się siłą zrywającą z 25 letnią tradycją traktowania Polski jako postawu sukna.

Zadania do czasu wyłonienia nowego Sejmu

Powinniśmy starać się o zmuszenie PKW do rezygnacji z dotychczas głównego zadania – przygotowania gruntu i ram prawnych pod masowe fałszowanie wyborów parlamentarnych i wydania nowych wytycznych.

RKW powinno zwrócić się do Prezydenta jako sprawującego nadzór nad Państwową Komisją Wyborczą, o spowodowanie jeszcze przed wyborami parlamentarnymi wprowadzenia zmian do wytycznych PKW celem likwidacji tych punktów, które zachęcają i umożliwiają dokonywanie fałszerstw wyborczych, a fałszerzom dają gwarancje bezpieczeństwa. W szczególności chodzi o

1. Nie dopuszczenie do głosowania przez internet,
2. Czasowe zawieszenie głosowania korespondencyjnego do czasu przyjęcia procedury zapewniającej jego tajność,
3. Obowiązkowe sprawdzanie czy osoby głosujące za zaświadczeniem zostały wykreślone z listy uprawnionych w poprzednim miejscu głosowania,
4. Oficjalne zezwolenie na rejestrowanie przez każdego chętnego przebiegu głosowania i pracy komisji obwodowych i okręgowych,
5. Wprowadzenie przezroczystych urn,
6. Wprowadzenie sankcji wobec przewodniczących okw dopuszczających liczenie głosów w podziale na grupy, tj. inne niż liczenie wspólne,
7. Zakaz odwoływania członków okw przez władzę wykonawczą.

Po wyborach parlamentarnych RKW będzie dążyło do przyjęcia nowego Kodeksu Wyborczego, który

1. Wprowadzi publiczne liczenie głosów
2. Zlikwiduje jakąkolwiek rolę władzy wykonawczej przy procesie wyborczym. Jest rzeczą absolutnie niedopuszczalną aby wybory, w tym samorządowe, organizowali wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci gmin miejskich.

RKW powinno zwrócić się do Prezydenta o skorzystanie z inicjatywy ustawodawczej w sprawie anulowania sfałszowanych wyborów do sejmików, rad powiatowych i gminnych lub skrócenia ich kadencji oraz ukarania winnych masowych fałszerstw wyborczych. Partia, która dopuściła się tego procederu powinna być zdelegalizowana.

RKW i partie polityczne

Partia polityczna nie może istnieć bez pieniędzy i aparatu. Funkcjonariusze są niezbędni, gdyż tylko oni mając zapewniony byt, najczęściej na posadach samorządowych lub sejmowych, mogą poświęcić cały czas na działalność polityczną. Obywatele muszą przede wszystkim pracować w gospodarce narodowej, by zapewnić byt rodzinom, więc ich zasoby, w tym finansowe i czasowe, są niezwykle ograniczone. Nie ma zatem możliwości zastąpienia systemu politycznego jakimiś ruchami społecznymi, samorządami czy demokracją bezpośrednią, o czym marzyli ideolodzy lewicy.

Z drugiej strony aparat ma własne interesy i w sposób naturalny odrywa się od swojej bazy wyborczej, jeśli czuje się bezkarny. W konsekwencji, jeśli nie napotka oporu ze strony społeczeństwa, zamienia się w zamkniętą kastę zainteresowaną z jednej strony korzyściami finansowymi ze sprawowania władzy, a z drugiej zaczyna postrzegać każdą inicjatywę obywatelską, każdą aktywną grupę obywateli jako konkurencję i zagrożenie, które należy zwalczać wszelkimi dostępnymi metodami. Rodzi się nawet wspólnota interesów między aparatami nawet konkurencyjnych partii, które głównego i wspólnego przeciwnika dostrzegają w społeczeństwie, które jedynie przeszkadza w konsumpcji owoców władzy.

Z kolei kierownictwo partii politycznej rozbudowuje i nagradza swój aparat stanowiskami po wygranych wyborach. Stąd długie pozostawanie poza koalicją rządzącą czy samorządami prowadzi do rozkładu partii w postkomunizmie.
Żadne ustawy i apele tu nie pomogą, gdyż mamy do czynienia z procesem naturalnym. Dopiero zmiana środowiska społecznego, zmusi aparaty partyjne do walki o poparcie społeczeństwa, gdy to ono będzie decydowało o zwycięstwie wyborczym i cieszeniu się owocami władzy. W zamian za to administracja państwowa i samorządowa będzie dbać o interes obywateli. Nie dla idei czy z miłości ale z konieczności lub wręcz strachu przed utratą władzy i pociągnięciem do odpowiedzialności większość polityków będzie postępowała zgodnie z interesem społeczeństwa i narodu.

Jak zmienić owo środowisko społeczne?

Poza partiami politycznymi muszą istnieć pluralistyczne elity lokalne, które będą rywalizowały między sobą i poprzez różne organizacje obywatelskie będą kontrolowały władze, które muszą czuć oddech obywateli na karku.
W Polsce sprowadzonej do Ubekistanu obywatela nikt nie broni. Jest on jedynie obiektem znęcania się ze strony szefów administracji państwowej, którzy miast mu służyć uważają się za właścicieli niewolników na plantacji.
Brak pluralistycznych organizacji obywatelskich lub ich słabość i wręcz zależność społeczeństwa od funkcjonariuszy państwowych i samorządowych stawia przed RKW zadanie kontrolowania władzy.

Oznacza to w praktyce dystans do każdego aparatu partyjnego oraz ujawnianie każdego nadużycia bez względu na kto się go dopuści i do którego ugrupowania należy. W obecnej sytuacji taka kontrola obywatelska będzie dotyczyła zwłaszcza PSL, PO i SLD, ale po znormalizowaniu sceny politycznej opcji politycznej dotyczyć będzie wszystkich partii, których przedstawiciele będą zasiadali we władzach. PiS czy zapowiedziana partia Kukiza nie stanowi tu żadnego wyjątku.

To zmusi aparaty partyjne do ubiegania się o względy wyborców, czyli konkurencję, a w konsekwencji selekcję lokalnych elit politycznych w oparciu o kryterium merytokratyczne – potrafię coś zrobić dla wspólnoty – a nie umiejętności prowadzenia życia dworskiego, promocji i rozdawania apanaży w zamian na wierność. Funkcjonariusze dworu stracą kontakt z wyborcami, a w konsekwencji utracą jakiekolwiek znaczenie w oczach szefa partii, ponieważ będą ją topili w wyborach.

Ruch społeczny nie może istnieć wiecznie, gdy oparty jest ze swej natury na ochotnikach. Jego rola się skończy, kiedy krajobraz polityczny uzupełnią samodzielne organizacje społeczne i wolne media, zdolne do kontroli władzy wykonawczej.

Po wyborach parlamentarnych i anulowaniu sfałszowanych wyborów samorządowych zadaniem RKW – Ruchu Kontroli Władzy byłoby patrzenie tej władzy na ręce i rozliczanie ze złożonych obietnic.

Konkretnie do podstawowych zadań należałoby:

– monitorowanie działalności, powiązań, decyzji, zarówno dobrych jak i złych posłów, radnych, wójtów, burmistrzów, prezydentów z danego terenu,
– ujawnianie faktów i procederów korupcyjnych, ustawionych przetargów, złodziejstw, nepotyzmu przede wszystkim w powiatach,
– monitorowaniem działalności prokuratur i sądów, całego systemu bezprawia w Polsce. Ujawnianie postępowania prokuratorów i sędziów. Tam gdzie to jest możliwe, zakładanie biur interwencji, które będą działały na rzecz obywateli pokrzywdzonych przez władze wykonawczą i sądowniczą.
Rzecz jasna kwestie fałszerstw wyborczych nadal pozostałyby jednym z tematów naszych zainteresowań. Przy czym chodzi o wybory nie tylko samorządowe czy parlamentarne.
Instrumentem byłyby portale regionalne, połączone tylko wspólnym logo ogólnym, natomiast zbudowane według potrzeb lokalnych. Największy nacisk na informacje z powiatów. Działałyby pod opieką którą SDP zapewnia dla dziennikarzy obywatelskich.

Media RKW spełniałyby trzy funkcje:

– walczyłyby z lokalnymi mafiami i układami, a więc stwarzały w kraju atmosferę zmian, bez której żadne reformy odgórne nie powiodą się,
– tworzyłyby więzi poziome, poczucie tożsamości, ułatwiałyby identyfikację, bo to jest nasze nie warszawskie czy centralne,
– mobilizowałyby ludzi do RKW, dawały poczucie siły i zwycięstwa, np. po udanej akcji odwołania wójta czy burmistrza.

W skali ogólnokrajowej Ruch Kontroli Władzy powinien działać na rzecz:

1. Przyjęcia nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, którego głównym zadaniem jest gwarantowanie bezpieczeństwa dla systemu kleptokracji w Polsce. Każda ustawa, która jej zagraża będzie przez obecny Trybunał Konstytucyjny uznawan za niezgodna z Konstytucją.

2. Reforma sądownictwa, które w obecnym systemie służy do gwarantowania bezpieczeństwa beneficjentów

3. Reforma porządku medialnego w Polsce, która zagwarantuje pluralizm i demonopolizację mediów.

4. Reforma systemu podatkowego, który dotychczas służy wyłącznie do ograbiania obywateli i niszczenia inicjatywy gospodarczej.

By spełnić te zadania lub ich część Ruch Kontroli Władzy musiałby przypominać pod względem swej struktury i ponadpartyjnego charakteru pierwszą „Solidarność”. Oznacza to także autonomię poszczególnych organizacji terytorialnych, działalność oddolną i skupienie gros wysiłku właśnie na Polsce powiatowej.

Walka z lokalnymi mafiami i układami podkopałaby cały gmach kleptokracji w III RP, a przez to doprowadziłaby do odsunięcia od prawdziwej władzy środowiska, które traktują nasz kraj jak teren podbity w wyniku wojny i myślą tylko jak go okradać. Są one naturalnym narzędziem wpływu w Polsce sił obcych, dążących do uzależnienia nas od swoich interesów. Tak więc pozbawienie władzy zorganizowanych grup przestępczych umożliwiłoby uzyskanie przez Polskę suwerenności, a ta dopiero jest warunkiem obrony naszych interesów przez rząd.

Józef Darski • naszeblogi.pl

Możliwość komentowania ■■ OD RKW DO RKW ■■ została wyłączona