Państwo w państwie

Posted in ■ aktualności by Maciejewski Kazimierz on 6 grudnia 2011

Tajne służby wymagają kontroli, gdyż mają tendencję do wykraczania poza prawo i zamiast pilnować bezpieczeństwa państwa i obywateli, biorą się za opozycję i robienie własnych interesów. Mają też tendencję do usamodzielniania się i brania udziału w polityce, a nawet zagrażania rządzącym. Wydaje się jednak, że Tusk postanowił zawrzeć ze służbami prosty układ: Róbta co chceta, byleście mnie nie tykali.

Po aferze Olina w 1996, kiedy Józef Oleksy został oskarżony o pracę dla KGB i służb rosyjskich, Urząd Ochrony Państwa wyjęto ze struktury MSW i podporządkowano premierowi. W jego imieniu nadzór nad UOP miał sprawować minister-koordynator służb specjalnych.

W 2002 na miejsce UOP powołano Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencję Wywiadu, które nadal w imieniu premiera miał nadzorować minister-koordynator. W 2006 na miejsce rozwiązanych Wojskowych Służb Informacyjnych utworzono Służbę Wywiadu Wojskowego i Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, które miał także kontrolować minister-koordynator, ale za pośrednictwem MON. Pod jego nadzorem znalazła się również nowa służba – powołane wówczas Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Po wygraniu wyborów w 2007 Tusk zastąpił ministra-koordynatora Pełnomocnikiem rządu ds. bezpieczeństwa i Koordynatorem służb specjalnych, na szczeblu podsekretarza stanu. Obniżenie rangi było ukłonem w stronę służb i pierwszym krokiem do wyjęciach ich spod jakiekolwiek kontroli.

Benny Hill

Donald Tusk mianował na stanowisko Pełnomocnika i Koordynatora Pawła Grasia. W środowisku służb uchodził on za imprezowicza i faceta, który wszystko zawali. Był więc doskonałym kandydatem na nadzorcę w stylu Benny Hilla. Zaraz naciśnięto przycisk z napisem „dziennikarze” i w mediach zaczęto z niego robić Jamesa Bonda. Fakt, Graś oglądał filmy i czytał książki o Bondzie. Zawód Bonda kojarzył mu się jednak raczej z częstym piciem Martini. W wąskim gronie pozował więc z tym trunkiem, choć zabawowy chłop wolał coś bardziej słowiańskiego. No ale służba nie drużba. Później okazało się, że zarabiał pilnując mieszkanie. Nie był to jednak lokal kontaktowy czy konspiracyjny żadnego wywiadu państwa miłującego pokój, a zwłaszcza Polskę, tylko willa niemieckiego biznesmena, w której nasz Benny Hill mieszkał za darmo.

Zabawa w Tuskowego Bonda trwała dwa miesiące. Graś chciał się wykazać, nie rozumiał, że jego pryncypał jest jak na człowieka chytrego przystało, ostrożniejszy. A później się przestraszył i został usunięty. Dymisję ukrywano prawie tydzień. W 2008 partia skierowała Benny Hilla służb na bardziej odpowiadające mu stanowisko rzecznika rządu. Przestał ponosić konkretną odpowiedzialność i poczuł się lepiej. Jako rzecznik mógł wreszcie poratować zdrowie, które było oficjalnym powodem jego dymisji. Kuracja rzecznikowa mu posłużyła, gdyż obecnie prezentuje się całkiem zdrowo i beztrosko.

Figurant

Jednocześnie Tusk zlikwidował stanowisko Pełnomocnika i ogłosił, że sam przejmuje kontrolę nad służbami. Jednocześnie dla zabawy powołał na sekretarza Kolegium ds. służb specjalnych i swego doradcę Jacka Cichockiego. Kolegium ma zaledwie głos doradczy i wydaje opinie w kwestiach dotyczących służb specjalnych oraz straży więziennej, celnej, BOR, kontroli skarbowej itp., czyli jest ciałem fasadowym, na które zawsze można zepchnąć jakąś część odpowiedzialności: przecież tak uważało Kolegium.

Jacek Cichocki był wieloletnim pracownikiem Fundacji Batorego, a następnie Ośrodka Studiów Wschodnich, czyli instytucji zajmującej się białym wywiadem. Główną jego dewizą było nikomu się nie narażać i nie przeszkadzać, nie wydawać żadnych zdecydowanych ocen. Szybko więc awansował na dyrektora OSW (2004-2007).

Służby mogły więc zająć się swoim ulubionym fachem czyli robieniem interesów. Zaprzyjaźnione państwa żadnych kłopotów w Polsce nie miały, więc i Tusk był zadowolony. Pozwalał na wszystko, w tym na budowę imperium ABW Bondaryka, oczekując w zamian jedynie braku kłopotów: daję wam wolną rękę, a w zamian otaczacie miłością moich przeciwników tak, żeby nawet nie pisnęli.

Kozioł ofiarny

Rozwiązanie to miało jednak poważny minus – premier jako oficjalny „kontroler” służb ponosił odpowiedzialność za ich działania, gdyby coś poszło nie tak. Należało więc znaleźć kozła ofiarnego, który jednak nikomu by nie przeszkadzał, a jego upadku nawet nikt nie zauważy. A chętny w swej naiwności człowiek – NIKT był pod ręką.

Cichocki jest niezwykle miły i kulturalny, a jego główną dewizą jest: nie widzieć, nie słyszeć, nie wiedzieć i siedzieć cicho, bo możni są potężni i mogą krzywdę zrobić, a wtedy bezrobocie czeka. Takie zalety rozstrzygnęły i został teraz „nagrodzony” stanowiskiem ministra spraw wewnętrznych, któremu ponownie podporządkowano służby specjalne, jak przed 1996. Tylko że tym razem ministrem jest szara myszka bojąca się własnego cienia, a jej podwładnym Krzysztof Bondaryk – najpotężniejsza osoba w państwie. Ciekawe, czy bawi go ta sytuacja czy raczej czuje się urażony kalibrem „kontrolera”.

To bowiem Bondaryk jest kontrolerem wszystkich służb specjalnych. Pozostałe służby mają bowiem obowiązek poprzez Centrum Antyterrorystyczne przekazywać zdobyte informacje właśnie ABW. Pod pretekstem walki z nieistniejącym w Polsce terroryzmem można wszystko. W 2010 roku co 30 Polak był podsłuchiwany lub sprawdzano jego bilingi, nie licząc dziesiątków tysięcy podsłuchów krótkich, na które nie trzeba uzyskać zezwolenia prokuratury lub sądu.

I oto szef ABW – specjalista od telekomunikacji i miłośnik podsłuchów, który poznał działalność w konspiracji i więzienie, a w służbach pracuje od roku 1990 z małą przerwą na biznes, gdzie zresztą też zajmował się monitorowaniem podsłuchów w spółkach telefonii komórkowej, ma podlegać miłemu chłopcu, który pracował przy biurku, czytając gazety i prowadząc miłe pogwarki z kolegami w OSW.

Nawet najbardziej zaufani współpracownicy w chwili pojawienia się problemów, zaczynają myśleć wyłącznie o sobie. Tusk o tym wie, ale mianowanie Cichockiego wskazuje, że nie tyle nie boi się samodzielności szefa ABW, co po prostu już nic sam nie może.

Józef Darski • GAZETA POLSKA CODZIENNIE
Cały tekst ukazał się w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie”

Możliwość komentowania Państwo w państwie została wyłączona