Okrągły stół dla wybranych

Posted in ■ aktualności, ■ odkłamujemy HISTORIĘ by Maciejewski Kazimierz on 21 grudnia 2012

W przedświątecznym przedstawieniu przygotowanym przez markety i reklamy łatwo zapomnieć o ludziach, którzy żyją w nędzy i potrzebują wsparcia. Na pomoc państwa nie mogą liczyć, bo to państwo pogardza ludźmi biednymi, a nędzarzy nie zauważa. Donald Tusk w spocie PO apeluje, byśmy siedli do świątecznego stołu jak jedna rodzina.

Dziurę budżetową pomagają załatać emigranci zarobkowi sumą 11,5 mld euro rocznie. Ale to za mało, żeby zapobiec recesji, a właściwie z nią się uporać, bo już przyszła. Co trzeba jeszcze zrobić, żeby uratować finanse i gospodarkę III Republiki Bananowej? Na portalach propagujących sukcesy jej władzy pełno zachęt do kupowania. Kupując dużo, bez względu na konsekwencje, obywatel wspiera budżet VAT‑em, więc do dzieła Rodacy, supermarkety i butiki pękają w szwach, wszystkiego pełno, człowiek biega skołowany wokół stoisk, i to by chciał, i tamto, a dzieciaki domagają się drogich prezentów pod choinkę, teściowej też trzeba kupić jakieś perfumy albo inny gadżet, bo inaczej się obrazi i będzie prześladować człowieka przez następny rok. Można oszaleć. No i te święta! Zbierze się cała rodzina, będą jeść i pić, mało nie pękną. Taka tradycja, człowiek musi jeść, nawet jak mu nie smakuje, bo święta, no i gospodarze się obrażą. Takim obrządkom towarzyszą bardzo często kłótnie. O co? O pieniądze, ma się rozumieć.

Nowy rok depresyjny

Człowiek wziął pożyczkę czy inny kredyt, żeby móc uczcić Boże Narodzenie i pokazać się przed krewnymi, że go stać. Na więcej i lepiej, jak mawiał Gierek i jak obiecuje Donald Tusk. Więc się zadłużył i teraz po paru głębszych nachodzi go depresja i pretensje do całego świata. A konsekwencją są rodzinne awantury, niepasujące do święta radości z przyjścia na świat Jezusa Chrystusa. I czy aby na pewno wiemy, o co chodzi z tym Bożym Narodzeniem, skoro wokół nas latają przebierańcy mikołaje, kuszący dzieciaki słodyczami i zabawkami? I dzieciaki będą pamiętać tylko te mikołaje i te prezenty. Reszta pozostanie milczeniem.

Zbliża się Boże Narodzenie, zbliża się Nowy Rok 2013. Jaki będzie? Już nawet minister Rostowski nie ukrywa, że będzie ciężki. I choć reklamy kuszą przedmiotami konsumpcji, nie widać entuzjazmu w narodzie i w innych narodach Unii Europejskiej. Jeśli nawet wysilimy się i urządzimy te święta ponad stan i możliwości portfela, to będzie to ostatnie szaleństwo przed załamaniem się nastrojów i wszelkiej nadziei. Wszędzie, w każdym unijnym kraju, mamy do czynienia z zaciskaniem pasa, ze wzrostem bezrobocia i narzucaniem nowych danin, bez oglądania się na najuboższych. We Francji, którą uważa się – nie wiedzieć czemu – za mocarstwo europejskie, socjalistyczny prezydent François Hollande zagrał populistyczną melodię, obciążając 75-proc. podatkiem najbogatszych obywateli, od miliona euro w górę. A bogacze, jak to bogacze, mają w nosie dobro państwa i nie zamierzają dać się okradać. I przenoszą się do sąsiedniej Belgii, gdzie podatki są normalne, dla bogatych też. Tak zrobił słynny aktor Gerard Depardieu i najbogatszy Francuz Bernard Arnault, szef koncernu znanego m.in. z takich marek jak Bulgari, Dior czy Givenchy, a jego majątek oceniany jest na 41 mld dolarów. Belgia chętnie przyjmie superbogaczy z Francji, bo to i reklama dla kraju, i zysk. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron zapowiedział, że Wielka Brytania rozwinie czerwony dywan na powitanie miliarderów i milionerów z Francji.

Naród francuski jakoś nie popadł w zachwyt, bo jest to naród umiejący liczyć pieniądze i jak mało który rozumiejący się na ekonomii. Wszak Francuzi są oszczędni, a nawet skąpi. I kalkulują, że te podatki dla bogaczy nie będą miały żadnego wpływu na ich kieszenie, bo ilu jest tych miliarderów i milionerów? A zwykłych Francuzów z 60 mln. Dlatego skarżą się na rosnące ubóstwo, bezrobocie i brak nadziei na poprawę sytuacji. 80 proc. obywateli boi się, że ich dzieci staną w obliczu nędzy. W ciągu roku mleko i produkty zbożowe podrożały o 11 proc., drób o 13 proc., masło o 8 proc. Już dziś w nędzy żyje 7 mln Francuzów, w tym 12 proc. dzieci. Ludzie zbierają na śmietnikach przeterminowane produkty mięsne i wędliniarskie wyrzucane z supermarketów. A supermarkety reagują oblewaniem tych śmieci detergentami i chlorem. Proszę, jak strasznie. A u nas ludzie bez przeszkód grzebią w osiedlowych i ulicznych śmietnikach, a więc jesteśmy w porównaniu z Francją prawdziwą wyspą wolności i samowystarczalności.

Kraj krezusów

A poza tym nasi krezusi nie są tacy skąpi jak ci francuscy i kupują na potęgę. Mamy coraz więcej milionerów, aż 13,6 tys., w tym 2 tys. w Warszawie. No, nareszcie weszliśmy do świata bogaczy i to cieszy Polaków, także tych, którzy grzebią w śmietnikach. A co kupują polscy krezusi? Niestety, nasi milionerzy to jakieś odpadki światowego bogactwa. Podobno nie wnoszą wiele do kasy państwa, bo robią zakupy głównie za granicą. Do najbogatszych GUS zalicza takich, którzy zarabiają miesięcznie 7,1 tys. zł. Jest ich marne 750 tys., ale kupują towary luksusowe. Samochód nie tańszy niż 161 tys. zł, mieszkanie w cenie od 10 tys. zł za 1 mkw., torebki po 1,6 tys. zł, koniak za 700 zł, a naszyjnik za 7,3 tys. zł. Wstrząsające bogactwo! Tylko zazdrościć. I proszę sobie wyobrazić taką „wielką panią” ze światowej prowincji popijającą koniak za 800 zł, która ma na szyi kolię za 8 tys. zł, a w ręku dzierży markową torebkę za 2 tys. zł. Co za przepych! Wystarczy spojrzeć na marszałek sejmu Ewę Kopacz albo prezydentową Komorowską, żeby dojść do wniosku, że niejedna studentka z biednego domu wygląda przy nich jak posiadaczka fortuny, choć dzierży w ręku torebkę made in China ozdobioną plastikowym wisiorkiem. A poza tym, po czym poznać, że krezuski są wyposażone w luksusowe towary? Musiałyby mieć to wypisane na czole albo przypiąć sobie metki do dekoltu. Nie trzeba być bogatym, żeby być osobą elegancką i atrakcyjną. Trzeba mieć dobry gust i poczucie smaku. A w naszych postkomunistycznych elitach jest z tym marnie. Świadczy o tym „elegancja” naszych ministerek i licznych posłanek.

Pod naporem gniewu i niezgody

W przedświątecznym przedstawieniu przygotowanym przez markety i reklamy łatwo zapomnieć o ludziach, którzy żyją w nędzy i potrzebują wsparcia. Na pomoc państwa nie mogą liczyć, bo to państwo pogardza ludźmi biednymi, a nędzarzy nie zauważa. Donald Tusk w spocie PO apeluje, byśmy siedli do świątecznego stołu jak jedna rodzina. Proszę bardzo. Oto stół, taki okrągły. Na szczycie premier z małżonką, a obok prezydent z małżonką, w odpowiedniej kolejności bliscy i dalsi krewni obu „przywódców”, ministrowie, aparatczycy, szefowie służb specjalnych, gwiazdy medialne płci obojga, a pod stołem, czekając na ochłapy, skorumpowani urzędnicy państwowi wszystkich szczebli i przedstawiciele ideowych lemingów, wciąż przekonani, że po Tusku tylko potop. A naród? Naród gromadzi się za drzwiami, napiera na nie coraz bardziej, aż runą i obnażą marność tej władzy i jej wszystkie kłamstwa.

I wtedy ten okrągły stół załamie się pod naporem gniewu i niezgody na pomiatanie ludzką godnością. I nic nie zostanie z dumy tej garstki cwaniaków, którym się powiodło, ludzi niby sukcesu w niby państwie i niby europejskiej wspólnocie.

W nadziei, że ten grajdoł nad Wisłą wkrótce zmieni się w normalny kraj normalnych ludzi, życzę naszym Czytelnikom zdrowych, spokojnych i niekoniecznie bogatych świąt Bożego Narodzenia! Spokojne sumienie i miłość bliźniego są cenniejsze od wszystkich bogactw świata.

Krystyna Grzybowska • Gazeta Polska
fot. GP

Możliwość komentowania Okrągły stół dla wybranych została wyłączona